Grób katolicki na cmentarzu, zamordowanego w czasie II Wojny Światowej, w 1945 r. Estończyka, niemieckiego pochodzenia
Groby na cmentarzu, niezidentyfikowane
Wejście na cmentarz
Fragment ogrodzenia w betonowym fundamencie. Ogrodzenie niegdyś otaczało cmentarz w Rusinowie
Nieznany nagrobek, brak tablicy
Cmentarz XIX wieczny w Rusinowie mieścił 40 grobów. Do roku 2009 zachowało się ich 15. Czas i ludzie zatarli po nich ślady. W 2014 r. Nadgoplańskie Towarzystwo Historyczne podjęło się pracy odkrycia historii tego miejsca.
sobota, 29 sierpnia 2015
wtorek, 25 sierpnia 2015
Wielkopolanie w czasie "Potopu Szwedzkiego" 1655-1660 r.
Dnia
18 czerwca 1657 r. wojska szwedzkie wysadziły i spaliły zamek w
Kruszwicy. Szwedzi wycofywali się z miasta, które już właściwie
nie istniało. W złupionym i spalonym doszczętnie mieście ocalało
zaledwie 8 mieszczan. Okupant nie podarował nawet Kolegiacie, którą
także splądrował i ograbił ze wszystkich skarbów. Kiedy po dwóch
latach okupacji Szwedzi opuszczali Kruszwicę, aby zabezpieczyć tyły
spalili również oba mosty na Gople. Po drodze palili wsie i
folwarki. Ziemia wkrótce porosła chwastami, po wiejskich chałupach
i wiatraku pozostały zaledwie ślady, ruiny i zgliszcza. Wraz z
opuszczeniem najeźdźcy zniknęły lub zostały spalone niemal wszystkie
księgi i cała dokumentacja starostwa grodowego (ocalały zaledwie
dwie księgi). Potopowi oparła się jedynie wieża.1
Do
wojny między Rzecząpospolitą, a Szwecją doszło w 1655 r.
Pretekstem były pretensje Jana Kazimierza do tronu szwedzkiego.
Szwecja wykorzystała sytuację Polski, która prowadziła wojnę
obronną przeciw ofensywie moskiewsko-kozackiej (wojna
polsko-rosyjska).
Szwedzi
pod dowództwem Arvida Wittenberga dotarli pod Siemczyn (21 lipiec
1655 r.). Armia liczyła prawie 17 tys. żołnierzy i 72 armaty.
Przed dotarciem do polskiej granicy, wysłał do stojących pod
Ujściem wojsk trębacza z żądaniem kapitulacji. Tam zebrało się
pospolite ruszenie szlachty wielkopolskiej, prawdopodobnie 13 tys. i
1400 żołnierzy piechoty łanowej.
Wojskiem
Polskim dowodzili wojewodowie z Poznania i Kalisza (K. Opaliński i
A. K. Grudziński), po tym jak podskarbiego koronnego Bogusława
Leszczyńskiego zmogła nagle choroba i wyjechał do Wrocławia.
Piechotą łanową dowodził rotmistrz Władysław Michał
Skoraszewski. Zadaniem zgromadzonych sił wielkopolskich była obrona
przepraw na Noteci, by dać czas na przybycie sił głównych
dowodzonych przez króla Jana Kazimierza. Przeprawa pod Ujściem
miała znakomite walory obronne. Północny brzeg Noteci był
bagnisty. Mostów na Gwdzie i Noteci bronił trudno dostępny szaniec
na kępie.
Pierwsze
wezwanie Szwedów do kapitulacji Polacy odrzucili, obsadzając przy
tym przeprawy przez rzekę i zajmując tym samym dogodną pozycję do
obrony, która trochę niwelowała ogromną przewagę armii
szwedzkiej w wyszkoleniu i sile ognia. Wittenberg ustawił działa
naprzeciw polskich szańców i rozpoczął kanonadę. Piechota
łanowa, wspomagana przez ochotników, przez pięć godzin broniła
swych pozycji, które osłaniały mosty przez Gwdę i Noteć. Dopiero
gdy broniącej kępy piechocie łanowej skończyła się amunicja,
Grudziński wydał rozkaz ewakuowania załogi z szańców, oddając
Szwedom kępę.
Szwedzkie
działa rozpoczęły ostrzał artyleryjski jazdy polskiej
zgromadzonej na przeciwległym brzegu Noteci. W tym czasie, 4 km w
dół rzeki, szwedzki oddział jazdy opanował przeprawę pod
Dziembowem. Przez most przerzucono regiment gwardii pieszej. Na wieść
o rysującym się oskrzydleniu, w obozie polskim wybuchł popłoch.
Dowództwo okazało skłonność do rokowań.
Dnia
25 lipca podpisany został akt kapitulacji Wielkopolski. Po
podpisaniu kapitulacji cała szlachta, z której składało się
wielkopolskie pospolite ruszenie, zaproszona została na wystawną
ucztę mającą uczcić szwedzkie panowanie.
Podpisany
dokument przekazywał Karolowi Gustawowi pełną władzę nad
województwami poznańskim i kaliskim, całość dóbr państwowych i
kościelnych oraz miasta. Szwedzi uzyskali prawo do zaciągania
piechoty. Szlachta otrzymała gwarancję swych swobód, a na urzędy
powoływać miano tylko Polaków.
Biorąc
pod uwagę niski poziom wyszkolenia szlacheckiego pospolitego
ruszenia, utrzymanie linii Noteci, pomimo dogodnej do obrony pozycji,
było w oczywisty sposób niemożliwe. Jednak dłuższy i bardziej
zacięty opór mógł skłonić Szwedów do poszukania bardziej
odległych przepraw, a to z kolei dałoby czas Wielkopolanom na
odwrót w kierunku Torunia i połączenie swych sił z pospolitym
ruszeniem Prus Królewskich. Wittenberg nie ścigałby ich, gdyż
musiał wykonywać rozkazy królewskie, zgodnie z którymi miał
maszerować na Poznań, by opanować linię Warty i tam czekać na
armię królewską. To mogło wojskom polskim dać czas na
zorganizowanie obrony.
Kapitulacja
wojsk wielkopolskich całkowicie zmieniła sytuację, otwierając
Szwedom drogę w głąb kraju, który niemal całkowicie pozbawiony
był obrony z powodu zaangażowania wojsk koronnych w wojnie z Moskwą
i Kozakami. Jednak Wittenberg zgodnie z pierwotnymi planami zajął
bez walki Poznań i ruszył w stronę Środy, gdzie założył obóz
i czekał na przybycie armii Karola Gustawa.
Podczas
szwedzkiej okupacji, która stawała się coraz bardziej uciążliwa,
nastroje zaczęły się zmieniać. Jeszcze w tym samym 1655 roku do
walki przeciwko szwedzkim okupantom zerwała się Wielkopolska, która
jako pierwsza została opanowana i jako pierwsza zdała sobie sprawę,
że szwedzkie obietnice były kłamstwem, a Karol Gustaw nie miał
najmniejszego zamiaru sięgać po polski tron, czego dobitnym dowodem
dla szlachty wielkopolskiej były łupiestwa dokonywane przez
regularną armię szwedzką. Najpierw wystąpili ci, którzy
najmocniej odczuli skutki okupacji – a więc chłopi, mieszczanie i
drobna szlachta. Do oporu skłaniały nie tylko niezwykle ciężkie
podatki od sprzedaży płodów rolnych, z których najbardziej
uciążliwa była akcyza od sprzedaży zboża, bydła, masła, serów
i innych towarów spożywczych. Dodatkowym czynnikiem skłaniającym
do oporu były samowolne rekwizycje dokonywane przez rozsyłane po
całym kraju oddziały. Coraz liczniejsze grabieże i gwałty nie
pozwoliły mieszkańcom Polski na zachowanie dotychczasowej
bierności. Łupiestwa dokonywane na kościołach i klasztorach
połączone z rozmyślną profanacją, a do tego obrażanie uczuć
religijnych mieszkańców Polski wywołały powszechną nienawiść
do najeźdźców, która wkrótce miała doprowadzić do powszechnej
walki nacechowanej wyjątkowym okrucieństwem z obu stron.
Okupantowi
pierwsza stawiła opór Wielkopolska. Już w sierpniu doszło do
wystąpień chłopów. We wrześniu gwałty i grabieże szwedzkie
doprowadziły do samorzutnego powstania pierwszych oddziałów
samoobrony, które później przekształcić się miały w wojska
partyzanckie. Coraz częściej dochodziło do sytuacji, w których
szlachta nie pozwalała bezkarnie się ograbiać i z pomocą swych
poddanych na własną rękę tępiła niewielkie oddziały szwedzkich
grabieżców. Spośród największych magnatów wielkopolskich od
początku przeciwko Szwedom opowiadał się wojewoda inowrocławski
Jakub Hieronim Rozdrażewski.
Po
zajęciu Wielkopolski przez wojska szwedzkie, K. Żegocki założył
tuż za granicami Polski, w leżącym koło Zielonej Góry bazę,
która miała stać się podstawą przyszłych działań
partyzanckich. Śladem Żegockiego schroniło się wielu Polaków nie
chcących uznać panowania Karola Gustawa oraz oddziałów
wojskowych, które miały wkrótce dokonywać stąd wypadów przeciw
Szwedom. Pierwszym poważnym sukcesem wielkopolskiej partyzantki było
odniesione 4 października zwycięstwo oddziału Żegockiego pod
Kościanem, zakończone zdobyciem miasta. Odniesiony przez Żegockiego
sukces zachęcił innych dowódców do organizowania własnych
oddziałów partyzanckich. Na wschodzie wkrótce doszło do wydarzeń,
które znacząco poprawiły sytuację Polski. Po zapłaceniu okupu
armia rosyjsko-kozacka Chmielnickiegovzwinęła oblężenie Lwowa 8
listopada, jednak już dwa dni później została otoczona przez
potężną armię krymską chana Mehmeda IV, wspomaganą przez wojska
garnizonu polskiego z Kamienia Podlaskiego dowodzone przez pułkownika
Piotra Potockiego, Rosjan wypuszczono za okupem, za to Bohdan
Chmielnicki zmuszony został około 20 listopada do podpisania
traktatu zobowiązującego go do zerwania związków z carem i
udzielenia pomocy Rzeczypospolitej.
7
maja 1656 roku między Dziećmiarkami, Sulinem, Dębnicą,
Brzozogajem, Kłeckiem i Czechami wojska polskie dowodzone przez
Stefana Czarnieckiego, Jerzego Lubomirskiego i Jana Sobieskiego
stoczyły bitwę z armią szwedzką gen. Douglasa, dowodzoną przez
brata królewskiego księcia Adolfa Jana.
W związku z wyprawą Czarnieckiego i Lubomirskiego do Wielkopolski, której celem było wsparcie miejscowej partyzantki, król Szwecji Karol X Gustaw, który niedawno wyrwał się z niezwykle trudnej sytuacji w widłach Wisły i Sanu, nie mógł pozwolić sobie i swoim żołnierzom na zbyt długi odpoczynek. By ratować szwedzkie panowanie w zagrożonej prowincji Karol Gustaw już 17 kwietnia wyruszył z Warszawy na czele 10 000 żołnierzy. Po kilkudniowym pościgu za uciekającymi wojskami koronnymi doszedł do wnosku, że nie uda mu się zmusić Polaków do bitwy, jeśli oni sami tego nie zechcą. Z tego powodu po dotarciu 28 kwietnia do Pakości ruszył z 2000 żołnierzy[4] do Prus, by wspólnie z Gustawem Stebockiem spróbować zdobyć Gdańsk. W Wielkopolsce z resztą sił król zostawił swego brata Adolfa.
Rozłożona na północnym brzegu Noteci armia koronna na wieść o zbliżaniu się wojsk szwedzkich skoncentrowała się 3 maja w Pile. Nie wiedząc, że Karol Gustaw ruszył do Prus, Czarniecki i Lubomirski 4 maja przeprawili się na drugi brzeg Noteci pod Ujściem i ruszyli na Oborniki. Po ominięciu Poznania armia polska dotarła 5 maja do Gniezna. Adolf Jan natomiast 6 maja znalazł się w Jabłkowie koło Kłecka - 15 kilometrów na północny wschód od Gniezna. Wiedząc już, że Karol Gustaw odszedł do Prus, dowódcy polscy doszli do wniosku, że z osłabionym wojskiem szwedzkim mają szansę na zwycięstwo. Zaprzestali więc ucieczki, by doprowadzić do bitwy.
Armia
polska liczyła 10-12 tys. jazdy, 4-5 tys. pospolitego ruszenia oraz
kilka tys. rabarzy natomiast armia szwedzka składała się z ponad 5
tys. jazdy, około 1000 piechoty[2] i dużej ilości dział. Według
ułożonego przez Czarnieckiego planu bitwy przednia straż polska
(dwa pułki jazdy dowodzone przez Mariusza Stanisława Jaskólskiego
i Jacka Szemberka) miała wciągnąć Szwedów na groblę
przechodzącą przez bagnistą rzeczkę Wełniankę w pobliżu wsi
Brzozogaj. Podstęp ten miał wyprowadzić Szwedów na cztery pułki
doborowej jazdy (dowodzone przez Jana Sapiehę, Dymitra
Wiśniowieckiego, Jana Sobieskiego i Jakuba Potockiego), które
przeprawione przez rzekę stały ukryte za lasem z zadaniem uderzenia
na przechodzących przez rzekę Szwedów z dwóch stron jednocześnie
. W przypadku, gdyby uderzenie tych 4 pułków nie przyniosło
skutku, wtedy uderzyć miał sam Czarniecki.
Gdy zgodnie z planem po przejściu grobli pod Kłeckiem polska straż przednia w odpowiedzi na ogień wojsk Wrangla podjęła pozorowaną ucieczkę w kierunku przeprawy przez Wełniankę pod Brzozogajem, część żołnierzy szwedzkich spod komendy Wrangla ruszyła za uciekinierami. Plan wciągnięcia Szwedów w pułapkę nie powiódł się, gdyż dowódcy czterech ukrytych pułków widząc trudną sytuację wojsk Jakólskiego i Szemberka, zbyt wcześnie ruszyli im na pomoc. Co prawda pułki polskiej jazdy zdołały przebić się niemal do grobli pod Kłeckiem, niestety zostały zatrzymane.
Gdy zgodnie z planem po przejściu grobli pod Kłeckiem polska straż przednia w odpowiedzi na ogień wojsk Wrangla podjęła pozorowaną ucieczkę w kierunku przeprawy przez Wełniankę pod Brzozogajem, część żołnierzy szwedzkich spod komendy Wrangla ruszyła za uciekinierami. Plan wciągnięcia Szwedów w pułapkę nie powiódł się, gdyż dowódcy czterech ukrytych pułków widząc trudną sytuację wojsk Jakólskiego i Szemberka, zbyt wcześnie ruszyli im na pomoc. Co prawda pułki polskiej jazdy zdołały przebić się niemal do grobli pod Kłeckiem, niestety zostały zatrzymane.
Gdy
nadeszło prawe skrzydło szwedzkie z księciem Adolfem Janem, Polacy
wzięci zostali w dwa ognie i odcięci od głównych sił polskich,
które stały za Wełnianką. W tej sytuacji polskie pułki musiały
się ratować przed unicestwieniem i z tego powodu uciekły.
Szwedzi ścigali uciekających Polaków i jednocześnie przygotowywali się do przeprawy przez Wełniankę. Ponieważ błotnistą przeprawę pod Kłeckiem obsadziła szwedzka piechota i artyleria, Czarniecki zostawił Lubomirskiego na dotychczasowych pozycjach i sam z 5000 jazdy, w tym pułkami Witowskiego i królewskim, przeprawił się przez Wełniankę koło Dębnicy i zaatakował od tyłu złożone z rajtarów prawe skrzydło szwedzkie dowodzone przez Douglasa. Kilkakrotne szarże polskiej jazdy nie zdołały jednak złamać szyków szwedzkich, gdyż za każdym razem, gdy Polacy spychali rajtarów, powstrzymywał Polaków bardzo silny ogień muszkietów ukrytej w krzakach dragonii i dział. Opór prawego skrzydła szwedzkiego dał armii Jana Adolfa czas na konieczną zmianę frontu. Kombinując ogień z ruchem naprzód Szwedzi spychali na południe szarżującą jazdę polską. Widząc zbliżające się regimenty rajtarii i nie mogąc liczyć na szybką pomoc stojącego po drugiej stronie Wełnianki Lubomirskiego, Czarniecki późnym wieczorem rozkazał swym żołnierzom, by wycofali się na prawy brzeg rzeki. Pod naciskiem napierających wojsk szwedzkich odwrót zamienił się w paniczną ucieczkę. Polacy stracili ponad 1000 żołnierzy. Straty szwedzkie prawdopodobnie były o mniejsze.
Pamiętnikarz Mikołaj Jemiołowski zarzucił Lubomirskiemu, że nie przyszedł Czarnieckiemu z pomocą, jednak marszałek postąpił słusznie, gdyż przeprawiając się przez Wełniankę pod silnym ogniem piechoty i artylerii szwedzkiej naraziłby się na straty.
Szwedzi ścigali uciekających Polaków i jednocześnie przygotowywali się do przeprawy przez Wełniankę. Ponieważ błotnistą przeprawę pod Kłeckiem obsadziła szwedzka piechota i artyleria, Czarniecki zostawił Lubomirskiego na dotychczasowych pozycjach i sam z 5000 jazdy, w tym pułkami Witowskiego i królewskim, przeprawił się przez Wełniankę koło Dębnicy i zaatakował od tyłu złożone z rajtarów prawe skrzydło szwedzkie dowodzone przez Douglasa. Kilkakrotne szarże polskiej jazdy nie zdołały jednak złamać szyków szwedzkich, gdyż za każdym razem, gdy Polacy spychali rajtarów, powstrzymywał Polaków bardzo silny ogień muszkietów ukrytej w krzakach dragonii i dział. Opór prawego skrzydła szwedzkiego dał armii Jana Adolfa czas na konieczną zmianę frontu. Kombinując ogień z ruchem naprzód Szwedzi spychali na południe szarżującą jazdę polską. Widząc zbliżające się regimenty rajtarii i nie mogąc liczyć na szybką pomoc stojącego po drugiej stronie Wełnianki Lubomirskiego, Czarniecki późnym wieczorem rozkazał swym żołnierzom, by wycofali się na prawy brzeg rzeki. Pod naciskiem napierających wojsk szwedzkich odwrót zamienił się w paniczną ucieczkę. Polacy stracili ponad 1000 żołnierzy. Straty szwedzkie prawdopodobnie były o mniejsze.
Pamiętnikarz Mikołaj Jemiołowski zarzucił Lubomirskiemu, że nie przyszedł Czarnieckiemu z pomocą, jednak marszałek postąpił słusznie, gdyż przeprawiając się przez Wełniankę pod silnym ogniem piechoty i artylerii szwedzkiej naraziłby się na straty.
Bitwa
pod Kłeckiem wykazała, że polska kawaleria nie jest w stanie
pokonać armii szwedzkiej gdy ta dysponuje odpowiednio silnym ogniem
piechoty i artylerii. Przyznał to Czarniecki, który stwierdził, że
gdyby miał piechotę i artylerię, to wygrałby.
Armia
koronna ruszyła przez Środę w kierunku Pleszewa by w końcu 16
maja stanąć w Uniejowie na kilkudniowy odpoczynek. Tutaj wodzowie
polscy zamierzali przywrócić dyscyplinę wśród rozprzężonych
oddziałów.
Sytuacja Szwedów w Wielkopolsce i na Kujawach, pomimo zwycięstwa, nie uległa wielkiej poprawie. Wkrótce po bitwie oddziały szlachty polskiej zdobyły Leszno, Kościan, Bolesławiec i Sieradz.
Sytuacja Szwedów w Wielkopolsce i na Kujawach, pomimo zwycięstwa, nie uległa wielkiej poprawie. Wkrótce po bitwie oddziały szlachty polskiej zdobyły Leszno, Kościan, Bolesławiec i Sieradz.
Po
zaciętych bitwach, wypierano Szwedów z kraju; po śmierci Karola
Gustawa, wobec wyczerpania obu stron podpisano w 1660 r. w Oliwie
pokój - uzgodniono że Jan Kazimierz zrzeknie się praw do tronu
szwedzkiego (ale będzie królem aż do swojej śmierci) oraz że
Polska zrzeknie się szwedzkiej części Inflant.
Walka
ze Szwecją była najbardziej rujnującą Rzeczypospolitą wojną w
XVII w.
Utracono zabytki kultury narodowej i sakralnej, których nigdy nie odzyskano.
Ruina gospodarcza i osłabienie polityczne państwa doprowadziło do późniejszych rozbiorów.
Utracono zabytki kultury narodowej i sakralnej, których nigdy nie odzyskano.
Ruina gospodarcza i osłabienie polityczne państwa doprowadziło do późniejszych rozbiorów.
*Materiały
zebrał Bartłomiej Grabowski. Źródła:
- Zamek Kruszwicki, praca zbiorowa, 2014.
- Mała Encyklopedia Wojskowa, 1967.
- L. Podhordecki, Rapier i koncerz..., Warszawa 1985.
- Monografia kruszwicka, pod red. Grześkowiaka, Toruń 1965.
- B. Szymczak, Stosunki Rzeczypospolitej z Branderburgią i Prusami Książęcymi 1648-1558, Warszawa 2002.
- P. Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów, Warszawa 1985.
- L. Kubala, Wojna szwedzka w roku 1655-1656, Szkice historyczne.
- K. Jarochowski, Zdobywcy i okupanci staropolskiego Poznania, Poznań 2007.
1Za
Samuel de Pufendorf.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Księża dekanatu kruszwickiego - męczennicy obozów koncentracyjnych
Dnia 26
sierpnia 1940 roku gestapo aresztowało 200 księży z rejencji
inowrocławskiej. W dekanacie kruszwickim księża również zostali
aresztowani, wywiezieni do obozów koncentracyjnych i zamęczeni.
Tylko nielicznym udało się przeżyć. Oto ich historia.
- Brześć - ks. Dobromir Ziarniak (1906-1985), więzień obozu Dachau
Ksiądz
Dobromir Ziarniak
– autor kroniki parafialnej w Brześciu.
Urodził
się w 1906 r. w Strzałkowie, pow. wrzesiński w wielodzietnej
rodzinie kupca bławatnika Władysława i Anny z Adamskiech.
Świadectwo dojrzałości uzyskał w gimnazjum św. Jana Kantego w
Poznaniu, a po studiach w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w
Poznaniu odebrał w 1931 r. święcenia kapłańskie. W tym roku
został wikariuszem w parafii Zwiastowania NMP w Inowrocławiu.
Podczas pobytu w Inowrocławiu był kapelanem szpitalny i więziennym.
W 1936 r. został przeniesiony do Brześcia nad Gopłem, gdzie
wzniósł nowy kościół i plebanię oraz dom katolicki. W domu owym
ksiądz Dobromir prowadził Muzeum Wsi Kujawskiej. Po wybuchu II
wojny został aresztowany, trafił do obozów koncentracyjnych, m.in.
Dachau. Po wojnie pozostał w Niemczech, prowadząc pracę
duszpasterską wśród Polaków. Po powrocie do kraju pracował m.in.
W Nakle. Zmarł w Inowrocławiu w 1985r.
- Chełmce - ks. Antoni Ludwiczak (1878-1942), więzień obozu Dachau
Ks.
Antoni Ludwiczak urodził się 16 maja 1878 roku w Kostrzynie
koło Środy, w niezamożnej, wielodzietnej rodzinie pochodzenia
chłopskiego. Uzdolnienia i pracowitość chłopaka zdecydowały, że
udało mu się osiągnąć wykształcenie. Po ukończeniu szkoły
ludowej na Śródce w Poznaniu, w latach 1891-1900 uczył się w
renomowanym Gimnazjum św. Marii Magdaleny. Po maturze wstąpił do
Seminarium Duchownego, gdzie dwa lata kształcił się w Poznaniu, a
potem rok w Seminarium w Gnieźnie. W 1903 r. przyjął święcenia
kapłańskie. Były to lata kształtowania poglądów młodzieńca,
zdobywania wiedzy i formowania duchowego.
W
tatach 1903-1912, zgodnie z praktyką kościelną, młody
dwudziestopięcioletni ksiądz wikary zdobywał doświadczenie w
pracy duszpasterskiej na terenie kolejnych czterech parafii: w
Lubaszu koło Czarnkowa, w Buku niedaleko Poznania i bliżej Śląska:
w Ostrzeszowie i Ostrowie. Ten okres ukazał już wyraźne talenty
księdza i przyniósł pierwsze jego osiągnięcia na niwie
kapłańskiej i narodowej, przy parafii lubaskiej założył
bibliotekę i czytelnię, dla ludności pobliskiego Gulcza prowadził
pogadanki historyczne, dla rolników tego terenu założył
spółdzielnię zaopatrzenia i zbytu pod nazwą „Rolnik”. W
latach 1906-1907, w czasie pamiętnego strajku szkolnego dzieci
polskich, które nie chciały uczyć się religii w języku
niemieckim, z powodzeniem i uporem kierował protestem dzieci w
szkole w Lubaszu.
Przenosząc
się do Buku, zainteresowany szerzeniem oświaty i czytelnictwa wśród
ludności, rozpoczął współpracę z Towarzystwem Czytelni Ludowych
(dalej: TCL). W Ostrzeszowie prezesował już powiatowemu Komitetowe
TCL, organizował modne wtedy wiece polskie, prowadził wykłady
oświatowe, skromne biblioteczki towarzystw polskich połączył w
jedną, zasobną bibliotekę tego Towarzystwa.
Doceniając rolę TCL, w tak potrzebnej pracy organizacyjnej mającej utrwalać polskość i patriotyzm jako przeciwwagę procesom germanizacji
w zaborze pruskim, coraz aktywniej działał w tej narodowej organizacji.
W październiku 1909 r. uczestniczył w I Sejmiku TCL, w czasie którego opowiedział się zdecydowanie za unowocześnieniem form pracy zarządów i bibliotek, za zwiększeniem więzi poznańskiej centrali TCL z terenem, poparł akcję druku tzw. Telegramów narodowych i rozwinął współpracę
z Polonią na wychodźstwie w Berlinie i na zachodzie Niemiec.
Doceniając rolę TCL, w tak potrzebnej pracy organizacyjnej mającej utrwalać polskość i patriotyzm jako przeciwwagę procesom germanizacji
w zaborze pruskim, coraz aktywniej działał w tej narodowej organizacji.
W październiku 1909 r. uczestniczył w I Sejmiku TCL, w czasie którego opowiedział się zdecydowanie za unowocześnieniem form pracy zarządów i bibliotek, za zwiększeniem więzi poznańskiej centrali TCL z terenem, poparł akcję druku tzw. Telegramów narodowych i rozwinął współpracę
z Polonią na wychodźstwie w Berlinie i na zachodzie Niemiec.
W
Ostrowie, gdzie zadań do podjęcia było wiele, a społeczników
gotowych do pracy tego typu zbyt mało, prowadził wielostronną
działalność. Redagował czasopisma „Przyjaciel Dzieci” i
„Przyjaciel Młodzieży”, prowadził tez biuro porad prawnych w
Katolickim Związku Robotników Polskich, a jednocześnie coraz
szerzej kontaktował się z poznańską elitą działaczy narodowych.
Działał w sekcji kulturalnej poznańskiego towarzystwa „Straż”,
organizującej dla młodzieży polskiej z terenów zagrożonych
germanizacją wycieczki do historycznych centrów polskości, takich
jak Kruszwica, Kraków, Poznań. W Zarządzie Głównym TCL, w sekcji
planującej odczyty terenowe, programował ich tematykę i
systematycznie wzrastającą częstotliwość.
Uzdolnienia
organizacyjne ks. Antoniego Ludwiczaka i jego wyróżniająca się
aktywność przesądziła o decyzji władz TCL powierzenia mu
w styczniu 1912 r. stanowiska sekretarza generalnego.
w styczniu 1912 r. stanowiska sekretarza generalnego.
Odtąd
kierować będzie – coraz skuteczniej – pracami TCL w całym
zaborze pruskim: w Wielkopolsce, na Pomorzu, na Warmii i Mazurach, na
Śląsku, a także w Zagłębiu Ruhry w Niemczech, najważniejsze
osiągnięcia TCL, które do odzyskania niepodległości w 1919 r.
stało się najprężniejszą narodową organizacją w zaborze, to
przede wszystkim uaktywnianie kół i bibliotek terenowych TCL,
zorganizowanie stałych, fachowych kursów szkoleniowych dla
bibliotekarzy i skarbników TCL, założenie ponad 100 bibliotek TCL
w Niemczech: w Berlinie, Westfalii i Nadrenii, w Bawarii i na
Łużycach. Pod kierunkiem sekretarza generalnego TCL rozwinięto
takie formy pracy bibliotecznej jak wykorzystywanie slajdów o
tematyce narodowej, organizowano wyświetlanie filmów, organizowano
wieczornice i wystawy książek, tworzono teatry amatorskie i muzea
regionalne, uruchomiono zestawy biblioteczne ( po 100 woluminów )
przekazywane sukcesywnie bibliotekom dla urozmaicenia oferty
czytelniczej. Ks. Ludwiczak – redaguje periodyk TCL „Przegląd
Oświatowy” – wprowadził dział materiałów szkoleniowych,
wskutek czego rozszerzył krąg czytelników i zwiększył wydatnie
nakład pisma. Poza TCL działał także w Komisji Historycznej
Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i w Towarzystwie
Dziennikarzy i Literatów w Poznaniu, w którym założył archiwum.
Aktywność
duszpasterska i społeczna ks. Ludwiczaka, z uwagi na jej rezultaty,
była w latach 1910-1918 pilnie śledzona przez pruską policję i
sporządzano o niej szczegółowe raporty dla władz.
Ciekawie i pragmatycznie ks. Ludwiczak kierował Towarzystwem w okresie I wojny światowej. W latach 1914-1918, gdy działalność TCL została mocno ograniczona z powodu poboru większości bibliotekarzy do wojska, ksiądz podjął dwie ważne decyzje. Zarządził akcję zabezpieczenia mieni i księgozbiorów TCL, by nie uległy rozproszeniu i mogły, już w wolnej Polsce, służyć dalej społeczeństwu.
Zainicjował też wspaniałą akcję nazwaną „książka polska w polu dla polskiego żołnierza”, w wyniku której TCL rozsyłało ksiązki i czasopisma, książeczki do nabożeństwa i obrazki religijne do polskich żołnierzy na frontach wojny, rannym Polakom do szpitali wojskowych, do obozów internowania i jenieckich , gdzie przebywali rodacy.
Ciekawie i pragmatycznie ks. Ludwiczak kierował Towarzystwem w okresie I wojny światowej. W latach 1914-1918, gdy działalność TCL została mocno ograniczona z powodu poboru większości bibliotekarzy do wojska, ksiądz podjął dwie ważne decyzje. Zarządził akcję zabezpieczenia mieni i księgozbiorów TCL, by nie uległy rozproszeniu i mogły, już w wolnej Polsce, służyć dalej społeczeństwu.
Zainicjował też wspaniałą akcję nazwaną „książka polska w polu dla polskiego żołnierza”, w wyniku której TCL rozsyłało ksiązki i czasopisma, książeczki do nabożeństwa i obrazki religijne do polskich żołnierzy na frontach wojny, rannym Polakom do szpitali wojskowych, do obozów internowania i jenieckich , gdzie przebywali rodacy.
Wierząc
głęboko w klęskę państw zaborczych i rychłe powstanie
niepodległej Polski, prowadzi bez ustanku działalność szczególnie
aktywną:
w latach 1917-1918 w Niemczech, gdzie uczestniczy w zebraniach i wicach polonijnych i organizuje kury oświatowe. W TCL powołuje – dla Górnego Śląska w Gliwicach i w Gdańsku dla Pomorza – odrębne sekretariaty Towarzystwa. Uczestniczy w komitetach wielkopolskich, które przygotowują struktury przyszłego państwa polskiego i utrzymuje kontakty z polskim Komitetem Lozańskim w Paryżu, który na konferencji w Wiedniu z udziałem delegatów z trzech zaborów, ustala kształt nowej Polski. Zadziwiająca była aktywność księdza pod koniec wojny. Wraz ze wzrostem temperatury politycznej wśród narodu, był organizatorem przygotowań powstania wielkopolskiego w Pniewach, w których zamieszkał od 1912 roku. Utworzył polską straż miejską, oddział bojowy, uruchomił Polski Czerwony Krzyż i zespół pielęgniarek, został kapelanem oddziału powstańczego.
Z początkiem grudnia 1918 r. uczestniczył w Poznaniu w historycznym Polskim Sejmie Dzielnicowym. Podsumowując swoją dotychczasową działalność powiedział w Dortmundzie: „Robiłem wszystko, aby wszyscy stanęli godni i przygotowani wobec chwili Zmartwychwstania”, najgorliwiej umacniał świadomość tożsamości Polaków i tak potrzebny wtedy patriotyzm.
W wolnej Polsce, w tatach 1919-1922, wobec wyzwania chwili zaangażował się w działalność polityczno-narodową. Utworzył Narodowe Stronnictwo Ludowe, dla uaktywnienia wielkopolskiej wsi i małych miasteczek. Od czerwca 1919r. został wybrany posłem do Sejmu Ustawodawczego, w którym działał w sejmowej Komisji Oświaty i wygłaszał płomienne przemówienia na rzecz dostępu Polski do wybrzeża morskiego z Gdańskiem i na rzecz przynależności do państwa polskiego Warmii, Mazur i Górnego Śląska.
w latach 1917-1918 w Niemczech, gdzie uczestniczy w zebraniach i wicach polonijnych i organizuje kury oświatowe. W TCL powołuje – dla Górnego Śląska w Gliwicach i w Gdańsku dla Pomorza – odrębne sekretariaty Towarzystwa. Uczestniczy w komitetach wielkopolskich, które przygotowują struktury przyszłego państwa polskiego i utrzymuje kontakty z polskim Komitetem Lozańskim w Paryżu, który na konferencji w Wiedniu z udziałem delegatów z trzech zaborów, ustala kształt nowej Polski. Zadziwiająca była aktywność księdza pod koniec wojny. Wraz ze wzrostem temperatury politycznej wśród narodu, był organizatorem przygotowań powstania wielkopolskiego w Pniewach, w których zamieszkał od 1912 roku. Utworzył polską straż miejską, oddział bojowy, uruchomił Polski Czerwony Krzyż i zespół pielęgniarek, został kapelanem oddziału powstańczego.
Z początkiem grudnia 1918 r. uczestniczył w Poznaniu w historycznym Polskim Sejmie Dzielnicowym. Podsumowując swoją dotychczasową działalność powiedział w Dortmundzie: „Robiłem wszystko, aby wszyscy stanęli godni i przygotowani wobec chwili Zmartwychwstania”, najgorliwiej umacniał świadomość tożsamości Polaków i tak potrzebny wtedy patriotyzm.
W wolnej Polsce, w tatach 1919-1922, wobec wyzwania chwili zaangażował się w działalność polityczno-narodową. Utworzył Narodowe Stronnictwo Ludowe, dla uaktywnienia wielkopolskiej wsi i małych miasteczek. Od czerwca 1919r. został wybrany posłem do Sejmu Ustawodawczego, w którym działał w sejmowej Komisji Oświaty i wygłaszał płomienne przemówienia na rzecz dostępu Polski do wybrzeża morskiego z Gdańskiem i na rzecz przynależności do państwa polskiego Warmii, Mazur i Górnego Śląska.
W
tatach 1920-1922, z nominacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych
kierował Warmińskim Komitetem Plebiscytowym. Na Warmii, w okresie
plebiscytu współpracował z poetą Janem Kasprowiczem i pisarzem
Stefanem Żeromskim. W Poznaniu utworzył Komitet Obrony Górnego
Śląska.
Po upływie kadencji poselskiej wycofał się z działalności politycznej, bo jak stwierdził: „nie znosiłem politykierstwa i waśni”. Odtąd zajął się wyłącznie działalnością oświatową. Uznał za swój cel nadrzędny kształtowanie w społeczeństwie postaw obywatelskich. Realizował go z powodzeniem, kierując rozległymi działaniami TCL w trzech województwach: pomorskim, śląskim i wielkopolskim. Jednocześnie z wielkim zatroskaniem myślał o młodym pokoleniu, zwłaszcza o tej licznej części młodzieży, która nie miała szans dalszego kształtowania się ponad poziomem szkoły podstawowej. W ramach tzw. Oświaty pozaszkolnej stworzył wielkie dzieło swojego życia – powołał w 1921r. pierwszy w Polsce katolicki Uniwersytet Ludowy w Dalkach, kształciła się tam młodzież, chłopcy i dziewczęta, głównie rolnicza i rzemieślnicza w wieku od 19 do 30 roku życia.
Po upływie kadencji poselskiej wycofał się z działalności politycznej, bo jak stwierdził: „nie znosiłem politykierstwa i waśni”. Odtąd zajął się wyłącznie działalnością oświatową. Uznał za swój cel nadrzędny kształtowanie w społeczeństwie postaw obywatelskich. Realizował go z powodzeniem, kierując rozległymi działaniami TCL w trzech województwach: pomorskim, śląskim i wielkopolskim. Jednocześnie z wielkim zatroskaniem myślał o młodym pokoleniu, zwłaszcza o tej licznej części młodzieży, która nie miała szans dalszego kształtowania się ponad poziomem szkoły podstawowej. W ramach tzw. Oświaty pozaszkolnej stworzył wielkie dzieło swojego życia – powołał w 1921r. pierwszy w Polsce katolicki Uniwersytet Ludowy w Dalkach, kształciła się tam młodzież, chłopcy i dziewczęta, głównie rolnicza i rzemieślnicza w wieku od 19 do 30 roku życia.
Po
roku 1933, gdy zrezygnował z funkcji dyrektora TCL, zajmował się
wyłącznie kierowaniem Dalkami. Po sukcesach pedagogicznych w
Dalkach spowodował powołanie następnych uniwersytetów ludowych :
w Zagórzu, potem w Bolszewie i Odolanowie. W tych uniwersytetach
ludowych kształciła się młodzież, ponad 3 tysiące osób, z
całego terenu Rzeczypospolitej, młodzież polonijna z zagranicy i
młodzież serbo-łużycka.
Ks.
A. Ludwiczak zarządzał Dalkami do 1938r. skąd na rok przeszedł na
stanowisko proboszcza do Chełmca koło Inowrocławia, bowiem II
wojna światowa przerwała jego twórczą działalności i pracowite
życie. Już 2 listopada 1939r. ksiądz został aresztowany przez
okupanta. Odtąd dwa i pół roku spędził w tragicznych warunkach
obozów hitlerowskich: w Stutthofie, Sachsenhausen i w Dachu. Zginął
zamordowany w komorze gazowej w Hartheim koło Linzu, w czerwcu 1942
roku.
Więzień
Dachau, blok 30/1, nr 22576, ks. Antoni Ludwiczak
1
września 1939 roku wojska niemieckie wtargnęły na ziemię polską.
Zaczęła się eksterminacja narodu polskiego, szczególnie zaciekła
wobec elity umysłowej i najlepszych polskich patriotów. Nie uszedł
tej nieszczącej przemocy ks. Antoni Ludwiczak. Dnia 2 listopada 1939
roku, proboszcz z Chełmc został aresztowany przez gestapo. Więziony
był kolejno – w Inowrocławiu, Świeciu, Górnej Grupie i Gdańsku.
Stamtąd został zesłany do obozu koncentracyjnego w Stutthofie.
Następnie przebywał w Sachsenhausen (od 10 kwietnia 1940) i Dachau
(od 14 grudnia 1940) – wtedy właśnie do tego obozu zwieziono
księży. W Dachau więziony był w bloku 30/1, a w ewidencji
obozowej oznaczono go numerem 22576.
Maltretowany,
głodzony, upodlony, obozowe metody miały oduczyć więźniów
ludzkich odruchów. Ksiądz Antoni wierzył w zwycięstwo sprawy
polskiej, nie poddał się i podtrzymywał morale towarzyszy niedoli.
Chciał żyć i dożyć chwili wolności. Mawiał, że nie da się
zniszczyć, będzie choćby kamienie gryźć – aby żyć.
W
dniu 18 maja 1942 roku został przewieziony w transporcie inwalidów
do Hartheim koło Linzu. Z relacji więźniów wiadomo, że
hitlerowcy, wpisując starszych wiekiem księży na listę do
transportu, obiecywali im zwolnienie z obozu. Prawda była inna –
17 czerwca 1942 roku ks. Antoni Ludwiczak zginął w komorze gazowej.
Żegnając
się z kolegami przed wyjazdem na śmierć powiedział: „A nie
zapomnijcie, że Polska musi być do Odry”.
- Ostrowo - ks. Mieczysław Strehl (1887-1941), więzień Dachau
Urodził się 1 stycznia 1887 r. w miejscowości Czarnice powiat Chojnice.
Bohater z czasów Powstania Wielkopolskiego. W okresie międzywojennym prezez Kółka Rolniczego w Ostrowie nad Gopłem i członek Rady Powiatowej Kółek Rolniczych w Strzelnie. Działacz Narodowego Zjednoczenia Ludowego, a później Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Współorganizator i prezes honorowy Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Ostrowie. Zaproszony na spotkanie z niemieckimi władzami okupacyjnymi w Inowrocławiu został na miejscu 02.11.1939 aresztowany (Niemcy zatrzymali 39 duchownych), więziony w więzieniu w Inowrocławiu. Stamtąd przewieziony do obozu przejściowego w Górnej Grupie, potem 05.02.1940 do obozu przejściowego Neufahrwasser, a następnie do obozów koncentracyjnych Stutthof i Sachsenhausen, i w końcu do obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie zginął.
Bohater z czasów Powstania Wielkopolskiego. W okresie międzywojennym prezez Kółka Rolniczego w Ostrowie nad Gopłem i członek Rady Powiatowej Kółek Rolniczych w Strzelnie. Działacz Narodowego Zjednoczenia Ludowego, a później Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Współorganizator i prezes honorowy Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Ostrowie. Zaproszony na spotkanie z niemieckimi władzami okupacyjnymi w Inowrocławiu został na miejscu 02.11.1939 aresztowany (Niemcy zatrzymali 39 duchownych), więziony w więzieniu w Inowrocławiu. Stamtąd przewieziony do obozu przejściowego w Górnej Grupie, potem 05.02.1940 do obozu przejściowego Neufahrwasser, a następnie do obozów koncentracyjnych Stutthof i Sachsenhausen, i w końcu do obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie zginął.
- Kruszwica - ks. Stefan Schoenborn, (1885-1942), więzień Dachau
Urodził
się w Barcinie 23 stycznia 1885 r. Wyświęcony 22 stycznia 1911 r.
Był wikariuszem w: Szaradowie, Łabiszynie, Kcyni i Chomiąży.
Administrował w Krostkowie i Kruszwicy. Proboszcz parafii Kruszwica
1919-1939 r. Budowniczy kościoła św. Teresy.
Za
swoje przekonania i pomoc Polakom podczas powstania wielkopolskiego,
został aresztowany przez Grenzschutz i uwięziony w Pile,
kostrzyńskiej twierdzy (Fort Zorndorf) oraz w obozie jenieckim w
Krośnie Odrzańskim.
Ksiądz
Stefan wygłaszał piękne kazania odnoszące się do patriotyzmu. W
1925 roku z jego inicjatywy przeniesiono wszystkich poległych
powstańców wielkopolskich w jedno miejsce wystawiając im
jednocześnie grobowiec pomnik, który zachował się do dnia
dzisiejszego. W 1925 za kościołem ewangelickim wystawiono za jego
staraniem pomnik z figurą Chrystusa z krzyżem, pod którym
dedykowano napis "Najświętszemu Sercu Jezusa niech będzie
cześć i chwała na wieki r. 1925".
Zaproszony
na spotkanie z niemieckimi władzami okupacyjnymi w Inowrocławiu
(Podobnie jak inni księża z Kruszwicy i dekanatu) został na
miejscu 02.11.1939 aresztowany (Niemcy zatrzymali 39 duchownych),
więziony w więzieniu w Inowrocławiu. Stamtąd przewieziony do
obozu przejściowego w Górnej Grupie, potem 05.02.1940 do obozu
przejściowego Neufahrwasser, a następnie do obozów
koncentracyjnych Stutthof i Sachsenhausen, i w końcu do obozu
koncentracyjnego Dachau,
gdzie zginął, zamęczony 14 stycznia 1942 r.
- Kruszwica - ks. Jan Łój (1908-1942), więzień Dachau
Wikariusz
parafii Kruszwica 1936-1939 r. Zamęczony 14 lipca 1942 r. w
obozie koncentracyjnym Dachau. Urodził się w Młynicy 19
czerwca 1908 r. Święcenia otrzymał 16 czerwca 1934 r.
- Kruszwica- ks. Paweł Pękacki (z. 1953), więzień obozu Dachau
Prepozyt
Kapituły Kruszwickiej. Proboszcz kruszwicki. Zmarł 3 stycznia 1953
r.
Był
ostatnim kcyńskim, przedwojennym proboszczem. W
związku z odpowiednimi zarządzeniami władz okupacyjnych w
pierwszym okresie wojny i okupacji niemieckiej, kościół został
zamknięty dla wiernych, a całe jego wewnętrzne wyposażenie, w tym
i ołtarz główny i boczny zostały bezpowrotnie zniszczone Ksiądz
Paweł trafił do obozu w Dachau. Od 1946 do 1949 roku – ks. Paweł
Pękacki (przeżył obóz koncentracyjny w Dachau) powrócił i
zarządzał kościołem w Kcyni.
- Kruszwica - ks. Leon Kijewski (1905-1976), więzień Dachau
Dziekan
dekanatu kruszwickiego, odnowiciel kolegiaty. Urodził się w Linowcu
14 kwietnia 1905 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 14 czerwca
1931 r. Zmarł w Kruszwicy 5 listopada 1976 r. Proboszcz
parafii pw. św. Ap. Piotra i Pawła, od 1953 r. w Kruszwicy.
Administrował również w Dźwierszno w 1936 r. Na parafii
kruszwickiej do lat 70tych.
- Piaski - ks. Telesfor Kubicki (1905-1940), więzień Stutthof
Urodził
się 16 stycznia 1905 r w Brzóstkowie koło Mogilna. Święcenia
kapłańskie otrzymał w Poznaniu 14 czerwca 1931 r. Zmarł w obozie
koncentracyjnym, w Stutthof 24 listopada 1940 r.
Ksiądz proboszcz
Telesfor Kubicki urodził się w Brzóstkowie pod Jarocinem (Dziennik
Kujawski podaje mylnie 1904 r., inne źródło podaje 16.01.1905 r.
jako datę urodzenia księdza, [w]: Wielkopolscy Księża od XVIII do XX w.). Po ukończeniu szkoły średniej
odbył studia teologiczne w Gnieźnie i w Poznaniu, gdzie w roku 1931
otrzymał święcenia kapłańskie (Dziennik Kujawski mylnie podaje
datę 1930, jednak ksiądz Telesfor otrzymał święcenia kapłańskie
w Poznaniu 14.06.1931 r. [w]: Wielkopolscy Księża od XVIII do XX w.).
Jako wikariusz pracował w Mogilnie przez pięć lat z prawdziwym
zapałem tak dla kościoła jak i pracy społecznej. W roku 1935
przeniosła Go Władza Duchowna na administrację do Piask, gdzie
otrzymał nominację proboszczowską. Ksiądz proboszcz Telesfor
Kubicki został aresztowany przez Niemców w 1939 r. i osadzony w
obozie koncentracyjnym w Stutthaf, gdzie zginął 24 marca 1940 r.
- Polanowice – ks. Ksawery Krawczak (1906-1968), przeżył Dachau
Urodził
się w 1906 r. Święcenia otrzymał 10 czerwca 1933 r. Był
wikariuszem w Gnieźnie przez rok, od 1937 r. Od 1938 r. przejął
obowiązki proboszcza w Polanowicach.
- Sławsk Wielki – ks. Karol Schwartz (1872-1952), przeżył Dachau
Urodził
się w 1872 roku. Święcenia otrzymał 24 lutego 1898 r. Jako wikary
pracował w Kamionkach przez 6 lat, aż do 1904 r. Potem pracował w
Strzyżewo Wielkie, do 1914 r. Bóg wezwał go do siebie 16 kwietnia
1952 roku. Ksiądz Kanonik zmarł w wieku 82 lat, był również
wieloletnim duszpasterzem w parafii w Sławsku Wielkim, a także
administratorem w Strzelnie.
- Kościeszki – ks. Antoni Musiał (1906-1982), przeżył Dachau
Urodzony
23.05.1906 w Biesiadkach, syn Józefa i Anny. Święcenia kapłańskie
– 12.06.1932 w Poznaniu. W roku 1937 obejmuje parafię Podlesie
Kościelne pow. Wągrowiec jako administrator. Posługę
w tej parafii pełni do roku 1940, kiedy to zostaje aresztowany przez
Niemców i umieszczony w obozie koncentracyjnym w Dachau.
Tam doczekał wyzwolenia w dniu 29.04.1945. We wrześniu 1947 wraca
do parafii Podlesie Kościelne, przenosi siedzibę parafii do Sarbii,
gdzie jest nieczynny solidny kościół protestancki / z czerwonej
cegły / i przestronna pastorówka. Kościół przemianowano na
rzymskokatolicki, a pastorówka staje się plebanią. Plebania w
Podlesiu po okupacji nie nadawała się do pełnienia swojej funkcji.
Proboszczem w parafii Podlesie Kościelne z siedzibą w Sarbii jest
do sierpnia 1954 r., kiedy to przenosi się do parafii Kościeszki
pow. Mogilno i od 1.09.1954 jest tam proboszczem. Proboszczem w
Kościeszkach jest przez 15 lat, do 1.11.1969, wtedy przechodzi na
emeryturę. Będąc w Kościeszkach, wybudował dla siebie dom w
Unisławiu. Po przejściu na emeryturę w 1969 r. opuszcza Kościeszki
i przenosi się do Unisławia do swojego domu.. W grudniu 1969 r.
zostaje honorowym prałatem. Umiera 12.05.1981 r. w Unisławiu.
Zostaje pochowany na cmentarzu przy tamtejszym kościele . Miejsce
spoczynku wyznacza kamienna płyta nagrobna, a na niej rok urodzenia
i rok zgonu. Opracowano na podstawie informacji obecnego proboszcza w
Unisławiu I Jadwigi Jakubowskiej - siostrzenicy ks. Musiała.
Zdjęcie płyty nagrobnej przysłała pracownica UG w Unisławiu.
Bogusław Kwiatecki - 31.08.2014
Dachau,
Niemiecki obóz koncentracyjny – na podstawie wywiadu ze świadkami
Niemiecki
obóz koncentracyjny Dachau założono 22 marca 1933 r. na rozkaz
Heinricha Himmlera w pobliżu miasteczka Dachau, 15 kilometrów na
północny zachód od Monachium. Był to najstarszy obóz
koncentracyjny. Dla okupowanej Europy stał się głównym ośrodkiem
eksterminacji duchowieństwa, ze szczególnym okrucieństwem polskiej
inteligencji i polskiego duchowieństwa. Podstawą istnienia obozu
było rozporządzenie „o ochronie narodu i państwa” z dnia 28
lutego 1933 r. Celem władz obozowych było unicestwienie więźniów
poprzez ciężką pracę, głód, brutalne metody postępowania i
wykorzystanie do badań pseudomedycznych.
„Arbeit
macht Frei” (Praca daje wolność) czytali kapłani przybyli na
plac apelowy obozu Dachau. Głodni i spragnieni księża stali na
słońcu i wsłuchiwali się w listę obecności wyczytaną przez
jednego z obozowych strażników. Potem skierowano ich do dużej
izby, gdzie drobiazgowi pod względem administracyjnym Niemcy
ponownie spisali personalia kapłanów. Od tej chwili byli więźniami
- Häftlin, dla
hitlerowców tylko numerem, niczym więcej. Przeszli do drugiej izby,
gdzie zabrano im wszystkie rzeczy osobiste (medaliki, różaniec,
książeczki do nabożeństwa, to co każdy miał przy sobie). Nadzy
wpatrywali się jak strażnicy, tak po prostu wyrzucają wszystko do
śmieci. Niektórzy księża przewidując rewizję ukryli medaliki,
zakopali je w ziemi, część udało się ocalić. Później
nastąpiło golenie głów, przy czym więźniów mocno okaleczano.
Po kąpieli otrzymali oni pasiaste łachy, często niedopasowane. Na
nogi otrzymali pantofle na drewnianej podeszwie. Blokowy
i izbowy poinformował
więźniów o obowiązującym regulaminie życia obozowego i
zwyczajach panujących w obozie.
Ważną
sprawą była orientacja w szarżach esesmanów, którym trzeba było
składać meldunki prawidłowo określając stopnie, gdyż za każde
fałszywe określenie bito okrutnie lub zmuszano do wykonywania
uciążliwych ćwiczeń.
Po
przydzieleniu łóżek, szafek i miejsc na pantofle rozpoczęła się
lekcja słania łóżek „do kantu”. Była to jedna z szykan”.
Do
głównych zajęć więźniów należała praca w kamieniołomach,
mordercza i wyniszczająca, często 12 godzin na dobę.
Ponieważ
duchowni rzadko mieli wyuczony zawód, brano nas do najcięższych i
najgorszych prac. Plagą była ogromna ilość wszy gnieżdżących
się nie tylko w siennikach, ale w niezmienionej tygodniami bieliźnie
i odzieży.
Mimo
ciężkich obozowych warunków każdą wolną chwilę wypełniali
modlitwą poranną i wieczorną z brewiarza, którą znali na pamięć.
Odmawiali nowenny do św. Barbary, patronki dobrej śmierci, do
Matki Boskiej Nieustającej Pomocy o łaskę zdrowia, wytrwania i
wolności. W krótkim czasie, te nowenny stały się ich wspólnymi
modlitwami. Wiara w opatrzność Bożą dawała nadzieję przetrwania
„piekła”.
Większość
księży polskich, pracowała w Dachau na tzw. plantacjach. Były to
wielohektarowe obszary pól i łąk. Praca tam była bardzo ciężka.
Latem, w upalne dni dokuczało górskie słońce, zimą deszcz, mróz
i śnieg były nie do zniesienia (bielizny ciepłej nie otrzymywali).
W
obozie nie było zwierząt pociągowych, zastępowali je księża.
Zaprzęgali ich do pługa przy usuwaniu śniegu z obozu, do wozów,
do bron i pługa przy uprawie roli, a nawet do wału ugniatającego
szosę.
Do
obowiązków kapłanów należało także noszenie trzy razy dziennie
posiłków dla całego obozu. Kotły napełnione kawą lub zupą
ważyły około 80 kilogramów. Kto nie mógł udźwignąć kotła
był bity i kopany. Niemcy mówili <Klechy podają do stołu>:
„Tam były kotły po 50 i 100 litrów. Kotły miały po jednej i
po drugiej stronie uchwyty. Jeżeli uchwyty były wyrobione, to
dłonie dotykały gorącego kotła, a to bolało. Był czas, że my
księża musieliśmy nosić jedzenie obiadowe dla wszystkich baraków,
a było nas tysiące więźniów. Każdy kocioł miał wypisany
kolejny numer baraku. Trzeba było stanąć obok kotła i jak SS-man
krzyknął, to musieliśmy kocioł podnieść i wyjść z nim.
Najgorzej mieli ci księża, którym przypadły ostatnie baraki. W
kuchni były dwa stopnie cementowe, zdarzały się potknięcia,
szczególnie starszych księży, a wtedy wylana kawa lub zupa nie
trafiała do baraków, a my byliśmy dotkliwie bici, często do
nieprzytomności. Wszystkie te czynności należało wykonywać
biegiem, przy krzykach i biciu. My, młodsi księżą staraliśmy się
pomagać starszym. Pamiętam nieludzkie pobicie przy noszeniu
ciężkich kotłów biskupa Michała Kozala. Już pozbawionego sił,
izbowy Willy powalił na podłogę i skopał”- mówił ksiądz
Leon Stępniak, najstarszy więzień ocalały z Dachau.
Głód,
towarzyszący od rana do wieczora był jedną z największych udręk,
jakie więźniowie przeżywali w Dachau. Racje żywnościowe nie były
wystarczające. Jedzono wszystko, co nadawało się do jedzenia,
trawy, kwiaty, robaki, żaby, jeża. Głód i choroby sprawiły,
że słabsi, chorzy lub starsi księża, umierali.
Obóz
Dachau wyzwolono 29 kwietnia 1945 r. Była niedziela, godzina 17.25,
obóz został zdobyty przez niewielki oddział żołnierzy
amerykańskich 7 armii generała Pattona. „Była piękna,
słoneczna niedziela. Modliliśmy się, kiedy nagle usłyszeliśmy
odgłosy niewielkiej – jak się okazało – grupy nadchodzących
żołnierzy amerykańskich” - mówił ksiądz Leon. Na
powitanie żołnierzy wybiegli wszyscy, którzy mogli się poruszać.
Słyszało się niemilknącą, różnojęzyczną radość, brawurowe
oklaski na cześć żołnierzy amerykańskich. Więźniowie rzucali
się sobie w objęcia i całowali wzajemnie. Była to radość po
tylu latach męki i udręczenia. Radość była tym większa, gdyż
tego samego więźniowie dowiedzieli się, iż z rozkazu Heinricha
Himmlera 33 tysiące więźniów miało być zastrzelonych o godzinie
21.00, a obóz ziszczony i spalony. Polscy kapłani mający wielkie
nabożeństwo do św. Józefa Kaliskiego złożyli dnia 22 kwietnia
1945 roku ślubowanie o pielgrzymowaniu do Jego sanktuarium w Kaliszu
w podzięce za wybawienie. Ci, którzy przeżyli, uznali wyzwolenie
dnia 29 kwietnia 1945 r. za cud.
*Opracowanie
Bartłomiej Grabowski, źródła:
Anna
Jagodzińska z d. Stępniak/bratanica.
O.
Albert Z. Urbański „Duchowni w Dachau wspomnienia z przeżyć
około dwóch tysięcy księży w hitlerowskim obozie
koncentracyjnym” Kraków 1945.
"Inowrocławski słownik biograficzny", K-PTK 1991.
Rocznik
Archidiecezji Gnieźnieńskiej.
K.
Hewner, Kolegiata śś. Piotra i Pawła w Kruszwicy, Krusziwca 1998.
„Katolik”
nr 14 – 1.02.1919r. w artykuł „Okrucieństwa Grentzchutzu“.
D.
Dąbrowska, Ks. Antoni Ludwiczak 1878-1942, Poznań 1988.
niedziela, 23 sierpnia 2015
Dawne zwyczaje i tradycje - święty Bartłomiej, Apostoł obdarty ze skóry
Święty
Bartłomiej niegdyś czczony, w całej Polsce. W
średniowieczu powstało wiele kościołów pod jego wezwaniem. W
Sławsku Wielkim kościół pw. św. Bartłomieja obchodzi swoje
święto. Niestety nasza wiedza o tym świętym jest naprawdę
niewielka.
Był jednym
z dwunastu Apostołów. Niektórzy utożsamiają go z Natanielem z
Kany Galilejskiej – panem młodym, na którego weselu byli Jezus i
Matka Boska. Ojciec jego zwał się Tolomai. Jak wszyscy apostołowie
pochodził z ubogiej rybackiej rodziny. Był świadkiem cudów
Jezusa, patrzył na Jego mękę i śmierć, a później na
zmartwychwstanie, otrzymał w dzień Zielonych Świąt Ducha Świętego
i oświecony Jego darami poszedł głosić ewangelię. Jako pole
działalności apostolskiej przypadła mu Mezopotamia. Dokonał tam
wielu cudów; uwolnił od szatana ukochaną córeczkę króla,
nawrócił licznych pogan. Legenda głosi, że zmusił czarta,
przebywającego w jednej z bałwochwalczych świątyń, do wyznania
prawdy. „Wśród strasznych języków wyznał duch piekielny, że
on to za pomocą martwego posągu okłamuje króla i jego poddanych.
Jeden jest tylko bóg, a tego Boga głosi Bartłomiej. Nakazał mu
potem apostoł, żeby opuścił wszystkie posągi bożków i
natychmiast je zdruzgotał. Szatan usłuchał; w tej chwili posągi
całego miasta w drobne kawałki się rozwaliły.
Król na tak
jasny dowód, że Bartłomiej głosi prawdę, przyjął chrzest św.
Za jego przykładem poszedł cały dwór, poszła stolica i 12 miast
przedniejszych”.
Wydarzenia
te ogromnie wzburzyły pogańskich kapłanów. Poczuli, że ich
pozycja jest zagrożona, ale szybko znaleźli sprzymierzeńca w
osobie królewskiego brata – Astjagesa. Oskarżyli przed nim
Bartłomieja jako wroga państwa. Świętego pojmano i nakazano mu
złożyć ofiary bożkom. Kiedy św. Bartłomiej po licznych
torturach i upokorzeniach wciąż trwał w wierności dla Chrystusa,
Astjages wydał okrutny rozkaz, by Bartłomieja odarto ze skóry, a
później ścięto. Rozkaz został wykonany.
Chrześcijanie
pieczołowicie zaopiekowali się szczątkami męczennika.
Kościół
katolicki czci go jako szczególnego patrona grzeszników, jako tego,
który najbardziej cierpiał spośród wszystkich męczenników i
dlatego znalazł u Boga wyjątkową łaskę i nie ustaje w próbach o
nawrócenie ludzi zagubionych.
Św.
Bartłomiej był postacią niezwykle popularną na polskiej wsi.
Świadczą o tym dziesiątki przysłów, w których ten święty jest
wspominany. Są wśród nich takie, które nawiązują do sposobu, w
jaki święty oddał życie: „Nie darmo najwięcej po wsiach
Bartków, bo co chłop, mówimy: Bartek ze wsi, bo ich ze skóry
łupią”; a jeśli ktoś oskubywał skórę z chleba, mówiono:
„Nie rób Bartka z chleba”. Chleb też jest święty.
W wielu
domach gospodynie wyrabiały w tym dniu masło. Specjalną porcję
odkładały na później, jako uświęcony męczeństwem św.
Bartłomieja lek na okaleczenia, rany i różne choroby skóry.
Najwięcej
było przysłów przypominających, że to już koniec lata:
„Bartłomiej zwiastuje, jaka jesień następuje i czy w przyszłym
latku dożyjesz dostatku”, „Na Bartłomieja apostoła bocian do
drogi dzieci woła”, „Po świętym Bartłomieju pełno golizny w
polach”, „Święty Bartłomiej dorzuci drewek na płomień”.
Dnie coraz krótsze, więc „święty Bartłomiej przyniesie
świeczkę nad komin”.
W polu czas
na prace jesienne, sianie ozimin: „Gospodarz dobry rok poczyna na
świętego Bartłomieja”; „Ze świętym Bartłomiejem pierwsze
ziarno siejem”. W niektórych rejonach Polski wierzono, że w tym
dniu pola będą bezpieczne od gradu.
W sadach
kusiły dojrzałe owoce, „Na święty Bartek owocu dostatek”, „Na
święty Bartłomi śliweczka zapłoni”.
Ptaki
odchowały swoje młode i odlatywały. W borach wyrosło nowe
pokolenie zwierzyny,, wkrótce zaczną się polowania. Wprawdzie to
nie chłopska rzecz, ale wszystko, co się dzieło na oczach wsi,
zapadało w jej świadomość. „Na świętego Bartłomieja po raz
pierwszy jęknie knieja”, „Na świętego Bartka lęka się zając
chartka”.
W parafii
świętego Bartłomieja, w Sławsku Wielkim co rok obchodzony jest
odpust parafialny. Święto przypada 24 sierpnia.
*Opracowanie na podstawie książki E. Ferenc, Polskie tradycje świąteczne.
czwartek, 20 sierpnia 2015
Pogotowie Wojenne Ziemi Kujawskiej - powstanie PCK Kruszwica
W
Kruszwicy przy ulicy Rybackiej istnieje ośrodek zdrowia, którego
historia sięga pierwszej połowy XX wieku. Wybudowano go w 1948 r.
wówczas posiadał 8 izb mieszczących poradnie: dzieci zdrowych .
Dzieci chorych, dla kobiet, dentystyczną i sportowo-lekarską.
Krótko po II Wojnie Światowej urzędowało w ośrodku trzech
lekarzy medycyny, 2 lekarzy stomatologów i 1 technik dentystyczny.
Na terenie miasta działała również apteka, założona około 1860
r. Po wojnie pracowało w niej 2 farmaceutów.
Początek
służby zdrowia, Polskiego Czerwonego Krzyża związane są z
wojskiem. Już 8 listopada 1918 r. powstała organizacja, która dała
mocny fundament pod późniejszy PCK. Nosiła nazwę Pogotowia
Wojennego Ziemi Kujawskiej i zajmowała się niesieniem pomocy rannym
żołnierzom i cywilom.
Powołanie
PWZK na Kujawach przypisuje się Marii Kretowskiej. Dzięki niej
spotkali się przedstawiciele ziemiaństwa i miejskiej inteligencji,
aby utworzyć Pogotowie Wojenne. Pierwszą Prezeską była Anna Boye,
a spotkanie miało miejsce we Włocławku.
W 1918/19 r. PWZK niosła pomoc materialną - odzież, koce, żywność, lekarstwa, a także różne formy szkolenia dla działaczy i wolontariuszy, by wiedzieli, jak tę pomoc najskuteczniej nieść. Z pomocy tej korzystały pułki na froncie wojennym.
W 1918/19 r. PWZK niosła pomoc materialną - odzież, koce, żywność, lekarstwa, a także różne formy szkolenia dla działaczy i wolontariuszy, by wiedzieli, jak tę pomoc najskuteczniej nieść. Z pomocy tej korzystały pułki na froncie wojennym.
Po
zatwierdzeniu przez rząd statutu Polskiego Towarzystwa Czerwonego
Krzyża na zebraniu konstytucyjnym 27 kwietnia 1919 wybrano Zarząd
Główny, prezesem został Paweł Sapieha,
a po jego rezygnacji Helena Paderewska.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., w punkcie odżywczym posiłek otrzymało kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, a także wydano w tym czasie, wojsku walczącym w okopach, środki opatrunkowe i żywność.
*Opracowanie Bartłomiej Grabowski na podstawie Kruszwica zarys monograficzny, pod. red. J. Grześkowiaka, Toruń 1965.
**Fotografie ze zbiorów NTH
środa, 19 sierpnia 2015
Dekanat kruszwicki historia parafii i wsi
Wicedziekan:
ks.
Stanisław Tokarczyk, prob. par. pw. św. Bartłomieja w Sławsku
Wielkim
Subskrybuj:
Posty (Atom)