niedziela, 11 września 2016

As pancerny Wielkopolskiej Brygady Kawalerii - pporucznik Edmund Roman Orlik (1918-1982)

Edmund Roman Orlik ur. 26 stycznia 1918 r. w Rogoźnie w Wielkopolsce. Był synem polskiego lotnika. Nie poznał ojca, który zginął w walce kilka miesięcy przed narodzinami syna. Możliwe, że chciał iść w ślady ojca, gdyż tuż po zdaniu matury Orlik zgłosił się na ochotnika celem odbycia służby wojskowej. W 1937 r. jako elew ukończył modlińską szkołę Podchorążych Broni Pancernej w stopniu plutonowego podchorążego. Staż zaliczył w I Batalionie Pancernym. Mimo ukończenia służby, wybrał inną drogę. Złożył papiery na studia, na Politechnice Warszawskiej. Nie ukończył studiów, wybuchła wojna i rozkazem mobilizacyjnym został powołany do 71. Dywizjonu (Dyonu) Pancernego, odwodu dowódcy Wielkopolskiej Brygady Kawalerii gen. bryg, Romana Abrahama.

Kilka dni przed wybuchem wojny została utworzona jego jednostka. Jej zadaniem było rozpoznanie. Składała się ze Szwadronu Samochodów Pancernych (8 ursusów wz. 34), Szwadronu Czołgów Rozpoznawczych TK (13 sztuk; w sumie były to „tankierki”) oraz Szwadronu Techniczno-Gospodarczego.

Już 2 września 1939 r. pododdziały 71. Dyonu, jako jedne z nielicznych jednostek Wojska Polskiego, przekroczyły granicę niemiecką we wsi Konigsdorf (Załęcze), rozbijając kilka niemieckich pojazdów wojskowych, by potem ruszyć na Fraustadt (Wschowę).

Szwadron Rozpoznawczy Orlika jeździł na tankierkach TK. Powstały one na bazie pojazdu gąsienicowego Carden-Loyd Mk. IV, których 10 sztuk zakupiono pod koniec lat 20. Po dokonaniu kilku zmian i ulepszeń przez Biuro Konstrukcyjne Broni Pancernych dostarczono wojsku 300 wozów typu TK-3 i 274 unowocześnionej wersji TKS. Charakteryzowały się niewielkimi gabarytami, co było ich największą zaletą. Poruszając się z prędkością 30-45 km/h, stanowiły trudny cel dla broni przeciwpancernej wroga. Ich jednocentymetrowy pancerz przedni, boczny i tylny chronił dwuosobową załogę tylko przed bronią strzelecką lub odłamkami granatów. Do ciekawostek należało uzbrojenie kilku TK Orlika w 20 mm FK polskiej konstrukcji, zdolnych przebijać pancerze niemieckich Panzer I A/B. Pluton posiadał cztery takie maszyny. Po śmierci ppor. Jerzego Gerżabeka, dowódco przejął pchor Orlik zasiadając w TKS z działkiem 20 mm.

W czasie ciężkich walk nad Bzurą, 18 września Orlik otrzymał rozkaz osłaniania ułanów od gen. Abrahama. Miał już na koncie unieruchomione niemieckie Panzer II, które ostrzelał zza rzeki podczas walk o Brochów. Pędził z dwoma TK uzbrojonymi tylko w kaemy 7,92 mm leśną drogą z Janówka na południe. Kiedy w pobliżu Truskawki i Pociechy natrafił na ślad niemieckich Maybachów, rozkazał cofnąć się w las tankierką, a sam zajął pozycję 100 m od skrzyżowania, kryjąc się za niewielkim garem. Posiadał 10 pocisków, musiał skupić się na celowaniu. Pierwszy przejechał Pz 35 T i gdy tylko znalazł się na celowniku, pchor. wystrzelił serię, które przeszyły wrogiej maszyny. Załoga uciekła. Drugi nadjechał Panzer IV. Kilka pierwszych pocisków nie wyrządziło większych szkód, jednak oddając kolejny strzał polski pancernik trafił w magazyn amunicji, od razu buchnął płomień, nikt nawet nie otworzył włazu. Tymczasem nadjechał trzeci pojazd. Spanikowany Pz 35 T. ustawił się w najmniej dogodnej dla siebie pozycji. Pojazd Orlika skierował wieżę wprost na tył Pz 35 T, salwa była śmiertelna. Orlik wyskoczył z pojazdu aby pomóc niemieckiemu oficerowi wydostać się z Panzer IV. Dowódca był jednak mocno poparzony, zmarł chwilę później. Okazało się, że był to niemiecki as pancerny książę Wiktor IV von Ratibor und Corvey, spadkobierca najpotężniejszej śląskiej rodziny, wysłany na front przez Hitlera zwaśnionego z rodem. Ciało odwieziono do zamku w Raciborzu. Księcia pochowano w rodzinnej krypcie w parafii w Rudzie koło Raciborza. Pogrzeb odbył się ze wszystkimi honorami wojskowymi. Podobno wojskową trumnę okrywała flaga ze swastyką, którą – według relacji świadków – miała zerwać matka księcia, Elżbieta.

Wkrótce po śmierci Erbprinza von Ratibora, Orlik starł się w jednej z najcięższej bitw z 11. Pułkiem Pancernym niemieckiej armii (Prawie 50 czołgów Pz 35 T). Orlik trafił 7 czołgów, biorąc jeńców, zapisał się tym samym na kartach historii jako as pancerny Wojska Polskiego. W bitwie uszkodzono ponad 20 czołgów wroga. Po słynnej potyczce Orlik wycofał się do Warszawy, gdzie brał udział w jej obronie. Czołgi trafiły w ręce Niemców, którzy chętnie robili sobie przy nich zdjęcia. Przeżył wojnę, został architektem. Za zasługi odznaczony został podwójnym Krzyżem Walecznych, a 1 marca 1979 r. odebrał w Zakopanem Krzyż Srebrny Orderu Wojskowego Virtuti Militari. Pośmiertnie awansowano go do stopnia podporucznika. Edmund Roman Orlik zmarł 8 kwietnia 1982 r.


Opracowanie Bartłomiej Grabowski, źródła: J. Magnuski, Karaluchy przeciw panzerom, Warszawa 1995; artykuł A. R. Potockiego Jak Dawid z Goliatem, w: w Sieci Historii, nr 09 (40), wrzesień 2016; J. Magnuski, Orlik uderza pierwszy, w: Za wolność i Lud nr 20/1978, s. 15. Fot. pochodzą z: Royaltyguide.nl; w Sieci Histori nr 09 2016. wikipedia, Fot 1) Edmund Orlik, fot 2) Wiktor IV Albrecht von Ratibor, fot 3) TKS z działkiem 20 mm. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz