I Zbrodnie
komunistyczne – źródło: Instytut Pamięci Narodowej1
"Śledztwo
w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w
latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez
stworzenie im warunków życia grożących biologicznym
wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych racji
żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły,
przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i
umieszczenia ich w oddzielnym obozie (S 71/01/Zk).
Zostało
ono wszczęte w dniu 7 czerwca 2001 r. Podstawą podjęcia tej
decyzji było zawiadomienie obywatela Niemiec Wernera Schacka
zawierające informacje o tym, że w tym obozie w wyniku zbrodni
popełnionych na Niemcach zmarło około 2-3 tysięcy osób. Obóz
Pracy w Kruszwicy utworzono w I kwartale 1945 r. i istniał on do
stycznia 1946 r. W nim osadzono Niemców zamieszkujących okoliczne
miejscowości, głównie starców, kobiety i dzieci. W toku śledztwa
na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w: Archiwach
Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w Bydgoszczy, Archiwum
Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków, w tym także
przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej w Niemczech
i w Kanadzie - byłych jego więźniów, ustalono: położenie obozu,
stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz panujące w nim warunki
bytowe i sposób postępowania z osadzonymi. Potwierdzono dużą
śmiertelność więźniów, głównie osób starszych i dzieci, ale
równocześnie nie potwierdzono przypadków dokonywania zabójstw
więźniów i przymusowego oddzielania dzieci od rodziców. Także w
prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych dowodów, które
wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy organów
bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad obozem były
prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia ludności
niemieckiej.
Złe warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane
głównie trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w
pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej. Dodać
należy, iż przed rozpoczęciem postępowania były prowadzono na
terenie obozu prace ekshumacyjne, podczas których odkryto szczątki
867 osób. W dniu 31 stycznia 2005 r. umorzono śledztwo w sprawie
wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie
popełnienia przestępstwa"
***
II O prawdzie mówić trzeba. Obóz dla Niemców 1945-19462- źródło: MojaKruszwica.pl, autorem tekstu jest Przemysław Bohonos, prezes NTH
"Wraca
temat obozu dla Niemców w Łagiewnikach w latach 1945-1946. Jego
przyczyną są dwie audycje Żanety Walentyn z radia PiK oraz
spekulacje w przestrzeni internetowej.
Temat
obozu dla Niemców po raz pierwszy poruszony został prawie 15 lat
temu. Wtedy to zaangażowani Niemcy wraz z fundacją „Pamięć”
wpłynęli na rozpoczęcie prac archeologicznych na obszarze
dzisiejszego boiska sportowego przy ul. Poznańskiej.
Obóz
„przejściowy” został założony w 1945 w pierwszej połowie
roku po wyzwoleniu Kruszwicy. Prowadzony przez Rosjan (to oni też
najprawdopodobniej zabrali wszystkie dokumenty w tej sprawie) i NKWD
przetrwał do stycznia 1946 roku przez cały czas będąc filią
Centralnego Obozu Pracy w Potulicach. Niewykluczone, że wcześniej
mógł być zarządzany również przez Milicję Obywatelską.
Przeprowadzone
przez Pracownię Archeologiczno-Konserwatorską w Poznaniu w tym
Henryka Klundera badania trwały ponad miesiąc i przyniosły
odkopanie 867 szkieletów ułożonych w jednej zbiorowej mogile.
Wykopaliska wykazały również, że ciała były zakopywane poza
terenem obozu. Ludzie w przeważającej większości umarli w sposób
naturalny, a wśród szczątków dorosłych mężczyzn znaleziono
również szkielety kobiet. Szczątki te jak ustalił Ilustrowany
Kurier Polski, zostały przeniesione na Śląsk i spoczęły pod
monumentem upamiętniającym śmierć osób narodowości niemieckiej.
Jeszcze
w czerwcu 2001 roku śledztwo w tej sprawie rozpoczął Instytut
Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Obiektem zainteresowania historyków
oraz instytucji było dotarcie do informacji czy na terenie obozu
gdzie przetrzymywano niemieckich uchodźców, mogło dojść do aktów
ludobójstwa. Do współpracy zaproszono również Urząd Ochrony
Państwa oraz niemiecki wymiar sprawiedliwości. W kręgu
zainteresowań prowadzonego postępowania konieczne było, aby
znaleźć odpowiedzi na dwie kwestie: Jaki wpływ na wyniszczenie
Niemców miały minimalne racje żywnościowe przydzielane przez
władze obozu oraz dlaczego oddzielano w obozie dzieci od matek. Ten
proceder bowiem mieli uprawiać strażnicy i administracja obozowa.
Prokuratorem prowadzącym śledztwo z ramienia IPN został wówczas
Bernard Miszewski.
Sprawa
musiała budzić wątpliwości skoro jeszcze w marcu 2001 roku Maciej
Schultz z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku zapowiedział, że
śledztwo ruszy wtedy, jeśli znalezione materiały dowodowe będą
wystarczające do rozpoczęcia postępowania.
Badania
prowadzone od marca 2001 roku do czerwca 2001 roku przyniosły
analizę dokumentów spływających do IPN oraz świadectw osób,
które obóz pamiętały lub posiadały na jego temat wiedzę. Owocne
okazały się również dokumenty znalezione w Archiwum Państwowym.
Dzięki nim ustalono, że w obozie przebywało jednorazowo około
tysiąca osób. Niewykluczone, że więcej szczegółowych informacji
mogło znaleźć się również w materiałach UOP. Mowa tu o ściśle
tajnych dokumentach tej instytucji.
Jedną
z pierwszych osób, które miały zostać przesłuchane przez IPN
został Werner Schack mieszkaniec Hamburga , który przez kilkanaście
lat dopominał się o prawa rodzin niemieckich do prawdy na terenie
obozu w Łagiewnikach. W zawiadomieniu o popełnieniu przestępstw
Werner Schack zawarł stwierdzenie, że w obozie w wyniku zbrodni
zginęło około 2-3 tysięcy osób.
Do
kontrowersji doszło jeszcze latem 2001 roku gdy Naczelnik
Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w
Gdańsku prokurator Maciej Schultz wyjaśnił,że świadek nie stawił
się w Delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Swoją
absencję tłumaczył koniecznością szybkiego powrotu do Niemiec. W
efekcie przesłuchania świadka w późniejszym terminie dokonać
musiała już strona niemiecka.
Kwestią,
która podzieliła społeczeństwo oraz stronę niemiecką i polską
stał się napis umieszczony na tablicy postawionej nieopodal grobu
Powstańców Wielkopolskich. Długotrwałe negocjacje między
Wernerem Schackiem, a Parafią pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w
tym ks. Stanisława Pohla przyniosły ustalenie napisu: „Pamiętamy
o członkach naszych rodzin, którzy zmarli w Łagiewnikach i w
Kruszwicy. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Pragniemy się
modlić, pracować i żyć by Polacy i Niemcy byli dla siebie braćmi
i w zjednoczonej Europie znaleźli wspólną ojczyznę. Niech Bóg
nam w tym pomaga".
Strona
niemiecka w późniejszym czasie chciała doprowadzić do zmiany
zapisu. Zażyczył sobie tego m.in. Werner Schack, który stwierdził,
że Niemcy zginęli (a nie umarli w sposób naturalny-przyp.red) w
obozie zorganizowanym przez Polaków . Sprawę napisu komentowała
prasa, przedstawiając go jako sztukę kompromisu, która w sposób
wyważony i dyplomatyczny uczciła pamięć zmarłych Niemców.
Zwłaszcza, że rzeczą nieodpowiedzialną zarówno z punktu widzenia
prawdy historycznej, jak i bezpieczeństwa państwa jest mówienie o
aktach ludobójstwa bez konkretnych materiałów dowodowych i
precyzowania źródeł.
W
Niemczech sprawę komentowała natomiast Erika Steinbach szefowa
niemieckiego Związku Wypędzonych. Krytykowała ona stronę
niemiecką za brak zainteresowania sprawą obozu w Łagiewnikach, a
jej organizacja planowała zostać stroną w toczącym się śledztwie
i zastąpić Wernera Schacka.
Ogromną
rolę w wyjaśnianiu przeszłości obozu odegrały zeznania Johanna
Eberharta Fredricha von Cube. Była to jedna z osób, która obóz w
Łagiewnikach przeżyła, o czym przypomniał jeszcze w 2001 roku
redaktor Jacek Kowalski. Von Cube z urodzenia Estończyk w 1945 r
został zatrzymany przez Armię Czerwoną i umieszczony w obozie
Łagiewniki.
"
Więźniowie umierali głównie dlatego, że brakowało odpowiedniej
opieki. Warunki higieniczne były nie do opisania i brakowało pomocy
lekarskiej. (...) Członkowie polskiej policji byli w przeważającej
części lojalni, poza małymi wyjątkami. Ja sam nie widziałem
żadnego zabójstwa, jednakże mój zmarły przyjaciel opisał taki
wypadek w swoim zeznaniu. Warunki bytowe były niedopuszczalne.
Panował tyfus i zapalnie opon mózgowych"- zeznawał von Cube,
który miał również przekazać stronie polskiej nazwiska kolejnych
świadków w tej sprawie.
Śledztwo
w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w
latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez
stworzenie im warunków życia grożących biologicznym
wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych
racji żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły,
przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i
umieszczenia ich w oddzielnym obozie po blisko 4 latach pod koniec
stycznia 2005 roku zostało umorzone.
W
toku śledztwa na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w:
Archiwach Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w
Bydgoszczy, Archiwum Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków, w
tym także przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej w
Niemczech i w Kanadzie-byłych jego więźniów, ustalono: położenie
obozu, stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz panujące w nim
warunki bytowe i sposób postępowania z osadzonymi. Potwierdzono
dużą śmiertelność więźniów, głównie osób starszych i
dzieci, ale równocześnie nie potwierdzono przypadków dokonywania
zabójstw więźniów i przymusowego oddzielania dzieci od rodziców.
Także w prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych dowodów,
które wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy organów
bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad obozem były
prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia ludności
niemieckiej. Złe warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane
głównie trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w
pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej.
***
Jeden
z najbardziej kontrowersyjnych tekstów, jaki ukazał się na temat
obozu dla Niemców w Łagiewnikach pochodzi z zablokowanej strony
sirigor. republika.pl. W artykule wypowiada się m.in. ówczesny
Burmistrz Kruszwicy Marek Rimer,historyk Henryk Klunder, Prokurator
Maciej Schultz oraz ksiądz prałat Stanisław Pohl.
W
artykule swój głos zaznaczają również anonimowi świadkowie oraz
osoby, które miały posiadać na temat obozu informacje. Z ich
przekazu wynikało, że w obozie dochodziło do gwałtów oraz
rozstrzeliwań. Informacji tych jednak nigdy nie potwierdzono, a
tożsamość relacjonujących rzekome wydarzenia nie została
ujawniona i nie stała się dowodem w sprawie.
Strona
"sirigor" była atakowana od dłuższego czasu głównie
dlatego, że posiada bardzo słabe zabezpieczenia. Najpierw
internetowa witryna została zawirusowana, a następnie decyzją
administracji republika.pl zamknięta"
*Opracowanie na podstawie źródeł:
1http://ipn.gov.pl/kszpnp/sledztwa/oddzialowa-komisja-w-gdansku/sledztwa-zakonczone-wydaniem-postanowienia-o-umorzeniu
2http://mojakruszwica.pl/index.php/historia/883-o-prawdzie-mowic-trzeba-oboz-dla-niemcow-1945-1946
**Fotografia Bartłomiej Grabowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz