Łuszczewska
Jadwiga, pseud. i krypt. Bogobojna, Deotyma, Deotima, Diotima,
(1834–1908), poetka, powieściopisarka, słynna improwizatorka. Ur.
w Warszawie 1 VIII, była córką Wacława Łuszczewskiego (zob.) i
Magdaleny (Niny) z Żółtowskich (zob.). Kształciła się pod
kierunkiem rodziców oraz wybitnych przyjaciół domu (jak Józef
Sikorski czy Antoni Waga); dziwaczny system wychowawczy pani Niny
wykluczał towarzystwo innych dzieci prócz siostry Kazimiery
(późniejszej Komierowskiej). Od lat najmłodszych Ł. znała na
pamięć „Śpiewy historyczne” J. U. Niemcewicza, wcześnie
czytała Plutarcha w tłumaczeniu I. Krasickiego. Ulubioną jej
lekturą pozostała zawsze „Róża na Tannenbergu” Ch. Schmida.
Rychło też zaczęła się Ł. zabawiać pisaniem: między r. 1846 a
1849 redagowała razem z siostrą rękopiśmienny miesięcznik
„Pszczółka”, w którym i starsi, dla zrobienia przyjemności
panienkom, zamieszczali artykuły uczono-żartobliwe. W r. 1843
zwiedziła Ł. z rodzicami po raz pierwszy Kraków i Wieliczkę; była
również w Wielkopolsce i Wiedniu. W tym czasie napisała pierwszy
wiersz. W r. 1846 towarzyszyła swej matce do Berlina. Książki
podsuwane podlotkowi były poważne: L. C. de Saint-Martin, J. B.
Bossuet, C. F. de Volney, św. Teresa, Ch. Fourier, J. M.
Hoene-Wroński. Od r. 1849 wolno było Ł-iej uczestniczyć w
poniedziałkowych zebraniach literackiego salonu rodziców. Niebawem
ujawnił się jej niepospolity dar improwizacji; pierwszy publiczny
występ córki zorganizowała ambitna pani Nina 17 V 1852. Sława
panny Ł-iej obiegła całą Polskę, wszystkie gazety pisały o
Deotymie; dla naocznego oglądania dziwu zaczęły się w salonie
Łuszczewskich pojawiać osobistości zazwyczaj niezbyt się do
poezji przyznające, jak Aleksander Wielopolski albo – wśród
licznych przyjezdnych – Paweł Popiel. Ł. improwizowała na zadane
tematy najróżniejsze, często dostarczały jej podniety problemy
moralne, sztuki piękne i uroki przyrody. W druku Ł. debiutowała w
r. 1852 utworem Krucjaty.
Drzewo gen, rodziny Jadwigi
Po
wybuchu powstania styczniowego, w latach 1863-1865, Deotyma
towarzyszyła ojcu na zesłaniu, skąd pisywała listy do matki,
zdając relację z sybirackiego życia. Po powrocie w 1867 roku traci
ojca, a dwa lata później umiera również jej matka. Osamotniona
Deotyma zawiera wówczas bliską przyjaźń z Eugenią Wolffowi (ze
Zdzienieckich) i angażuje się w organizowanie salonu literackiego
na wzór tego, który odbywał się u rodziców. „Czwartki
literackie” odbywały się w Warszawie, tutaj również obowiązywał
strój uroczysty: frak i biały krawat, a sama założycielka
ukazywała się w bieli. Do grona bywalców należeli: H.
Skimborowicz, A. E. Odyniec, A. Pietkiewicz, S. Krzemiński, A.
Oppman, J. A. Święcicki, C. Jankowski, K. J. Jasiński, F. Hoesick,
a także przybywali goście zza granicy. Tematyka zebrań
wykluczała zagadnienia erotyczne, a same dyskusje dalekie były od
problemów życia codziennego. Najczęściej gospodyni salonu
literackiego czytała swoje utwory, a 17 maja 1887 roku zorganizowała
własny jubileusz. Wielbicielami wieszczki byli: Pług i Kraushar
(ten ostatni poświęcił jej pochlebną uwagę w swoim studium Polki
twórcze czasów nowszych) , Artur Oppman (Or-Ot), Stefania i
Joanna Podhorskie-Okołów. Sama Deotyma z uwagi na poparcie, jakie
żywiła dla ruchu emancypacyjnego, obracała się w kręgu ludzi
postępowych.
herb ojca Jadwigi, Wacława ROCH III
Podróżując
z rodzicami, młoda poetka miała wyraźny program. Zależało jej na
spotkaniach ze sławnymi rodakami i starała się objeździć jak
najwięcej miejscowości historycznej Polski. W Karlsbadzie (1854)
poznała F. Wężyka, w Brukseli (1855) J. Lelewela i A.
Jełowickiego. W r. 1856 zwiedziła Gniezno, Kruszwicę i Poznań, w
1857 – wyspę Rugię, w 1858 – Malbork i Gdańsk, w 1859 –
Ojców, Sandomierskie, Góry Świętokrzyskie, w 1860 – Tatry. T.
r. pod koniec grudnia była w Paryżu (gdzie m. in. improwizowałaDo
młodzieży polskiej oraz Do emigracji i do pomników
polskich). W r. 1862 była w Austrii i we Włoszech (improwizacja
Noc w Wenecji). Wszystkie wyjazdy zostawiały ślad doraźny w
drukowanych w prasie opisach (z których sama autorka nie była po
latach zadowolona); wiele reminiscencji z tych wycieczek odezwie się
z czasem w utworach literackich. Dalsze plany Łuszczewskich
przewidywały podróże po Litwie, Podolu i Ukrainie. Zamiast w
tamtych stronach, dość nieoczekiwanie znalazła się «Niwadija»
(taki wówczas wymyśliła sobie anagram) w Jadrynie, Symbirsku i
Czembarze, towarzyszyła bowiem swemu ojcu na zesłanie (1863–5);
listy poetki do matki oraz do ciotki K. Wodzińskiej
(niewykorzystane) zawierają moc szczegółów o codziennym życiu
sybirackim.
W
ciągu czterech lat od powrotu do Warszawy Ł. utraciła obydwoje
rodziców. Osamotniona – zbliżyła się ogromnie z Eugenią ze
Zdzienieckich Wolffową (1835–1912), w której najbliższym
sąsiedztwie zamieszkała w tym samym domu przy Królewskiej (od r.
1871 do zgonu); przyjaźń ta ułatwiła towarzyskie stosunki Ł-iej
z asymilującą się inteligencją żydowską. Na podobieństwo
salonu Łuszczewskich odżył literacki salon już samej Deotymy.
Zrazu bywał tu cały warszawski światek. Dwa rodzaje tematów były
wykluczone: erotyczny i patriotyczny; w odniesieniu do drugiego z
nich chętnie stosowano i świetnie rozumiano język aluzji. W miarę
oddalania się lat najcięższych, popowstaniowych goście rzedli:
«Wlazł kotek na płotek i mruga – Dosyć lodów, Deotymy i Pługa»
– żartował J. Kenig (wierszyk przypisywany także H.
Sienkiewiczowi). W opustoszałym salonie liczyć można było (póki
życia) na H. Skimborowicza, A. E. Odyńca, A. Pietkiewicza (Pługa),
S. Krzemińskiego, A. Oppmana, J. A. Święcickiego; z młodszych do
końca nie stronili C. Jankowski, K. J. Jasiński, F. Hoesick; na
zawsze wierne pamięci o Deotymie zostały pisarki: Z. Urbanowska, Z.
Rabska, S. Podhorska-Okołów. Od czasów syberyjskich Ł. rzadko
opuszczała Warszawę. Zaledwie w lutym 1881 w Krakowie
deklamowała Rapsody o Chrobrym królu na rzecz
pomnika A. Mickiewicza; w marcu 1883 odwiedziła Lwów, który ją
uczcił bankietem. Chora na serce, od r. 1890 przez lat jedenaście
nie wyszła ze swego mieszkania; dopiero zmiana systemu leczenia
pozwoliła na przejażdżki po mieście (od r. 1901). Ostatni
czwartek Deotymy odbył się 10 IX 1908. Poetka zmarła na raka
przełyku 23 IX t. r. Pogrzeb (na cmentarzu Powązkowskim) miała
manifestacyjny; nad grobem przemawiał m. in. T. Korzon w imieniu
historyków.
herb matki Jadwigi, Magdaleny z domu Żółtowska, OGOŃCZYK
Reputacja
literacka Deotymy, acz rozgłośna i nawet międzynarodowa, od samego
początku nierówne przechodziła koleje. Witał jej debiut sędziwy
K. Koźmian («z lotem Skowronka łączysz głos Słowika»),
olbrzymi poczet poetów korespondował z nią i sławił ją wiązaną
mową, lecz równie wcześnie zdano sobie sprawę z pewnej
sztuczności tej poezji «prześlicznie
owierszowanej» (Z. Krasiński). «Pytie
stoją obok proroków, Leonidas z męczennikami; wyspa Helena
przy wyspie Patmos, Napoleon obok Jana św.» – pisał E. Iwanowski
(1861), naoczny świadek poznania się poetki z Odyńcem. Sama
zresztą Ł., mimo iż wielce łasa na komplementy w słowie i druku,
nie była wobec swojej twórczości bezkrytyczna: odżegnała się od
współczesnej powieści, dedykowanej J.I.
Kraszewskiemu, Na rozdrożu („Tyg. Illustr.” 1876, osobno
W. 1877); nie lubiła powieści historycznej z XIII w. Branki w
jasyrze (1880, wyd. W. 1889, ostatnio W. 1948), bo «obca
ręka [cenzura] popsuła je… niemiłosiernie» (J.
Rokoszny); w późnym liście do W. Gomulickiego pierwszy tom swych
Improwizacji i poezji (W. 1854) nazwała bez obłudy «furą
siana». W Pamiętniku,pisanym przed
uroczystym jubileuszem czterdziestopięciolecia pracy pisarskiej
(1897), przyznawała sobie dojrzałość twórczą dopiero od r.
1892.
Artystka napisała wiele, nie wszystko drukowała, z tego zaś co ogłosiła,
najwięcej zostało rozproszone po czasopismach i wydawnictwach
okolicznościowych. Szczególne upodobanie żywiła do tematów z
dziejów ojczystych. Przez całe życie pracowała nad
przedstawieniem Polski w pieśni, olbrzymim cyklem złożonym
z poematów i wierszowanych utworów dramatycznych, zaczętym od
Lecha (W. 1859). Raz po raz jednak utykała już na dziejach
bajecznych, przerabiając np. Wandę czy Piasta. Nie
ukończyła także wchodzącej w skład tegoż cyklu wymarzonej,
olbrzymiej epopei Sobieski pod Wiedniem (rozpoczętej z myślą
o rocznicy, przypadającej na r. 1883). Zostało po Deotymie moc
utworów opiewających takie właśnie ważne daty (np. ku czci M.
Kopernika lub L. van Beethovena, na
jubileusz UJ czy Jasnej Góry). Ośmielona chociażby skierowanym do
siebie wierszem C. Norwida z r. 1860 («Stanęłaś z Wiarą na
dziadów pogrzebie, Wrócisz z Nadzieją»), Ł.
uparcie realizowała swój typ poezji, nie dostrzegając, bo nie
chcąc widzieć, literackich przemian, które tymczasem zachodziły.
Schroniła się w krąg zachwycenia Krasińskim i nie przemówił do
niej nawet pośmiertny triumf Słowackiego, który jej pozostał
«wstrętny jako człowiek zły i poeta
niezdrowy» (list do W. Gomulickiego). To właśnie Deotyma, nie zaś
jej daleki kuzyn Sienkiewicz, głosiła poetykę pokrzepiania serc:
poeta winien śpiewać «czego łaknie
smutna rzesza – co pociesza i co wskrzesza».
Krytyka
literacka nie poskąpiła Deotymie sądów najrozbieżniejszych. F.
H. Lewestam mianował ją czwartą wieszczką; W. Feldman
drwił, iż salonowa moralność panny Ł-iej triumfuje nawet w
muzułmańskim siodle; J. Krzyżanowski o najpopularniejszej powieści
Deotymy Panienka z okienka (W. 1898) pisał, iżby ją
«należało zapomnieć, a nie wskrzeszać». Rady tej nie usłuchano:
Panienkę nie tylko się wciąż wznawia, ale po drugiej
wojnie światowej doczekała się przeróbki na operę (muzyka T.
Paciorkiewicza, wystawiona 1968), została sfilmowana (1964, reżyser
M. Kaniewska), a jej włoskie tłumaczenie (Catania 1960) nie
skończyło się na jednym wydaniu. Salon Deotymy żył też o wiele
dłużej niż trwała jego względna świetność. Jeden z późnych
bywalców naszkicował portrecik pani domu: «Rychlej niskiego niż
wysokiego wzrostu, wcale tęga, nie miała w postaci swej nic
imponującego – oprócz nieskazitelnie dystyngowanego gestu,
ostrego, bywało, spojrzenia i… uroku wielkiego imienia. We
czwartki miała nieodmiennie na sobie suknię aksamitną, czarną,
gładką, z trenem; na pięknym biuście kolię z przepysznych
szmaragdów, takież szmaragdy w uszach; czarną koronkę na wysokim,
z czoła, uczesaniu» (C. Jankowski). Słynne lektury pisanych
właśnie utworów zależały od humoru poetessy: potrafiła swym
gościom odmówić tego «przywileju» w dniu, w którym ktoś
nieopatrznie wspomniał „Chimerę” Miriama! Zabawa w królową,
symboliczne godności dworskie, ceremonialność stroju
obowiązującego na przyjęciach (rozpoczynających się późno i
kończonych dobrze po północy), cienki poncz (zwany «lawą») –
wszystko bywało tematem przycinków w światku literackim Warszawy
(«We fraku – i w kłaku – pójdziemy do Deotymy – na rymy»).
W
dwudziestoleciu międzywojennym za kilkoma nawrotami próbowano przy
różnych sposobnościach przypomnieć Deotymę; pojawiały się
zwłaszcza serdeczne artykuły w pismach damskich, gdzie nie
zapomniano o poparciu, którym Ł. darzyła ruch emancypacyjny.
Wywołaną ogłoszeniem wspomnień F. Faleńskiego tzw. «sprawę
Deotymy» zlikwidował A. Kraushar, wykazując całkowicie
insynuacyjny charakter zarzutów, jakoby Ł. pobierała od carskiego
rządu jakąś tajną pensję. Tzw. wiersz Mickiewicza do Deotymy
jest utworem J. E. Przecławskiego. Olbrzymie archiwum rodzinne i
literackie Deotymy uległo rozproszeniu; znaczna jego część
spłonęła w okresie drugiej wojny światowej w Bibliotece Ordynacji
Krasińskich.
Podróże
po Wielkopolsce
Nieobce
były Jadwidze tereny Wielkopolski – przybywa tutaj i do samego
Poznania kilkakrotnie. W 1856 r. odwiedziła stryjenkę. „Przegląd
Poznański” i „Pokłosie” opublikowały kilka utworów
rozsławionej improwizatorki. W tym samym czasie tworzy „poemat
narodowy” Piast, stąd zrozumiałe jest, dlaczego udała się
zobaczyć Gopło, Gniezno, Kruszwicę i Poznań. W Poznaniu Władysław
i Wanda Niegolewscy urządzają dla niej wieczór, na którym była
Bibiana Moraczewska.
Dwadzieścia
siedem lat później ponownie zagościła w Poznaniu, a wizyta ta
miała cel finansowy. Władze Poznania postanowiły zorganizować
cykl odczytów publicznych, aby zebrać dochód ze sprzedanych
biletów. Wśród zaproszonych byli: Stanisław Tarnowski, Michał
Bobrzyński, Kazimierz Morawski i Henryk Sienkiewicz, krewny Jadwigi,
a w lutym 1883 roku zagościła sama Deotyma. Została ona poproszona
o wygłoszenie odczytów, które odbyły się w Bazarze. Bilety w
cenie 4 marki za miejsca siedzące i 1.5 marki za miejsca stojące
szybko się rozeszły. Jak podaje Edward Pieścikowski,
Deotyma
wzruszona rozpoczęła pierwszą prelekcję mówiąc, że powraca do
„ukochanej duszą całą Wielkopolski jak dziecię do matki”, po
czym rozpoczęła czytanie swojej Biesiady u Ziemomysła, a
następie Głosu Izajasza do młodzieży polskiej. Po
spotkaniu udała się do Teatru Polskiego na przedstawienie Pana
Damazego. W kolejne dni sala Bazaru była również przepełniona
chętnymi do słuchania odczytów, w czasie których autorka
deklamowała własne utwory. Pieścikowski odnotowuje, że
„organizatorzy po rozliczeniu kosztów administracyjnych uzyskali
dochód 1800 marek, z czego 600 marek przeznaczyli na Teatr Polski,
tyleż otrzymało Towarzystwo św. Wincentego à Paulo, po 300 marek
Towarzystwo czytelni Ludowych i ochronka na Chwaliszewie”.
Łuszczewo
prawdopodobnie było wsią należącą do rodu Łuszczewskich. Co
prawda do dziś nie ocalały żadne znaczące dokumenty
potwierdzające te informację, ale wiemy, że Jadwiga często
odwiedzała rodzinę w tej miejscowości. Ród Łuszczewskich
zamieszkiwał Łuszczewo, nie trudno sobie wyobrazić, że mogli
założyć wieś w tej okolicy. Łuszczewscy pochodzili z
Łuszczewa. Wacław Józef (1806-1867) ekonomista, wysoki urzędnik
administracyjny
(Polski
Słownik Biograficzny
t. 18 s. 586 ŁUSZCZEWSKI); Jan Paweł (1764-1812) sekretarz Sejmu
Czteroletniego, minister (Polski
Słownik Biograficzny
t. 18 s. 584 ŁUSZCZEWSKI); Bronisław Łuszczewski z Łuszczewa h.
Pierzchała (Roch III) itd.
Jadwiga
Łuszczewska (Deotyma) zmarła 23 września 1908 r. i została
pochowana na warszawskich Powązkach. Pozostawiła po sobie spuściznę
poetycką, złożoną z kilku tomów wierszy, oraz utwory rozproszone
po czasopismach i wydawnictwach okolicznościowych. Przez całe swoje
życie pracowała nad olbrzymim cyklem "Polska w pieśni",
złożonym z poematów i wierszowanych utworów dramatycznych, takich
jak: "Lech", "Krakus", "Wanda", czy
"Piast". Nie zdołała ukończyć wielkiej epopei "Sobieski
pod Wiedniem", rozpoczętej z myślą o dwusetnej rocznicy
odsieczy wiedeńskiej, przypadającej na 1883 rok. Wkrótce
zapomniano o wieszczym talencie Deotymy, o jej salonowych
improwizacjach. Dziś już nikt, z wyjątkiem historyków literatury,
nie pamięta o jej przydługich, pozbawionych głębszej wartości
intelektualnej i artystycznej poematach, oraz nudnych powieściach.
Dzielnie natomiast oparła się próbie czasu, nadal zachowując
popularność tylko "Panienka z okienka". Mimo, że sama
pisarka nie traktowała tej powieści zbyt poważnie, wciąż się ją
wznawia i mimo upływu lat nie słabnie jej poczytność. Utwór ten
doczekał się realizacji filmowej i przeróbki na operę.
Źródła:
Biogram
pochodzi z XVIII tomu Polskiego Słownika Biograficznego
opublikowanego w 1973 r.
J.
Adamski, Wstęp do "Syna marnotrawnego" Woltera, Biblioteka
Narodowa, Wrocław 1951.
B.
Krzywobłocka, "Delfina i inne", Warszawa 1988.
J.
Kulczycka - Saloni, "Życie literackie Warszawy w latach 1864 -
1892", Warszawa 1970.
W.
Łaszczyński, "Deotyma", Nasze Kłosy, nr 42, 1902.
"Polski
Słownik Biograficzny", t. XVIII, Wrocław - Kraków 1973.
S.
Szenic, "Cmentarz Powązkowski", t. III. (1891 - 1918),
Warszawa 1983.
A.
G. Turczyk, "Jan Paweł Łuszczewski (1764 - 1812)", Ziemia
Sochaczewska, nr 8, 1993.
A.
Zaleski, "Towarzystwo Warszawskie", Warszawa 1971.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz