Łagiewniki
położone tuż
pod Kruszwicą, na zachodnim wybrzeżu Gopła, należały już w r.
1409 do starostwa; król Władysław nadał je szpitalowi św. Ducha
w Brześciu kujawskim dziesięciny z 2 łanów na Kruszwicy i
Łagiewnikach. Około r. 1560 składały się Łagiewniki z trzech
części: jedna miała 3 zagrody, a trzecia 3 łany wójtowskie; do
XIX w. miały 500 hekt. Obszaru dworskiego i znajdowały się w ręku
prywatnym. Dziesięciny pobierał kanclerz kruszwicki i inni
kanonicy.
Dziś
Polska wieś leży w woj. kujawsko-pomorskim, w powiecie
inowrocławskim, gminie Kruszwica. W latach 1975-1998 miejscowość
należała administracyjnie do województwa bydgoskiego. W
miejscowości działało Państwowe Gospodarstwo Rolne Łagiewniki.
Łagiewniki
są wsią bogatą w stanowiska archeologiczne z młodszej epoki
kamienia i wczesnego okresu epoki żelaza, we wczesnym średniowieczu
osada była siedzibą wytwórców drewnianych naczyń. Później na
jej gruntach mieściły się folwarki: kruszwickiego zamku i biskupów
kruszwickich.
Prowadzone
przez dr Wojciecha Dzieduszyckiego badania archeologiczne wykazały,
iż pierwsze grupy ludzi przybywały na te tereny około 13 tysięcy
lat temu. Byli to łowcy reniferów. Na ich obozowiska natrafiano na
półwyspie Ameryka. Około 8 tysięcy lat przed naszą erą tereny
te nawiedzane były przez wędrowne grupy ludności trudniącej się
łowiectwem, rybactwem i zbieractwem. Ślady po nich znaleziono w
rejonach Ameryki, Rusinowa, Gocanowa i Popowa. Rolnicy zaczęli się
osiedlać na terenie dzisiejszego Gocanowa, Rusinowa, Tarnówka,
Łagiewnik, Polanowie i
Złotowa w połowie okresu atlantyckiego, czyli jakieś 6,5 tysiąca
lat temu.
Przez
wieś Łagiewniki
przebiegał "szlak bursztynowy" - jedna z najważniejszych
dróg handlowych antycznego świata, wiodąca z Cesarstwa Rzymskiego
w głąb Europy. Zysk z handlu i obsługi szlaku przyniósł
mieszkańcom tych terenów znaczne dochody. W
rejonie Nadgopla istniały doskonałe warunki do rozwoju osadnictwa.
Wynikało to z jego położenia nad jeziorem, które stanowiło ważny
węzeł komunikacyjny przy jednoczesnym funkcjonowaniu tu równie
ważnego szlaku lądowego.
Nazwa
miejscowości pochodzi od zawodu łagiewnika
polegającego na wyrabianiu drewnianych lub glinianych naczyń,
zajęcie bardzo powszechne we wczesnym średniowieczu. W okresie
piastowskim w XII i XIII wieku, łagiewnicy (lagenarii ampullarii)
wchodzili w skład ludności służebnej, byli ministreriales
książęcymi czy biskupimi i posiadali swoje prawo grupowe. Samo
słowo łagiewnik wywodzi się z łacińskiego słowa –
łagiew, oznaczającego puchar, flaszkę, naczynie podróżne. Na
ziemiach polskich słowo zostało zmiękczone. Zawód praktykowany
był w specjalnie do tego celu zakładanych osad służebnych,
znajdujących się w pobliżu grodów.
Jak
stary jest ten zawód świadczy o tym dokument z lat 1123-1125
(dyplom legata Idziego dla Tyńca, w którym wymienia się służbę
piekarzy i łagiewników). W późniejszym okresie średniowiecza
łagiewnicy zakładali cechy rzemieślinicze. Określani byli jako
wytwórcy naczyń klepkowych.
To
właśnie w Łagiewnikach w czasie powstania wielkopolskiego
1918/1919 zapalono stóg siana, dając sygnał do ataku oddziałom
powstańczym z Kruszwicy i okolic.
Pomnik
w Łagiewnikach
“Odebrano
Nam życie pozostawiamy Wam pamięć”
-
widnieje napis wyryty na czarnej płycie pomnika. My mieszkańcy
Kruszwicy pamiętamy o tamtych wydarzeniach, o zbrodni, która na
zawsze zapisała się w naszej świadomości.
Z
6 na 7 IX 1939 r. ostatnie oddziały polskie opuściły Kruszwicę,
wysadzając równocześnie dwa mosty na Gople. Wraz z wojskiem
opuściły miasto miejscowe urzędy i część ludności polskiej.
Pierwsze oddziały wojsk niemieckich pojawiły się 9 IX 1939 r. Dnia
12 IX 1939 r. przybyły do Kruszwicy oddziały SS i SA, a w ich
szeregach można było zobaczyć miejscowych Niemców, którzy przed
wrześniem 1939 r. uciekli do Gdańska lub na tereny III Rzeszy.
Z
przybyciem wojsk niemieckich wiąże się powstanie miejscowych
urzędów niemieckich. Pierwszym burmistrzem Kruszwicy został Wiktor
Ortwig, który przed wojną był głównym księgowym w Kobylnikach.
Tuż
po wybuchu II wojny światowej mieszkańcy Kruszwicy oraz okolic
zostali boleśnie doświadczeni przez hitlerowców. 76 lat temu,
właśnie z rozkazu ówczesnego burmistrza Kruszwicy Wiktora Ortwiga,
odczytany został wyrok na obywateli naszego regionu.
Straceni
byli najpierw więzieni w Inowrocławiu, skąd po przesłuchaniu
połączonych z torturami przewieziono ich do Kruszwicy, a stamtąd
do Łagiewnik. Egzekucję przeprowadziło 12 żołnierzy Wermachtu,
którym asystował burmistrz Kruszwicy Ortwig.
Dnia
24 września 1939 r. grupa żołnierzy niemieckich aresztowała
dwunastu przypadkowych Kruszwiczan. Zapędzili ich na pola w
Łagiewnikach, gdzie pod przymusem musieli wykopać 15 metrowy grób,
o głębokości 1,5 m i szerokości 2 m. Musieli się spieszyć, gdyż
wyznaczono im na tą pracę tylko dwie godziny. W chwili, gdy praca
była już na ukończeniu - w kierunku rowu prowadzono 36
zmaltretowanych, pokrwawionych ledwo żywych ludzi, w tym młodego
duchownego katolickiego. Tuż za nimi postępował pluton
egzekucyjny, składający się z 12 żołnierzy i oficera.
Towarzyszyli im miejscowi Niemcy. Więźniów ustawiono dwunastkami
niedaleko rowu, a burmistrz Ortwig odczytał ich wyrok śmierci.
Bezpośrednio po tym rozpoczął się akt egzekucji, którego
przebieg wyglądał następująco: żołnierze przy pomocy bagnetów
wepchnęli skazańców do dołu i na rozkaz oficera strzelali swoim
ofiarom w twarze i szyje. Podobnie postąpili z drugą grupą.
Trzecia grupa skazanych uklękła na krawędzi grobu prosząc
zbrodniarzy o litość. Jednak również i ich wepchnęli bagnetami.
Jako ostatni wpadł do dołu Grojnowski z Kruszwicy. Zdążył
wykrzyknąć “Niech żyje Polska”. Bezpośrednio po tym ugodziła
go śmiertelna salwa z pistoletu dowódcy plutonu egzekucyjnego, a
wściekli żołnierze dodatkowo przebili go bagnetami. Następnie
żołnierze polecili grabarzom wejść do dołu i ułożyć ciała
pomordowanych. Niejedna ofiara dawała jeszcze znaki życia,
otwierając usta, z których bryzgała krew. Żołnierze przynaglali
grabarzy w zasypywaniu grobu, sami zaś przyglądali się tym
czynnościom, palili papierosy i raczyli się winem – opowiadali
grabarze, świadkowie całego zajścia.
Na
płycie pomnika w Łagiewnikach wyryto jedenaście nazwisk: Jaworski
Jan, Kulicki Stanisław, Musiałowski Antoni, Sowiński Leon,
Zieliński Antoni, Borowicz Józef, Derenda Kazimierz, Grojnowski
Dawid, Groblewski Ignacy, Groblewski Stanisław i Jabłoński Jan,
pozostałych zabitych nie ustalono. Kamienny pomnik, z żelaznym
krzyżem na górze, w niewielkim zagajniku otoczonym płotem, stoi na
środku pola, niedaleko jeziora Gopło i przypomina nam o zbrodni
hitlerowskiej i na naszych rodakach. Ich szczątki zostały
przeniesione na cmentarze w Kruszwicy i Bydgoszczy. Z upływem lat
ogrodzenie zostało częściowo zniszczone, jednak za sprawą
mieszkańców pomnik utrzymał się w dobrym stanie.
Hitler
chciał wysiedlenia Polków i osiedlenia w ich miejsce Niemców.
Stosowano także politykę eksterminacji wobec narodu polskiego. Po
przeprowadzeniu w pierwszych miesiącach masowych egzekucji nastąpiło
powolne i systematyczne niszczenie narodu polskiego. Polityka
hitlerowska dążyła nie tylko do wyniszczenia biologicznego
ludności polskiej, ale objęła również dzielnicę życia
gospodarczego i kulturalnego.
Nazistom
nigdy nie udało się złamać ducha polskości w kruszwiczanach.
„Niech żyje Polska” brzmiały ostatnie słowa Dawida
Grojnowskiego, pamiętajmy, że w tym dniu zginęli nasi rodacy.
Zapłacili krwią za opór wobec ideologii faszystowskiej.
Na
terenie Łagiewnik, w miejscu gdzie dziś stoi stadion kruszwickiego
klubu sportowego, w czasie II wojny światowej obozowała jednostka
niemiecka 4/32 RAD (służba pracy dla Rzeszy). Junacy z jednostki
postawili kilka baraków
Opracowanie
Bartłomiej Grabowski na podstawie źródeł i przekazów:
1.
Jantarowe szlaki, nr 6, Gdańsk 1974.
2.
Słownik geograficzny..., t. V, s. 573. Łagiewniki.
3.
Zarys Monograficzny, pod red. Jana Grześkowiaka, Toruń 1965, s.
283.
4.
Jan Sziling, Okupacja Hitlerowska w Kruszwicy w latach 1939-1945.
5. E. Callier, Kruszwica, Dziennik Kujawski, XIX w.
5. E. Callier, Kruszwica, Dziennik Kujawski, XIX w.
I
Marsz Patriotyczny Kruszwica-Łagiewniki
Blisko
dwieście osób wzięło udział w upamiętnianiu ofiar tragicznych
wydarzeń z września 1939 roku. 76 lat temu na łagiewnickich polach
śmierć ponieśli mieszkańcy Kruszwicy oraz okolic.
O
tragedii w Łagiewnikach mówi się ciągle za mało. Zwłaszcza gdy
chodzi o upamiętnianie tragicznego miejsca.
Nadgoplańskie
Towarzystwo Historyczne i Patriotyczna Kruszwica wraz z parafią św.
Teresy od Dzieciątka Jezus w Kruszwicy oraz parafią św. Piotra i
Pawła zorganizowały I Marsz Patriotyczny do miejsca straceń. Msze
św. polową poprowadził ks. Łukasz Staniszewski oraz ks. Maciej
Jasiński.
Marsz
rozpoczął się na tzw. Starym Rynku o godzinie 13:00. Stamtąd
uczestnicy pochodu ruszyli w stronę ulicy Żeglarskiej, a następnie
wzdłuż jeziora Gopła do miejsca pamięci.Uczestnicy uroczystości
zatrzymali się także przy zorganizowanym przez NKWD obozie dla
Niemców w latach 1945-1946. Przytoczono również słowa, których
autorem był ks. Stanisław Pohl. Dotyczyły one pojednania między
narodami Polski i Niemiec.
-24
września doszło do tragicznych wydarzeń. Ofiarom zabrano godność.
Rozsiewana przez propagandę, a także powtarzana po wojnie plotka
jakoby mord był uzasadniony, bo spotkał bandytów i pospolitych
przestępców nie jest prawdą. Na łagiewnickich polach ponieśli
śmierć ludzie niewinni. W dzisiejszym marszu oraz modlitwie chcemy
oddać im pamięć, oraz zwrócić godność- mówił Przemysław
Bohonos, prezes Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego w
Kruszwicy.
Głos
w imieniu Patriotycznej Kruszwicy zabrał również Mariusz Łęczycki
-Bez pamięci o przeszłości nie ma przyszłości. Do Was mówię
szczególnie młodzi, abyście dbali o pamięć i nosili ją w
sercach. W całym współczesnym świecie historia jest jedynym
punktem stałym i godnym odniesienia.
Przed
złożeniem kwiatów i zniczy na miejscu straceń uczestnicy marszu
wzięli w przygotowanej przez organizatorów Mszy św. -Naszą
powinnością jest, aby dbać o lokalny patriotyzm. W Łagiewnikach
zginęli również inowrocławianie. Stąd też decyzja o udziale w
uroczystościach członków Narodowego Inowrocławia- mówił Mateusz
Surmacewicz przedstawiciel organizacji, która wraz z Młodzieżą
Wszechpolską wzięła udział w I Marszu Patriotycznym.
W
organizację uroczystości zaangażowało się również Liceum
Ogólnokształcące Mundurowe w Kruszwicy. Uczniowie od rana trzymali
wartę w miejscu stracenia. W marszu uczestniczyli samorządowcy,
placówki szkolne, wychowawcze oraz mieszkańcy Kruszwicy. Po
uroczystości został rozdany biuletyn Nadgoplańskiego Towarzystwa
Historycznego "Gazeta Nadgoplańska" opisująca przebieg
wydarzeń z września 1939 roku.
Nadgoplańskie
Towarzystwo Historyczne
Zbrodnie
komunistyczne – źródło: Instytut Pamięci Narodowej
"Śledztwo
w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w
latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez
stworzenie im warunków życia grożących biologicznym
wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych racji
żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły,
przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i
umieszczenia ich w oddzielnym obozie (S 71/01/Zk).
Zostało
ono wszczęte w dniu 7 czerwca 2001 r. Podstawą podjęcia tej
decyzji było zawiadomienie obywatela Niemiec Wernera Schacka
zawierające informacje o tym, że w tym obozie w wyniku zbrodni
popełnionych na Niemcach zmarło około 2-3 tysięcy osób. Obóz
Pracy w Kruszwicy utworzono w I kwartale 1945 r. i istniał on
do stycznia 1946 r. W nim osadzono Niemców zamieszkujących
okoliczne miejscowości, głównie starców, kobiety i dzieci. W toku
śledztwa na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w:
Archiwach Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w
Bydgoszczy, Archiwum Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków,
w tym także przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej
w Niemczech i w Kanadzie - byłych jego więźniów, ustalono:
położenie obozu, stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz
panujące w nim warunki bytowe i sposób postępowania z osadzonymi.
Potwierdzono dużą śmiertelność więźniów, głównie osób
starszych i dzieci, ale równocześnie nie potwierdzono przypadków
dokonywania zabójstw więźniów i przymusowego oddzielania dzieci
od rodziców. Także w prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych
dowodów, które wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy
organów bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad
obozem były prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia
ludności niemieckiej.
Złe
warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane głównie
trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w pierwszych
miesiącach po zakończeniu II wojny światowej. Dodać należy, iż
przed rozpoczęciem postępowania były prowadzono na terenie obozu
prace ekshumacyjne, podczas których odkryto szczątki 867 osób.
W dniu 31 stycznia 2005 r. umorzono śledztwo w sprawie wobec
braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia
przestępstwa"
Obóz dla Niemców 1945-1946 - źródło: MojaKruszwica.pl, autorem tekstu jest Przemysław Bohonos, prezes NTH
"Wraca
temat obozu dla Niemców w Łagiewnikach w latach 1945-1946. Jego
przyczyną są dwie audycje Żanety Walentyn z radia PiK oraz
spekulacje w przestrzeni internetowej.
Temat
obozu dla Niemców po raz pierwszy poruszony został prawie 15 lat
temu. Wtedy to zaangażowani Niemcy wraz z fundacją „Pamięć”
wpłynęli na rozpoczęcie prac archeologicznych na obszarze
dzisiejszego boiska sportowego przy ul. Poznańskiej.
Obóz
„przejściowy” został założony w 1945 w pierwszej połowie
roku po wyzwoleniu Kruszwicy. Prowadzony przez Rosjan (to oni też
najprawdopodobniej zabrali wszystkie dokumenty w tej sprawie) i NKWD
przetrwał do stycznia 1946 roku przez cały czas będąc filią
Centralnego Obozu Pracy w Potulicach. Niewykluczone, że wcześniej
mógł być zarządzany również przez Milicję Obywatelską.
Przeprowadzone
przez Pracownię Archeologiczno-Konserwatorską w Poznaniu w tym
Henryka Klundera badania trwały ponad miesiąc i przyniosły
odkopanie 867 szkieletów ułożonych w jednej zbiorowej mogile.
Wykopaliska wykazały również, że ciała były zakopywane poza
terenem obozu. Ludzie w przeważającej większości umarli w sposób
naturalny, a wśród szczątków dorosłych mężczyzn znaleziono
również szkielety kobiet. Szczątki te jak ustalił Ilustrowany
Kurier Polski, zostały przeniesione na Śląsk i spoczęły pod
monumentem upamiętniającym śmierć osób narodowości niemieckiej.
Jeszcze
w czerwcu 2001 roku śledztwo w tej sprawie rozpoczął Instytut
Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Obiektem zainteresowania historyków
oraz instytucji było dotarcie do informacji czy na terenie obozu
gdzie przetrzymywano niemieckich uchodźców, mogło dojść do aktów
ludobójstwa. Do współpracy zaproszono również Urząd Ochrony
Państwa oraz niemiecki wymiar sprawiedliwości. W kręgu
zainteresowań prowadzonego postępowania konieczne było, aby
znaleźć odpowiedzi na dwie kwestie: Jaki wpływ na wyniszczenie
Niemców miały minimalne racje żywnościowe przydzielane przez
władze obozu oraz dlaczego oddzielano w obozie dzieci od matek. Ten
proceder bowiem mieli uprawiać strażnicy i administracja obozowa.
Prokuratorem prowadzącym śledztwo z ramienia IPN został wówczas
Bernard Miszewski.
Sprawa
musiała budzić wątpliwości skoro jeszcze w marcu 2001 roku Maciej
Schultz z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku zapowiedział, że
śledztwo ruszy wtedy, jeśli znalezione materiały dowodowe będą
wystarczające do rozpoczęcia postępowania.
Badania
prowadzone od marca 2001 roku do czerwca 2001 roku przyniosły
analizę dokumentów spływających do IPN oraz świadectw osób,
które obóz pamiętały lub posiadały na jego temat wiedzę. Owocne
okazały się również dokumenty znalezione w Archiwum Państwowym.
Dzięki nim ustalono, że w obozie przebywało jednorazowo około
tysiąca osób. Niewykluczone, że więcej szczegółowych informacji
mogło znaleźć się również w materiałach UOP. Mowa tu o ściśle
tajnych dokumentach tej instytucji.
Jedną
z pierwszych osób, które miały zostać przesłuchane przez IPN
został Werner Schack mieszkaniec Hamburga , który przez kilkanaście
lat dopominał się o prawa rodzin niemieckich do prawdy na terenie
obozu w Łagiewnikach. W zawiadomieniu o popełnieniu przestępstw
Werner Schack zawarł stwierdzenie, że w obozie w wyniku zbrodni
zginęło około 2-3 tysięcy osób.
Do
kontrowersji doszło jeszcze latem 2001 roku gdy Naczelnik
Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w
Gdańsku prokurator Maciej Schultz wyjaśnił,że świadek nie stawił
się w Delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Swoją
absencję tłumaczył koniecznością szybkiego powrotu do Niemiec. W
efekcie przesłuchania świadka w późniejszym terminie dokonać
musiała już strona niemiecka.
Kwestią,
która podzieliła społeczeństwo oraz stronę niemiecką i polską
stał się napis umieszczony na tablicy postawionej nieopodal grobu
Powstańców Wielkopolskich. Długotrwałe negocjacje między
Wernerem Schackiem, a Parafią pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w
tym ks. Stanisława Pohla przyniosły ustalenie napisu: „Pamiętamy
o członkach naszych rodzin, którzy zmarli w Łagiewnikach i w
Kruszwicy. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Pragniemy się
modlić, pracować i żyć by Polacy i Niemcy byli dla siebie braćmi
i w zjednoczonej Europie znaleźli wspólną ojczyznę. Niech Bóg
nam w tym pomaga".
Strona
niemiecka w późniejszym czasie chciała doprowadzić do zmiany
zapisu. Zażyczył sobie tego m.in. Werner Schack, który stwierdził,
że Niemcy zginęli (a nie umarli w sposób naturalny-przyp.red) w
obozie zorganizowanym przez Polaków . Sprawę napisu komentowała
prasa, przedstawiając go jako sztukę kompromisu, która w sposób
wyważony i dyplomatyczny uczciła pamięć zmarłych Niemców.
Zwłaszcza, że rzeczą nieodpowiedzialną zarówno z punktu widzenia
prawdy historycznej, jak i bezpieczeństwa państwa jest mówienie o
aktach ludobójstwa bez konkretnych materiałów dowodowych i
precyzowania źródeł.
W
Niemczech sprawę komentowała natomiast Erika Steinbach szefowa
niemieckiego Związku Wypędzonych. Krytykowała ona stronę
niemiecką za brak zainteresowania sprawą obozu w Łagiewnikach, a
jej organizacja planowała zostać stroną w toczącym się śledztwie
i zastąpić Wernera Schacka.
Ogromną
rolę w wyjaśnianiu przeszłości obozu odegrały zeznania Johanna
Eberharta Fredricha von Cube. Była to jedna z osób, która obóz w
Łagiewnikach przeżyła, o czym przypomniał jeszcze w 2001 roku
redaktor Jacek Kowalski. Von Cube z urodzenia Estończyk w 1945 r
został zatrzymany przez Armię Czerwoną i umieszczony w obozie
Łagiewniki.
"Więźniowie
umierali głównie dlatego, że brakowało odpowiedniej opieki.
Warunki higieniczne były nie do opisania i brakowało pomocy
lekarskiej. (...) Członkowie polskiej policji byli w przeważającej
części lojalni, poza małymi wyjątkami. Ja sam nie widziałem
żadnego zabójstwa, jednakże mój zmarły przyjaciel opisał taki
wypadek w swoim zeznaniu. Warunki bytowe były niedopuszczalne.
Panował tyfus i zapalnie opon mózgowych"- zeznawał von Cube,
który miał również przekazać stronie polskiej nazwiska kolejnych
świadków w tej sprawie.
Śledztwo
w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w
latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez
stworzenie im warunków życia grożących biologicznym
wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych racji
żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły,
przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i
umieszczenia ich w oddzielnym obozie po blisko 4 latach pod koniec
stycznia 2005 roku zostało umorzone.
W
toku śledztwa na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w:
Archiwach Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w
Bydgoszczy, Archiwum Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków, w
tym także przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej w
Niemczech i w Kanadzie-byłych jego więźniów, ustalono: położenie
obozu, stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz panujące w nim
warunki bytowe i sposób postępowania z osadzonymi. Potwierdzono
dużą śmiertelność więźniów, głównie osób starszych i
dzieci, ale równocześnie nie potwierdzono przypadków dokonywania
zabójstw więźniów i przymusowego oddzielania dzieci od rodziców.
Także w prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych dowodów,
które wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy organów
bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad obozem były
prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia ludności
niemieckiej. Złe warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane
głównie trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w
pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz