Począwszy
od jesieni 1944 roku rozpoczęły się pierwsze
przemieszczenia/ucieczki cywilnej ludności niemieckiej na zachód.
Plan ewakuacji opracowany w sztabie Alberta Forstera zatwierdzony
został już 4 września 1944 roku. Propozycję Forstera całkowicie
zlekceważył Gauleiter Prus Wschodnich (Erich Koch), który
twierdził, że jego teren nie musi być objęty ewakuacją, ponieważ
nie będzie zdobyty przez Armię Czerwoną. Obowiązywał nakaz
trwania w miejscu, a samowolna ucieczka była karana jak dezercja.
Jednak coraz liczniejsze grupy uciekinierów i ewakuowanych,
napływające od jesieni 1944 roku do Elbląga i Gdańska z innych
obszarów (np. Niemcy z Litwy), powodowały coraz większe
zakłócenia, pogarszając i tak trudną sytuację miejscowej
ludności. Wymaga podkreślenia, że decyzje o Rettungsaktion
(operacja
ewakuacyjna), które podjęły władze niemieckie, były zdecydowanie
spóźnione - ogłoszone zaledwie na trzy dni przed ewakuacją, w
styczniu 1945 roku. Ewakuacja Prus Wschodnich była częścią
militarnej operacji "Hannibal"
trwającej pomiędzy połową stycznia a majem 1945 roku. W
jej trakcie opuściło Prusy około 2 mln Niemców.
Ludność
niemiecka do ostatniej chwili była łudzona nazistowską propagandą
i mrzonkami o zwycięstwie, nie była zupełnie przygotowana do
ewakuacji. Kiedy zbliżała się Красная
Армия podjęto
ewakuację, która przekształciła się w paniczną ucieczkę.
Przed
wojną w Kruszwicy i okolicach stosunki polsko-niemieckie nie były
tak złe, jak w innych rejonach Polski. Wielu Niemców czuło się, w
okresie międzywojennym Polakami o korzeniach niemieckich. Tak o
sobie mówił Hans Gierke, czy Werner Schack, który gościł w
naszym mieście na przełomie września i października 2015 r.
Podobnie było z rodziną Koszyk i Luchen.
Nadgoplańskie
Towarzystwo Historyczne przeprowadziło w tym czasie szereg wywiadów
ze starszymi mieszkańcami miasta. Kiedy gościliśmy 2.X 2015 roku u
pani Marii Borówka (90 lat na fot. wraz z Władysławą Nowaczyk, Kruszwica 1942 r.) wysłuchaliśmy historii dotyczącej
naszych stron, Kruszwicy. Interesowały nas wydarzenia dotyczące II
wojny światowej, a także migracji Niemców u schyłku wojny,
wejścia Armii Czerwonej do miasta i późniejszych losów obu rodzin
– Schacków i Borówków. 10.X u państwa Mila.
Rodzina
pana Wernera od pokoleń zamieszkiwała okolice Kruszwicy. W
Chełmcach urodziła się jego babka. Dziadek
był artystą
– wspominał nasz rozmówca. Ich rodzina prowadziła sklep z
tabaką, przy Rynku 19. Ojca wspomina pan Werner jako surowego, ale
też dobrego gospodarza i handlowca. Przed wojną ojciec, mistrz
piekarski prowadził Piekarnie, do Kruszwicy przeprowadzili się w
czasie wojny i zajęli dom na ul. Rynek 19.
Znajomość
obu rodzin rozpoczęła się, gdy Maria, pieszczotliwie zwana „Mysią”,
próbując zostać w Polsce musiała znaleźć zajęcie – pracę.
Od 1942 r. zatrudniona była u Schaków. Zajmowała się głównie
opieką nad młodszym rodzeństwem Wernera. Polaków, którzy nie
pracowali czekały wywózki do Rzeszy.
Rodzina
Schack tuż przed wejściem Rosjan, można powiedzieć, że na
ostatnią minutę, uciekła z Kruszwicy. Dzieci związane z „Mysią”
nie chciały jej zostawiać, po długich sporach z rodziną dziewczyna
zgodziła się towarzyszyć im w podróży do Niemiec.
W wielu wspomnieniach opisuje się drastyczne sceny uciekinierów umierających z zimna przy ponad 20-stopniowym mrozie, z głodu i wycieńczenia. W pamięci trwają sceny, jak tysiące uciekinierów próbuje wsiąść na przeładowane statki, sceny przeprawiających się przez zamarznięty Zalew Wiślany, który był ostrzeliwany przez radzieckie działa, armaty czołgów i samoloty. Wozy i sanie ludności cywilnej: starców, kobiet i dzieci, którzy tysiącami ginęli na lodowej pustyni lub wpadając do przerębli wyrąbanych siłą bomb i pocisków artyleryjskich, błyskawicznie umierali w lodowatej wodzie.
Niemców
postanowiono wysiedlić z terenów przyłączonych do Polski w jak
najkrótszym czasie i zasiedlić je Polakami - wysiedlonymi z terenów
Związku Radzieckiego i osadnikami z Polski centralnej.
W dniu 25 czerwca 1945 roku Generalny Pełnomocnik Rządu RP dla Ziem Odzyskanych Edward Ochab, wydał instrukcję w sprawie zasad wysiedlania ludności niemieckiej. W pierwszej kolejności nakazano wysiedlić Niemców z miast, a w razie trudności czasowo należało ich zatrudnić w folwarkach przy pracach żniwnych (zarządzenie wyszło miedzy 1 a 10 lipca). O wysiedleniu Niemcy powinni być powiadomieni nie wcześniej jak 24 godziny przed opuszczeniem domów i mogli zabrać jedynie bagaż podręczny. Aby zapobiec szabrownictwu i dewastacji pozostawione mienie należało jak najszybciej przekazać Polakom. W praktyce nie uniknięto szabrownictwa i szukano innych rozwiązań. W dniu 20 sierpnia 1945 roku wyszło rozporządzenie, aby najpierw sprowadzić osadników polskich, a następnie odprowadzać pod eskortą właścicieli niemieckich. Do 8 marca 1946 roku pozbawiano majątku również byłych obywateli niemieckich pochodzenia polskiego.
W dniu 25 czerwca 1945 roku Generalny Pełnomocnik Rządu RP dla Ziem Odzyskanych Edward Ochab, wydał instrukcję w sprawie zasad wysiedlania ludności niemieckiej. W pierwszej kolejności nakazano wysiedlić Niemców z miast, a w razie trudności czasowo należało ich zatrudnić w folwarkach przy pracach żniwnych (zarządzenie wyszło miedzy 1 a 10 lipca). O wysiedleniu Niemcy powinni być powiadomieni nie wcześniej jak 24 godziny przed opuszczeniem domów i mogli zabrać jedynie bagaż podręczny. Aby zapobiec szabrownictwu i dewastacji pozostawione mienie należało jak najszybciej przekazać Polakom. W praktyce nie uniknięto szabrownictwa i szukano innych rozwiązań. W dniu 20 sierpnia 1945 roku wyszło rozporządzenie, aby najpierw sprowadzić osadników polskich, a następnie odprowadzać pod eskortą właścicieli niemieckich. Do 8 marca 1946 roku pozbawiano majątku również byłych obywateli niemieckich pochodzenia polskiego.
Na
terenie Kruszwicy, większą część majątków przejął skarb
państwa. Polacy zaczęli wracać do miasta. Podobnie było z panią
Marią, która pragnęła powrócić do domu. Wracali bydlencymi,
przepełnionymi wagonami. Brakowało wody i żywności, tylko dzięki
dobroci chłopskiej rodziny, która ją dokarmiała udało jej się
przeżyć. W wagonach okradano powracających Polaków. Sprawcami byli
przeważnie żołnierze rosyjscy. Chciałam
tylko wrócić do domu
– mówiła pani Maria – okradli
mnie ze wszystkiego, kiedy przybyłam do Kruszwicy to już nic nie
miałam. Dom również został zszabrowany. Czego nie ukradli to
zniszczyli, nawet kościół na Rynku. Potwierdził
te wydarzenia pan Jerzy Uklejewski we wcześniejszym wywiadzie z NTH.
Mówił, że żołnierze ciągnęli wieże kościoła
ewangielickiego, przywiązaną do czołgu, następnie kościół był
systematycznie rozbierany przez mieszkańców, aż nie pozostała ani
jedna cegła.
Nie
można usprawiedliwić zmuszenia Niemców do ucieczki i wysiedlenia,
tak jak i zamykania ich w obozach pracy, w czasie kiedy nowo powstały
rząd po wojnie pracował nad ustawami z tymi zagadnieniami
związanymi. Jest to godne potępienia postępowanie, okrucieństwo
wobec ludności niemieckiej.
Wysiedlenia
Niemców dokonały się na podstawie umowy poczdamskiej zawartej w
1945 roku między przywódcami koalicji antyhitlerowskiej, tzw.
wielkiej trójki. Z chwilą wejścia w życie tej umowy władze
polskie musiały przestrzegać standardów międzynarodowych w
zakresie wysiedleń, co podlegało kontroli międzynarodowej.Zwrócono
się do władz Polski, Czechosłowacji i Węgier o zawieszenie
dotychczasowych (dzikich) wysiedleń, do czasu opracowania przez
Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec (dalej: SRKN) ramowego programu
przesiedleń i zawarcia stosownych umów. SRKN zatwierdziła plan
przesiedlania Niemców już w dniu 20 listopada 1945 roku.Dalszą
podstawę wysiedleń stanowiły umowy zawarte pomiędzy rządem
polskim a RAW w Niemczech z 5 maja 1946 roku (kolejne były
podpisywane w 1947, 1948, 1949, a także z NRD w 1950 r.) oraz
polsko-brytyjska umowa z 14 lutego 1946 roku. Niemców z terenów
przejętych przez Polskę wysiedlano do brytyjskiej (2/3
wysiedlonych) i radzieckiej (1/3 wysiedlonych) strefy okupacyjnej.
Faktem jest, że po zakończeniu działań wojennych, a przed podpisaniem postanowień poczdamskich, odbywały się tzw. dzikie wysiedlenia. To one pozostawiły te najgorsze wspomnienia uciekinierów niemieckich, rzucając cień na cały problem wysiedleń.
Musimy
zatem pamiętać, że wysiedlenia były w dużej mierze konsekwencją
polityki międzynarodowej, polityki germanizacyjnej prowadzonej przez
Niemcy do 1945 roku oraz fakt, że polityka ta była akceptowana i
wspierana przez większość ówczesnego społeczeństwa
niemieckiego. Skutkowało to tym, że w społeczeństwie polskim
występowały silne nastroje antyniemieckie, a wielu ludzi dążyło
do rewanżu za krzywdy i upokorzenia jakich doznali z winy
niemieckiej.
Pewna
część ludności rodzimej opuściła swoje siedliska pod koniec
wojny, podczas ewakuacji zarządzonej przez władze niemieckie oraz z
falami ucieczek. Ci, którzy pozostali byli traktowani przez Armię
Czerwoną i polskie władze tak samo jak ludność niemiecka, tzn.
często byli ofiarami rabunków, gwałtów i mordów, przetrzymywano
ich w obozach pracy i wywożono do łagrów w Związku Radzieckim.
Później część z nich dobrowolnie, a część z przymusu –
przez brak możliwości przejścia restrykcyjnego procesu
sprawdzającego polskość (rehabilitacja i weryfikacja
narodowościowa) – wyjechała do okupowanych Niemiec.
W styczniu 1945 r. na Kujawach pojawiła się Armia Czerwona. Propagandowe wyzwolenie było początkiem późniejszej polityki okupacyjno-wyniszczającej Polskę. Z wywiadu 10.X 2015 r. w Sławsku Wielkim dowiedzieliśmy się, od państwa Mila, jak zachowywali się Rosjanie, tuż po wkroczeniu 21 stycznia do Kruszwicy i okolic.
Im
bliżej Berlina była AC tym częściej dochodziło do grabieży,
rozboju i gwałtów. Przejmowali
domy, jak swoje, na plebani rozlokowali się oficerowie, a u nas
zwykli szeregowcy
– mówił nasz rozmówca pan S. Mila. To
nie było wojsko, i daleko im było od dyscypliny, w zasadzie to bali
się tylko NKWD. Nie patrzyli na wiek, brali i gwałcili, czy to
dziewczynka, czy staruszka. To była dzicz, ludzie pozbawieni oporów.
Raz głodni, zabrali świniaka i wrzucili go do ognia, po czym
rozpruli mu flaki, z wnętrz wypadły młode, nie przeszkadzało im
to w piciu i zjedzeniu. Rosjanie
przebywali w Sławsku tydzień, po nich przechodziły następne fale.
W późniejszym okresie szli na wschód, pędząc ze sobą krowy i
wozy wypełnione skradzionymi łupami wojennymi. Brali
wszystko co złote, nawet pozłacane klamki od drzwi, nie byli zbyt
bystrzy – mówił
dalej mieszkaniec Sławska. Milowie posiadają bogatą historię,
drzewo geneologiczne, które mieliśmy zaszczyt oglądać, sięga
drugiej połowy XVIII w. Wielu ich przodków i członków rodziny
walczyło w czasie wojny. Władysław Mila był żołnierzem Armii
Krajowej, Kazimierz Mila był ułanem zginął 17 października w
Piaskach, gdy w czasie niemieckiego ataku, w podróży z taborem.
Śmiało możemy powiedzieć, że wyzwolenie rosyjskie to fikcja. Z żalem patrze, jak w niektórych mediach, nawet stosunkowo niedawno promuje się dawną propagandę. Nie było żadnej wolności po wkroczeniu sowietów do Polski. Na Kujawach Rosjanie nie widzieli większej różnicy między Polakiem, a Niemcem. W samym Gnieźnie procent gwałtów był przerażający. Wiele kobiet było gwałconych kilka razy. Dochodziło do gwałtów zbiorowych, nie zależnie od wieku. Brudni żołnierze radzieccy rozpowszechniali choroby weneryczne, którymi zarażali zgwałcone kobiety. To właśnie na podstawie zgłoszeń o chorobie, lub ciąży wiemy do jak wielkiej procentowo ilości przemocy seksualnej dochodziło na terenie Kujaw. Ile kobiet zdecydowało się odebrać sobie życie, a ile zdecydowało się na aborcję, tego nie sposób obliczyć. Niemcy nikogo tak się nie bali jak wkraczającej Краснаu Арми.
Nie
tylko Niemcy odczuwali niepokój. Nasi rodacy przebywający na
uchodźctwie także mieli spory dysonans. Wracać, czy nie wracać? W
maju 1945 r. w Europie Zachodniej znajdowało się około 1,3 mln
Polaków, nie licząc żołnierzy PSZ. Około 1 mln osób wyzwolono w
zachodnich częściach Niemiec, a 250 tys. we Francji, Belgii i
Holandii. Cywilna kolonia polska w Londynie liczyła około 50 tys.
osób. Polacy na Zachodzie stanęli w obliczu dramatycznego pytania:
wracać do Polski opanowanej przez ZSRR czy pozostać na Zachodzie?
Za powrotem przemawiały względy uczuciowe i zawodowe. Uświadamiano
sobie bowiem, iż siedziby narodu nie da się przenieść i że jego
los związany być musi z krajem między Niemcami i Rosją. Polacy na
Zachodzie nie mogli się jednak pogodzić z ujarzmieniem ojczyzny.
Mimo obaw, podsycanych wiadomościami o terrorze w kraju, część
Polaków podjęła decyzję o powrocie. W 1945 r. repatiowało się
do kraju około 400 tys. osób, w 1946 r. - 370 tys., a w 1947 r.
dalsze kilkadziesiąt tysięcy.
Materiał
powstał na podstawie wywiadów NTH z mieszkańcami Kruszwicy, a także
źródeł:
- W. Roszkowski, Historia Polski 1914-2001, Warszawa 2001.
- Dzieje Polski, Atlas ilustrowany, Warszawa 2008, s. 447-450.
- J. Szaflik, Historia Polski 1939-1947, Warszawa 1987.
- Kruszwica zarys monograficzny, pod red. J. Grześkowiaka, Toruń 1965.
- B. Grabowski, Okupacja Niemiecka w Kruszwicy 1939-1945 r. http://kruszwicahistoria.blogspot.com/2015/07/okupacja-niemiecka-w-kruszwicy-1939.html
- B. Grabowski, felieton w MojaKruszwica.pl http://mojakruszwica.pl/index.php/felietony/202-czym-dla-kruszwicy-jest-dzien-21-stycznia-1945
- Fot. 2 i 3 pochodzą ze zbiorów pani Marii Borówek. Pozostałe wikipedia.
Bardzo ciekawy i dobry art. Są dwa błędy w treści, min niedokończone zdanie. Dziękuję za niego
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i dobry art. Są dwa błędy w treści, min niedokończone zdanie. Dziękuję za niego
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Unikatowe zdjęcia. Powinniście to puścić do druku. Serdecznie pozdrawiam z Chojnic, gdzie doświadczenia kontaktów z Armią Czerwoną były bardzo podobne.
OdpowiedzUsuń