piątek, 18 listopada 2016

Historia Heleny Chmieleckiej

Wojna to czas próby dla ludzkości. Tak było również w latach 1939-1945. Na Kujawach rodziły się postawy, których świat nigdy nie powinien zapomnieć. Tak było z Heleną Chmielecką z Woli Wapowskiej.

Rodzina Chmieleckich na Kujawy przybyła z odległego Pomorza. To właśnie w Woli Wapowskiej pod Kruszwicą w latach 30-tych kupiła gospodarstwo rolne o powierzchni około 60 hektarów. W 1941 roku  rodzina zostaje wysiedlona do pobliskiej wsi Skotniki. Tam również u zarządcy Szymfelda pracuje mąż Pani Heleny, Teofil Chmielecki, który prowadzi dokumentację rolną w istniejącym wówczas majątku.

O wydarzeniach związanych z ukryciem młodej Żydówki pisze Maksymilian Łangowski w jednym z numerów "Jantarowych Szlaków". Tekst napisany w latach 60-tych wymaga jednak korekt. Autor najprawdopodobniej opowieść zasłyszał i nie sprawdził jej w szczegółach. 

Historia ukrycia młodej Żydówki w domu Chmieleckich sięga 1942 roku. Teofil i Helena po namowach jednej z mieszkanek Paprosa  zgodzili się ukryć w swoim domu Dorę Frankenberg. Jak się okazuję dziewczynka pochodziła z pobliskiego Radziejowa.

Była córką Moszka i Szpryncy Frankenberg, którzy przed wojną prowadzili sklep. Fakt ten potwierdza również Biblioteka w Radziejowie. Placówka odnalazła żydowską rodzinę na spisie z 5 kwietnia 1940 roku sporządzonym przez burmistrza miasta. Oprócz rodziców młoda dziewczyna miała również braci Arona, Ita-Łeję, Jakowa i siostry Gołdę i Sarę.

-Dora przebywała w domu dziadków około dwóch lat. Była prawdopodobnie rok starsza od mojej mamy Ireny urodzonej w 1934 roku. Dziewczynki bardzo się lubiły- objaśnia Beata Domalska wnuczka Pani Heleny.

Przechowując Żydówkę przed Niemcami Pani Helena podjęła się niezwykle trudnego działania. Ukrywanie na poddaszu domu Dory wymagało wypracowanych metod działań. Tylko starsza część rodzeństwa żyjącej do dziś Pani Ireny wiedziała kim dokładnie jest młoda dziewczyna. Młodsi aby nie wydać nikomu skrywanej tajemnicy nie znali całej prawdy.

Z relacji Pani Ireny, świadka wszystkich wydarzeń wynika, że ukrywana Dora w czasie dnia nie opuszczała domu. Gdy ktoś zapukał do drzwi od razu chowała się pod łóżko. Wychodziła jedynie nocą i to bardzo blisko domu. Nocleg miała zapewniony na uboczu, zdarzało się również, że chowała się w pokoiku na poddaszu. O jej istnieniu nie wiedzieli nawet krewni, którzy przyjechali na pogrzeb matki Pani Heleny w 1943 roku.

Rodzina Chmieleckich niewiele wiedziała o braciach lub siostrach ukrywanej Żydówki. Jej brata Jakuba (Jakova) poznali przez przypadek gdy jedno z młodszych dzieci Pani Heleny zobaczyło go przy oknie domu. Dora rozmawiała z bratem przez okno. Czasem dzieliła się z nim pożywieniem. Jakov wraz z innymi Żydami ukrywał się w pobliskiej stodole w Skotnikach. Dzięki zebranym informacjom udało się ustalić datę jego urodzenia oraz przekazać rodzinie przypuszczalną (miesięczną) datę jego śmierci o której do tej pory nie wiedzieli.

1944 rok okazał się być najtrudniejszym okresem dla rodziny Chmieleckich. W pierwszych miesiącach roku doszło do potężnej obławy ze strony Niemców. Okazało się, że żołnierze szukali Polaka, który popadł w konflikt z miejscowym Niemcem.

-Polak został schwytany w stodole, gdzie ukrywali się Żydzi. Na szczęście zarówno oni jak i Dora opuścili wcześniej Skotniki. Udało się to bowiem dzięki ostrzeżeniu jednej z kobiet-przekazuje z relacji Pani Ireny, Beata Domalska.

Ostatnia droga Dory i Jakova przebiegała w stronę Radziejowa. Tam też młodym ludźmi miał "ktoś" się zaopiekować. Bezskutecznie. Pozostawione same sobie dzieci musiały ukryć się w stogu.

-Po kilku dniach do drzwi dziadków zapukał Jakub. Był bardzo  przestraszony, zarośnięty i głodny. Prosił babcię czy może ponownie przyprowadzić Dorę. Świadkiem tamtej rozmowy była moja mama. Dziadkowie całą noc czekali na powrót rodzeństwa-relacjonuje wnuczka Pani Heleny.

Powrót był jednak niemożliwy. Z informacji Pani Ireny wynika, że Dora i Jakub chcąc być jak najszybciej w Skotnikach skrócili drogę powrotną. Zamiast udać się prze Szostkę wybrali krótszą drogę przez Bronisław. Jak się okazało była to trasa znacznie bardziej niebezpieczna. Rodzeństwo zostało zatrzymane przez Niemców.

-Wczesnym rankiem w marcu 1944 roku idąc do pracy dziadek dowiedział się, że Niemcy schwytali w okolicy dwóch Żydów. Wraz z małżonką domyślili się, że byli to Dora i Jakub. Dziadkowie uzgodnili, że całą odpowiedzialność za ukrywanie dziecka żydowskiego weźmie na siebie babcia Helena ponieważ dziadek pracował całymi dniami i wracał późnym wieczorem. Teoretycznie o Dorze nie musiał wiedzieć. To alibi miało uchronić całą rodziną przed śmiercią-dodaje Pani Domalska.

Przypuszczalnie przesłuchiwanie Dory i Jakova nie trwało dłużej niż dwa dni.  Istnieje prawdopodobieństwo, że pochwycone rodzeństwo ujawniło miejsce swojego poprzedniego ukrycia. W dwa dni po ujęciu rodzeństwa do domu Chmieleckich zapukali żołnierze SS. Tym samym Pani Helena została aresztowana. Po stronie jej męża stanął zarządca majątku Szymfeld, który potwierdził, że Pan Teofil o Żydówce nie musiał wiedzieć. W ten sposób mąż Pani Heleny uniknął obozu i mógł mimo tak tragicznej sytuacji w domu zająć się pozbawionymi matki dziećmi.

Dalsza droga Pani Heleny nie jest znana. Z zapisków wiemy, że była kilkakrotnie przewożona a ostatnim miejscem pobytu Kujawianki z wielkim sercem stał się owiany wyjątkowo złą sławą, obóz dla kobiet w Ravensbruck. Tam Pani Helena z przydzielonym numerem 41.948 trafiła 14 czerwca i przeżyła pół roku. W obozie przebywała z dwoma mieszkankami regionu, które Ravensbruck przeżyły. Nie było to jednak dane naszej bohaterce, która w niewyjaśnionych okolicznościach zmarła 8 grudnia 1944 roku  w wieku 47 lat jako jedna z wyczytanych po apelu. Jej dziećmi zaopiekowała się krewna ze strony dziadka Rozalia Surma. 

Historia Pani Heleny Chmieleckiej zainteresowała Nadgoplańskie Towarzystwo Historyczne. Stowarzyszenie podjęło próby kontaktowania się z Jad Waszem, Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu, a także skontaktowało się z dalszą rodziną Dory Frankenberg. Wśród zdobytych informacji znalazł się m.in. akt urodzenia  jej brata. 

-Upamiętnienie tego typu postaw na ziemi kujawskiej jest obowiązkiem naszego społeczeństwa. Mamy do czynienia z bezinteresowną postawą, którą nie każdy w tak trudnym czasie wojny, byłby w stanie przyjąć. Dalsze działania w tej sprawie będą przez nas upublicznianie-mówi Bartłomiej Grabowski.

Tymczasem dalszego zgłębienia tematu wymaga rola pozostałych kobiet, które również pomagały w ukrywaniu Żydów w swoich domach. Gdyby potwierdziły się relacje ustne o pozostałych paniach mielibyśmy do czynienia z sprawnie funkcjonującą, społeczną "siatką" ratującą społeczność żydowską.


Tekst poprzednio publikowany w lokalnej prasie oraz miesięczniku samorządowym "Panoramie Kruszwickiej" autor Przemysław Bohonos, źródło: MojaKruszwica.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz