środa, 28 października 2015

Bitwa pod Bolimowem - użycie gazów bojowych



W czasie pierwszej wojny światowej w szerokie użycie weszły karabiny maszynowe i granaty ręczne. Wystąpiło lotnictwo. Samoloty, używane początkowo jedynie w celach rozpoznawczych, rozszerzyły później zakres swych działań i prowadziły już akcję szturmowe, wspierały wojska lądowe, osłaniały je przed lotnictwem nieprzyjaciela i unieszkodliwiały środki ogniowe. Zaczęto również posługiwać się w ataku wozami opancerzonymi, zaopatrzonymi w lekkie armatki i w karabiny maszynowe. Anglicy nazywali je tankami. Po próbnym atakiem nad Sommą we wrześniu 1916 r. pierwsze wielkie uderzenie czołgów angielskich miało miejsce 20 listopada 1917 r. pod Cambrai. Jednak broni, którą najbardziej obawiali się żołnierze w czasie Wielkiej Wojny nie były karabiny, samoloty, czy czołgi, a gaz trujący – broń chemiczna. Po raz pierwszy zastosowali ją Niemcy na froncie wschodnim 31 stycznia 1915 r. pod Bolimowem na południowy wschód od Warszawy (około 60 km od naszej stolicy).1

Mogiła kruszwickiego żołnierza, porucznika Stanisława Borówki, poległego w czasie Wielkiej Wojny pod Bolimowem - cmentarz parafialny w Kruszwicy

Na większą skalę użyto gazów 22 kwietnia 1915 r. pod Ypres, na froncie zachodnim. W maju 1915 r. bronią gazową zaczęły się posługiwać i wojska państw koalicji. Pierwszy na świecie bojowy gaz trujący nazywa się iperyt. Jego nazwa pochodzi od miejscowości Ypres w Belgii, gdzie użyto go, podczas pierwszej wojny światowej.

Od grudnia 1914 do lipca 1915 roku w pobliżu Bolimowa, wzdłuż rzek Rawki i Bzury przebiegała linia frontu. Po jednej stronie w okopach siedzieli Rosjanie, po drugiej Niemcy. Historycy nazwali te zmagania bitwą nad Rawką. 

31 stycznia 1915 roku Niemcy właśnie w tej batalii po raz pierwszy w historii użyli broni masowego rażenia: ostrzelali okopy rosyjskie pociskami artyleryjskimi wypełnionymi środkiem działającym podobnie do gazu łzawiącego. Z powodu mrozu atak jednak okazał się nieskuteczny.

Cztery miesiące później 31 maja 1915 roku Niemcy użyli chloru – był to największy atak gazowy w tej wojnie na froncie wschodnim, szacuje się, że zginęło w nim 11 tys. ludzi. W kolejnych miesiącach przeprowadzono jeszcze dwa ataki gazowe: podczas jednego z nich wiatr skierował gaz na pozycje niemieckie. Wtedy okazało się, jak w niesprzyjających warunkach pogodowych broń może obrócić się przeciw temu, kto jej użył. Pamiątką po tych wydarzeniach są liczne cmentarze wojenne rozrzucone po Puszczy Bolimowskiej.

Sprawę ataku chemicznego swojego pomysłu przedstawiał prof. Fritz Haber. Skutki ataku miały być mocniej odczuwane. Proponował użycie chloru w postaci ciekłej. Opary chloru opadając miały najskuteczniej działać w okopach. Za jego chmurą mogli zaś postępować piechurzy dobijając zdolnych jeszcze do walki przeciwników. Przygotowania do użycia pod Bolimowem chloru rozpoczęto jeszcze w kwietniu. Co prawda nie tu przewidziano przeprowadzenie eksperymentu ale dowództwo frontu południowego nie było zainteresowane dostosowaniem daty ataku do warunków pogodowych. 36 pułk artyleryjski zajmujący się bronią gazową przerzucono więc na odcinek pod Bolimowem, gdzie nie planowano ofensywy, a jedynie działania wiążące siły rosyjskie. Podobnie jak za pierwszym razem na tym odcinku przygotowano więcej środków bojowych niż pod Ypres. Przygotowania może i nie uszły uwadze Rosjan ale broń ta w zasadzie nie była jeszcze uważana za szczególnie niebezpieczną. Zastosowana pod Ypres pozwoliła Niemcom na przeprowadzenie skutecznego ataku (22 kwietnia 1915) ale głównie z powodu paniki jaka wybuchła w szeregach francuskich. Szacuje się, że ofiar po stronie Ententy w tej bitwie było poniżej 2 tysięcy, a może nawet poniżej tysiąca. Za to całkowitą liczbę ofiar poniesionych przez wojska francuskie i brytyjskie w tej bitwie szacuje się nawet na 12 tysięcy. Inne źródła podają, że Brytyjczycy utracili w tym ataku 15 tys. żołnierzy z czego 33% zmarło. Użyto tam 180 t ciekłego chloru. W ok. 5 min powstał obłok o wysokości 2 m i głębokości 600 - 800 m. Ponieważ strona niemiecka nie spodziewała się aż takiego sukcesu poprzestała na przesunięciu frontu w tym miejscu o 4 - 6 km. Niemcom zabrakło odwodów by zająć większy obszar.

Pod Bolimowem oczekiwanie na właściwą pogodę trwało do końca maja. Do tego czasu przygotowano 264 tony ciekłego chloru. Rozmieszczono go w butlach na odcinku 12 km. Minął już ponad miesiąc od pierwszego użycia w warunkach bojowych gazu, a jeszcze żadna ze stron nie wyposażyła swoich żołnierzy w środki ochrony. Jedynie 36 pułk posiadał aparaty tlenowe. Atak rozpoczął się ok. 4, czyli jeszcze w nocy. Chmura wg opisów osiągnęła wysokość 6 m. Niewielu z żołnierzy carskich wpadło na pomysł osłonięcia ust i nosa mokrymi chustami i wejścia ponad chmurę (na drzewa czy dachy domów). Większość sądząc, że to zasłona dymna zeszła do okopów. Najwyraźniej jednak prowadzono jakąś akcję szkoleniową, gdyż można natrafić na relację w której osoba cywilna opowiada jak żołnierze uciekając wraz z nią z obszaru skażonego okrywali ją by nie ucierpiała. Wszyscy ci żołnierze choć trafili do szpitala, zmarli. Statystyki dotyczące ofiar ataku z ostatniego maja nie są zgodne. Przyjmuje się, że zginęło ok. 9100 żołnierzy. Nikt nie policzył ofiar cywilnych. Nie sprawdzone źródła podają liczbę zmarłych żołnierzy - 11 tys., oficjalne zaś poruszają się pomiędzy 1500 a 2100. Zmarłych ze względu na liczbę zdecydowano się pochować w mogiłach zbiorowych w miejscowościach: Wiskitki, Miedniewice i Guzów. Najpierw jednak prowadzono akcję pomocy rannym. Tych było tak wielu, że zaczęto ich wozami wyprawiać z Żyrardowa do Warszawy - w Żyrardowie nie było już miejsca w którym można by ich położyć. Ciała zmarłych w momencie chowania już ulegały rozkładowi.

Militarnie atak z 31 maja 1915 roku był bez znaczenia. Chmura gazów przeszła nad okopami pierwszej linii i jej żołnierze odpierali atak do czasu nadejścia posiłków. Front ani drgnął. Dlatego zdecydowano się zapewne na ponowny atak chemiczny. Tym razem objął on linię frontu o długości tylko 4 km. Obie strony już posiadały środki ochrony, a żołnierzy przeszli już szkolenie w dziedzinie zachowania w przypadku ataku. Najważniejszą postacią po stronie niemieckiej był pomysłodawca użycia chloru - prof. Haber. Wraz z żołnierzami podążał za chmurą gazową by zobaczyć na własne oczy działanie gazu oraz by opracować metody selekcjonowania rannych porażonych chlorem. Tu podstawowym źródłem są wspomnienia jego adiutanta, a ważnym dodatkiem informacja o przyznaniu profesorowi w 1918 roku nagrody Nobla (za prace w dziedzinie syntezy amoniaku). Ofiar było tym razem dużo mniej. Front znów się nie przesunął.

Trzeci i ostatni atak na tym odcinku frontu przeprowadzono w nocy z 6 na 7 lipca 1915 roku. Ponownie szerokość chmury gazowej wynosiła ok. 12 km. Po przejściu przez pierwszą linię okopów zostały one przez siły niemieckie zdobyte. Ale na bardzo krótko, ponieważ zaraz wiatr zmienił kierunek i chmura zawróciła. Oficjalnie strona niemiecka podała podała liczbę 1200 żołnierzy poległych w wyniku działania chloru. Wszyscy zmarli pozostali w okopach i tak ich zasypano by ukryć całą sprawę przed resztą żołnierzy armii niemieckiej. Ekshumacji dokonano dopiero po 20 lipca 1915 roku gdy armia rosyjska wycofała się obawiając się okrążenia.

Pozostały tylko groby. Ogólnie liczbę poległych w wyniku stosowania broni chemicznej szacuje się na kilkanaście tysięcy (do 20 tys.), brak jest dokładnych rachunków. Największymi mogiłami pozostają te z Guzowa, Miedniewic i Wiskitek powstałe po pierwszym ataku.

Materiały zebrał Bartłomiej Grabowski, źródła:
  1. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego.
  2. S. Kaliński, Bolimów 1915, Wydawnictwo Bellona 2015.
  3. J. Pajewski, Historia Powszechna 1871-1918, Warszawa 1996.
  4. http://groby.radaopwim.gov.pl/grob/11205/





1J. Pajewski, Historia Powszechna 1871-1918, Warszawa 1996, s. 328.

2 komentarze: