Choć dziś nie
obchodzimy tak uroczyście święta, jak dawniej, to wiele z pięknych
zwyczajów starodawnej wsi polskiej przetrwało i utrwaliło się w
naszej świadomości. Mamy obowiązek przekazywać je dalej.
Święta przypadają
najczęściej w czasie wiosennym, poprzedzane są wielkimi
przygotowaniami. W domach czyniono dawniej porządki, bielono izby i
budynki gospodarskie. Na kilka dni przed świętami gospodynie
krzątały się z zapałem przygotowując całe stosy szynek,
kiełbas, pieczeni, wędlin, placków, babek, mazurków itp.
przyozdabiano mięsiwo, różnymi ornamentami, ze smalcu u wyciętymi
kawałkami kolorowej galarety, pieczywo lukrowano ozdobnie, a
wszystko majano gałązkami zielonego barwinku. Nad ustawionymi na
stole półmiskami panował krzyż, obrośnięty jasno zieloną
drobną rzeżuchą.
Gdy dzisiaj czytamy opis
„święconego” na wsi wydaje się nam to dziwne, zastanawia kto
był wstanie przygotować tyle jadła i napoju. Otóż, dawniej stół
dworski utrzymywał połowę służby i czeladzi a mianowicie
wszystkich bezżennych i niezamężne, każdy otrzymywał święcone
oddzielnie, składające się z wielkiego pszennego pierogiem placka
i głębokiej misy naładowanej rozmaitym mięsiwem.
Nie zapominano również
o biednych, sierotach, starych sług, kalek i podróżnych. Dostawali
także święcone, tak jak i pasterze, stangret, stróż, ogrodnik i
inna służba. Za całe pożywienie służyło święcone.
W wielką sobotę
oczekiwano proboszcza, który w dniu tym objeżdżał dwory, wioski i
zaścianki, poświęcając swym parafianom dary Boże. Na wieść o
przybyciu kapłana powstawał we wsi niezwykły ruch. Biegano z tą
wiadomością od chaty do chaty. Spod każdej strzechy wychylała się
kobieta niosąc spiesznie do dworu kobiałkę z ciężarem, zawiniętą
w biały czysty, szeroki z frenzlami ręcznik domowej roboty.
Następowała chwila
uroczysta, tradycyjna. Przed starym gankiem wspartych na czterech
słupach, ustawiały wieśniaczki na ziemi swoje kobiałki w duże
półkole i okrywały z białych zasłon to co było do poświęcenia.
Święcone było podobne do dworskiego, jednakże troszkę uboższe i
czasem brakowało mazurków.
W każdej kobiałce
kraśniało kilka pięknych kolorowych jajek, w nie kórych okolicach
artystycznych pisanek, rozpierał się podłużny pierog, do którego
tulił się podłużny ser biały opasany wiankiem kiełbas, kawał
wędzonki, chleb i sól do poświęcenia niezbędne. U możniejszych
pyszniła się wspaniała babka lub też pieczone prosie z jajkiem
lub chrzanem w zębach. Wszystko przybrane było zielenią.
Gdy już zebrali się
wszyscy, postawiono na środku ceber z wodą ze studni. Wszyscy
wychodzili na ganek z kapłanem przybranym w białą komżę, który
przeczytawszy z książki modlitwę, wsypał szczyptę soli do cebra
z wodą i podanym mu domowym kropidłem skrapiał kobiałki, a po tym
lud poczynił znak krzyża na sobie. Ta sama ceremonia była później
powtórzona w pokoju, w którym ustawione było święcone (w ścisłym
gronie rodzinnym).
Później każdy z
przybyłych czerpał trochę wody i zachowywał ją do święcenia
mieszkań, budynków, dobytku i do chrztu niemowląt w nagłej
potrzebie.
Wieczorem lub rano starsi
jechali na rezurekcję, a dzieci zostawały w domu. Z kościoła
wstępowano jeszcze do proboszcza, aby powinszować mu wesołych
świąt i podzielić się jajkiem święconym. Rano w pierwsze święto
liczna gromada młodszych gospodarzy u parobków w ubiorach
świątecznych, przybywała do dworu winszować świąt i śpiewała
potężnym głosem „Alleluja”. Dziedzic częstował winszujących
święconym.
Na Kujawach istnieje
wiele tradycyjnych zwyczajów wielkanocnych, których odwieczne
obrzędy łączą się z nowszymi, pochodzącymi z epoki
chrześcijańskiej.
Bardzo wesoło spędzano
święta wielkanocne we wsi, gdzie do dziś zachowało się wiele
dawnych zwyczajów i obyczajów.
Do takich zwyczajów
należy oczywiście malowanie jaj, czyli tzw. „pisanki”. Jest to
zwyczaj znany znany całej Słowiańszczyźnie, ale także obchodzony
u wielu innych narodów. Już Wincenty Kadłubek, kronikarz polski,
pisał o nieposłusznych względem panujących podanych w Polsce
„bawili się panami swymi, jak malowanymi jajkami”. Miał on
oczywiście na myśli pisanki wielkanocne i znana zabawę świąteczną
ich tłuczenia.
Według legendy zwyczaj
malowania jaj wielkanocnych wprowadziła św. Magdalena. Wróciwszy z
pustego grobu Chrystusa, ujrzała wszystkie jajka, pozostawione w
domu, pomalowała na czerwono. Inne podanie głosi, że gdy
prowadzono Chrystusa na śmierć, pewien biedak, niosący kilka jajek
do miasta, postawił koszyk i pomagał dźwigać krzyż Jezusowi.
Kiedy wrócił, zauważył, że jajka w koszyku zamieniły się w
piękne pisanki.
Ciekawy zwyczaj polski,
odbywa się też w Wielką Niedzielę o zmroku, lud wychodził w
pole, niosąc wodę święconą i krzyżyki z cierni głogowych,
poświęconych w Wielki Piątek. Przy śpiewie każdy obchodził
swoje pole, wbijał w ziemię krzyżyki i święci rolę wodą. W tym
dniu nic w chatach wieśniaczych nie gotowano, jadano tylko
„święcone”. Wszyscy w największym skupieniu spędzają
pierwszy dzień u siebie w domu. Dlatego też w całej wsi panowała
niezwykła uroczysta cisza.
W drugie święto we wsi
zaczynała się dawno oczekiwana uciecha czyli „śmingus” zwany
również „dyngusem” lub „oblewanką. Biegało się po wsi z
konewką lub dzbankiem pełnym wody w ręku budzić innych. W ruch
szły sikawki, flaszki, wszystko co mogło służyć do przenoszenia
wody i dopadano w stodole, czy chacie bidaczkę, czy biedaka.
Ochlapano od stóp do głów każdego kto się zbliżył.
Pięknym zwyczajem były
także obchody „śmigutników”. Chłopi chodzili po wsi, w
przebraniu, ich ubiór składał się „ze starych galganów, które
przy pomocy słomianych nowróseł, okręcali dookoła siebie. Na
głowę wdziewali czapki papierowe lub słomiane. Wbiegłszy do chaty
wypowiadali różne wiersze.” Za wygłoszoną orację śmigustnik
otrzymywał nagrodę, parę jajek lub kawałek chleba.
Opracowanie
Bartłomiej Grabowski, według wspomnień starszych mieszkańców wsi
kujawskiej, między innymi Zygmunta Glogera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz