Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paulina Kaczmarek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paulina Kaczmarek. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 listopada 2017

Cmentarzysko z początku XX wieku w Polanowicach

Na wschód od Polanowic znajduje się niewielki las liściasty. W lesie tym, od strony północnej można natknąć się na pozostałości starego cmentarza. Wśród leśnych zarośli znaleźć można fragmenty bramy wejściowej i nagrobków, a uwagę przykuwa wysoki drewniany krzyż.

Cmentarz ten powstał na początku XX wieku. Polanowice wraz z całą okolicą były wtedy pod zaborem pruskim. Cmentarz założył Walter von Gierke, właściciel majątku Polanowice od 1897. Walter był bratem Otto von Gierke, znanego niemieckiego prawnika i historyka1. Walter miał 6 dzieci, ich imiona to: Hans, Liselotte, Eva, Ernestine, Ilse i Fritz2. I właśnie z Ilse jest związane powstanie cmentarza.

Otóż Ilse, urodzona w 1903 r., zmarła pod koniec listopada 1905 roku na błonicę (dyfteryt). Pod koniec XIX w. i na początku XX wi. błonica była najczęstszą przyczyną zgonów wśród dzieci, a naukowiec, który znalazł na nią lekarstwo, został pierwszym laureatem Nagrody Nobla z medycyny3. Jak wynika ze źródeł, Ilse została najpierw pochowana na na tzw. „cmentarzu cholerycznym”, leżącym przy drodze z Kruszwicy do Polanowic, na wysokości miejscowości Rzepowo. Jednakże, Walter postanowił dla celów rodzinnych stworzyć niewielki cmentarz, właśnie w miejscu w którym obecnie jest las. Na mapie z 1911 r. niewielki cmentarz sąsiaduje z zabudowaniami cegielni, która została wyburzona po II wojnie światowej. Widać na niej również oznaczenie „cmentarza cholerycznego” po drugiej stronie drogi Kruszwica-Polanowice.

Poniżej zamieszczamy tłumaczenie przemowy Waltera von Gierke z 1906 r., która to mowa została wygłoszona podczas otwarcia cmentarza w Polanowicach. Słowa zapisane przez Waltera pozwalają nam poczuć atmosferę majowego dnia 1906 r., ból rodzica z powodu śmierci dziecka i dumę z powodu ufundowania cmentarza. Uwagę zwraca też uniwersalne przesłanie związane z wiarą w Boga i radzeniem sobie ze stratą bliskich.

Przemówienie na otwarcie cmentarza w Polanowicach wygłoszone 6 maja 1906 r.

Droga wspólnoto ewangelicka Polanowic! Stoimy na ziemi, która służyła rolnictwu od stuleci. Przez wieki pługi orały, a ciężko pracujące ręce siały i zbierały, a i ta nie całkiem urodzajna gleba przyczyniała się do karmienia ludzkości.

Teraz postanowiłem ten mały kawałek ziemi przeznaczyć na rzecz innego celu i święty dreszcz przechodzi przez nasze członki, kiedy uświadomimy sobie, że tutaj, gdzie jeszcze w ubiegłym roku, pełni niepokoju z powodu potoków wody lejących się z nieba, zbieraliśmy plon, gdzie jeszcze zostały pociągnięte bruzdy pod nowe plony, gdzie nasza stopa stąpała nieuważna, że tu – ach, kto wie, jak szybko – nasze ciała znajdą wieczny odpoczynek; bo oto mamy cmentarz. Cmentarz!

Jakże nieskończenie podniośle brzmi słowo "cmentarz"! Miejsce pokoju. Tak, powinni zaznać pokoju Ci, których tu odprowadzamy! Pokój i odpoczynek od pracy i trudów życia, walki i trosk!

Ale pokój powinien spływać na tych, którzy są ciężko naznaczeni cierpieniem i przychodzą tutaj, aby upamiętnić tych, którzy byli im drodzy w życiu. I nic nie powinno zakłócać tego spokoju, także nieokiełznany ból, który tak jak tutaj przejawia się w zbyt głośnych lamentach i zawodzeniu, tak że ledwie słyszy się słowa duchownego. To nie jest prawdziwy smutek, moi drodzy.

Prawdziwy ból zamyka każdy bezgłośnie w swoim wnętrzu. Niech łzy płyną, dał nam je Bóg, aby łagodzić cierpienie, ale nie dopuszczajcie do siebie nieokiełznanego bólu. I nie myślcie, że gdy grób zamyka się nad jednym z waszych bliskich, każda więź ulega aż po kres żywota zerwaniu i musicie czekać na błogosławione spotkanie po śmierci. Nie dzieła i słowa tych, których rzeczywiście kochaliście i którzy byli wam drodzy, żyją i trwają w was i dokoła was. Odwiedzajcie tylko to miejsce i rozmawiajcie z nimi z miłością.

To, co jest w nich nieśmiertelne, będzie was otaczało i da wam odpowiedź. Wy kobiety, które straciłyście przedwcześnie mężów, idźcie do ich grobów i pytajcie: Czy prowadziłyśmy dom zgodnie z waszą wolą, czy wychowujemy nasze dzieci na bogobojnych ludzi? Odpowiedzą w waszym sercu i wrócicie do domu pocieszone i w pokoju. Wy dzieci, które musiałyście złożyć do ziemi ciała waszych rodziców, padnijcie nad ich grobami na kolana i proście, aby pomogli wam stać się porządnymi i dobrymi ludźmi.

Jeśli wasza modlitwa była żarliwa, a postanowienie mocne, prośba z pewnością wam pomoże. A wy, rodzice, którzy musieliście tu przynieść wasze ukochane dziecię, gdy w waszej wstrząsanej bólem duszy pobrzmiewa jeszcze pytanie: DLACZEGO? Dlaczego? Przyjdźcie do tego miejsca. Dopiero tu odnajdziecie waszego Boga, wasze boleściwe serce powoli podźwignie się, a wasze umysły z czasem ponownie zaznają spokoju i ukojenia..

Ale nie przychodźcie z pustymi rękami, przynieście zieloną gałązkę, bukiet polnych kwiatów zebranych przy drodze, dzbanek wody, kiedy jest sucho, aby napoić spragnione rośliny. Są to małe dary, a jednak radują dusze zmarłych; i także takie zewnętrzne gesty uświęcają bardziej te chwile i dają więcej ukojenia.

Podzieliłem ten cmentarz na dwie części, nie po to, żeby wytyczyć między nami granicę wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Ale ponieważ zdecydowałem, że majątek na zawsze pozostanie w rękach mojej rodziny, chciałbym oczywiście, aby groby poszczególnych pokoleń były koło siebie.
Pierwszym cichym mieszkańcem tego spokojnego zakątka jest moje biedne dziecko, które zabrała mi zeszłej jesieni podstępna choroba – zerwany przedwcześnie pąk. Muszę znów zakłócić jej pokój. Niech teraz spoczywa w spokoju!

Cmentarz [na co dzień] będzie zamknięty, a klucze będą się znajdowały u mistrza cegielni Klumpa, który będzie również sprawował nadzór na tym miejscem.

A teraz przekazuję Ci, droga polanowicka wspólnoto, ten cmentarz. Miejmy nadzieję, że minie jeszcze wiele czasu, zanim wprowadzi się tu pierwszy człowiek, który ucichł i zamilkł. Ale ta chwila musi jednak nadejść, a wtedy, proszę was, utrzymujcie swoje groby w porządku, aby ten cmentarz był jednym z klejnotów Polanowic. A teraz proszę pastora o poświęcenie. Walter von Gierke. 19064.



Opracowanie i fot. Paulina Kaczmarek, Nadgoplańskie Towarzystwo Historyczne, przypisy:

2Luise Joubert, Why are we here? http://archive.is/05lVv

niedziela, 4 października 2015

Dzieje rodziny von Gierke – właścicieli majątku Polanowice w latach 1897-1945

Polanowice – jak wiele wspomnień mamy z tej pięknej posiadłości!” wspomina Luise Joubert, wnuczka Waltera von Gierke, właściciela majątku Polanowice w latach 1897-1945.

Kim była rodzina von Gierke, której własnością był majątek Polanowice? Walter Gierke urodził się w 1854 r. w Bydgoszczy (niem. Bromberg). Był synem Juliusa Gierke, prezesa Królewskiego Sądu Apelacyjnego w Bydgoszczy, prawnika i ministra w rządzie pruskim. Rodzina Gierke pochodziła ze Szczecina (niem. Sttetin), choć korzenie jej sięgają czeskiej Bohemii. Dziadek Waltera prowadził w Szczecinie sklep z wyrobami z jedwabiu. Jego brat Otto w wieku 20 lat obronił doktorat z prawa.


Walter od dziecka był zainteresowany rolnictwem. Skończył szkołę rolniczą i przez kilka lat pracował jako zarządca majątków. Dzięki inwestyjom, kupił ziemię niedaleko Poznania. Dobre wyniki finansowe i pomoc brata, pozwoliły mu kupić w 1897 r. dużą posiadłość Polanowice (niem. Polanowitz), a w 1912 r. Łojewo (w Prowincji Poznańskiej należącej do Prus). Jako jeden z najbogatszych właścicieli ziemskich w okolicy, z sukcesem rozwijał gospodarstwo. Posiadał również kamienicę w Inowrocławiu i udziały w Cukrowni mątewskiej. Przed kupnem majątku Polanowice poślubił Luise Schwedler. Miał z nią potem ośmioro dzieci: Hansa, Konrada, Liselotte, Evę, Ernestinę, Ilse i Fritza.

W 1910 r. rozbudował pałac w Polanowicach, dobudowując między innymi małą wieżyczkę z której mógł podziwiać swoją posiadłość. W tym samym roku otrzymał za swoje zasługi w rozwoju gospodarczym od państwa pruskiego dziedziczny tytuł szlachecki (od tego czasu mógł przed swoim nazwiskiem używać przedimka „von”). Jak napisano w lokalnej gazecie „Kujawische Bote”, Walter był człowiekiem zawdzięczającym wszystko wyłącznie sobie, swoim zdolnościom i własnej pracowitości. Nadanie tytułu szlacheckiego przypieczętowane zostało dużą uroczystością w Polanowicach. Gościła na niej cała rodzina i przyjaciele. Między innymi jego sławny brat Otto, autor szeregu książek i ustaw, wykładowca uniwersytetów we Wrocławu (niem. Breslau), Heidelbergu i Berlinie, który później również za zasługi na polu naukowym otrzymał dziedziczny tytuł szlachecki.

Luise wspomina, że Polanowice były „cudowną posiadłością”, która w czasie lata gościła wielu członków rodziny i przyjaciół. W 1906 r. Walter stworzył mały cmentarz w granicach parku otaczającego pałac. „Chciał, by posiadłość była zawsze w rękach rodziny i by umarli byli również blisko rodziny”. Pochował na nim córkę Ilse, która zmarła na błonnicę w 1905 r. i syna Karla, który zmarł przy narodzinach w 1909 r.

W 1914 r. wybuchał I wojna światowa. Do wojska zostali powołani synowie Waltera oraz Polacy zatrudnieni w majtku. W tym też czasie do pracy w Polanowicach trafili jeńcy wojenni. Po zakończeniu I wojny światowej, w 1918 r. na mocy Traktatu Wersalskiego Prowincja Poznańska stała się częścią niepodległej Polski. Pomimo zmian politycznych, Walter kontynuował prowadzenie gospodarstwa rolnego.

Walter von Gierke zmarł dość nagle w 1925 r. Po śmierci ojca, najstarszy syn Hans Gieke odziedziczył majątek i zajął się gospodarstwem. Konrad otrzymał w spadku Łojewo. Hans wraz z żoną Liselotte i trójką dzieci przeniósł się z oficyny do pałacu. Jak wynika z listów rodzinnych, Hans nie cieszył się opinią dobrego gospodarza. Nie potrafił dobrze zarządzać majątkiem. Zdaniem rodziny inwestował w zbędne ich zdaniem duże budynki w gospodarstwie.

Małżeństwo Hansa nie należało do szczęśliwych, Hans wkrótce rozwiódł się z Liselotte i ożenił z ponownie z Marią Antonią Gościńską (Mia) w żyłach której płynęła polska i niemiecka krew. Drugie małżeństwo Hansa nie spodobało się ani jego matce, ani bratu Konradowi, który sympatyzował z Nazistami. Jak wspomina Luise, bracia nie rozmawiali ze sobą. Konrad był zazdrosny o to, że Hans przejął cały majątek, nie podobało mu się też że przyjął polskie obywatelstwo i przyjaźnił się z Polakami. Jak wynika ze wspomnień, Konrad nie chciał mieszkać w Polsce, dlatego też przed wojną kupił posiadłość w Austrii. W swoim majątku w Łojewie bywał od czasu do czasu gdy wymagały tego sprawy gospodarstwa.

W latach 1930. Hans von Gierke zaczął polonizować się. Twierdził, że żyje z Polakami na polskiej ziemi. Zaczął uczyć się polskiego języka, używać polskiego odpowiednika swojego imienia (Jan) i uczestniczyć w uroczystości ważniejszych świętą kościelnych. Od 1925 roku Hans von Gierke był sołtysem Polanowie, często uczestniczył w życiu społecznym mieszkańców. Był żywo związany z strażą pożarną, odziałem dla chorych i innych ważniejszych placówek. W 1934 roku założył prorządowy Związek Strzelecki.

Ostatniemu właścicielowi Polanowic mieszkańcy wsi zawdzięczają to, że w pierwszych dniach wojny Niemcy nikogo nie aresztowali. Z sympatii dla Polaków pomagał także uciekinierom zza Gopła, którzy nocowali w jego majątku. Otrzymali nie tylko dach nad głową, ale także żywność. Na potrzeby wojska polskiego oddał konie i samochody, za co został aresztowany przez władze nazistowskie osadzony w Inowrocławiu, gdzie nocą z 22 na 23 października 1939 roku został rozstrzelany wraz z grupą polskich więźniów. Rodzina nic nie wiedziała o jego śmierci aż do 1945 r. Była przekonana, że trafił do obozu koncentracyjnego, podobnie jak jego żona Mia (Mia została wyzwolona z obozu w 1945 r.). Po tym jak Hans zniknął z Polanowic, jego pierwsza żona Liselotte wróciła z Berlina do Polanowic i podjęła się zarządzania majątkiem. Jak mówią świadkowie, była dobrą zarządczynią. Po tym jak armia radziecka wkroczyła do Polski musiała uciekła wraz z dziećmi do Niemiec. Również matka Hansa w 1945 r. uciekła do Wernigerode w Niemczech, gdzie zmarła w 1949 w wieku 81 lat.


Jak potoczyły się losy córek Waltera i Luise? Najstarsza Liselotte poślubiła oficera armii niemieckiej, zmarła w 1968 r. Eva ukończyła liceum w Inowrocławiu, a w 1919 r. wyszła za Hermanna Loeniga, Niemca pochodzenia żydowskiego. Młoda para osiadła w Berlinie, ale w 1933 r. Hermann został wyrzucony z pracy za swoje pochodzenie. Wkrótce rodzina osiadła w Windhoeck (obecnie Namibia). Najmłodsza Tina wyszła za pastora, który prowadził zajęcia na uniwersytecie w Poznaniu. Przed wojną często odwiedzała z dziećmi swoją matkę w Polanowicach. Historia również dla niej nie była łaskawa - we wrześniu 1939 r jej mąż został zabity przez Polaków. Tina w 1945 r. uciekła z dziećmi do Niemiec i zamieszkała w Ansbach.

A jak potoczyły się losy Konrada i Fritza? Konrad w wyniku wojny stracił cały majątek i musiał uciekać wraz z rodziną do Halle. Jego żona zmarła w 1943. Nie jest jasne jak Konrad trafił do Dortmundu. Tam znalazł pracę w pralni i wkrótce poślubił młodą wdowę, która była jego pracodawczynią. Fritz, jako najmłodsze z dzieci Waltera, urodzone i wychowane w Polsce trafił w 1939 r. do więzienia za spekulacje wojenne. Wysłany na front, trafił do Związku Radzieckiego. Po wojnie poślubił Rosjankę Nadię i zamieszkał w Polsce.

Podsumowując, burzliwa historia XX wieku odcisnęła swoje piętno na rodzinie von Gierke. Walter von Gierke kupując majątek Polanowice w 1897 r. nie mógł wiedzieć że po 20 latach znajdzie się on w granicach wolnej Polski. Również jego dzieci, które dzieciństwo i młodość spędziły w Polanowicach, nie uniknęły okrucieństwa wojny, a nowe życie po wojnie musiały budować z dala od rodzinnych, kujawskich ziem.


Opracowanie Paulina Kaczmarek na podstawie wspomnień Luise Joubert, wnuczki Waltera von Gierke: