poniedziałek, 1 lutego 2016

Łagiewniki

Łagiewniki położone tuż pod Kruszwicą, na zachodnim wybrzeżu Gopła, należały już w r. 1409 do starostwa; król Władysław nadał je szpitalowi św. Ducha w Brześciu kujawskim dziesięciny z 2 łanów na Kruszwicy i Łagiewnikach. Około r. 1560 składały się Łagiewniki z trzech części: jedna miała 3 zagrody, a trzecia 3 łany wójtowskie; do XIX w. miały 500 hekt. Obszaru dworskiego i znajdowały się w ręku prywatnym. Dziesięciny pobierał kanclerz kruszwicki i inni kanonicy.

Dziś Polska wieś leży w woj. kujawsko-pomorskim, w powiecie inowrocławskim, gminie Kruszwica. W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa bydgoskiego. W miejscowości działało Państwowe Gospodarstwo Rolne Łagiewniki.

Łagiewniki są wsią bogatą w stanowiska archeologiczne z młodszej epoki kamienia i wczesnego okresu epoki żelaza, we wczesnym średniowieczu osada była siedzibą wytwórców drewnianych naczyń. Później na jej gruntach mieściły się folwarki: kruszwickiego zamku i biskupów kruszwickich.

Prowadzone przez dr Wojciecha Dzieduszyckiego badania archeologiczne wykazały, iż pierwsze grupy ludzi przybywały na te tereny około 13 tysięcy lat temu. Byli to łowcy reniferów. Na ich obozowiska natrafiano na półwyspie Ameryka. Około 8 tysięcy lat przed naszą erą tereny te nawiedzane były przez wędrowne grupy ludności trudniącej się łowiectwem, rybactwem i zbieractwem. Ślady po nich znaleziono w rejonach Ameryki, Rusinowa, Gocanowa i Popowa. Rolnicy zaczęli się osiedlać na terenie dzisiejszego Gocanowa, Rusinowa, Tarnówka, Łagiewnik, Polanowie i Złotowa w połowie okresu atlantyckiego, czyli jakieś 6,5 tysiąca lat temu.

Przez wieś Łagiewniki przebiegał "szlak bursztynowy" - jedna z najważniejszych dróg handlowych antycznego świata, wiodąca z Cesarstwa Rzymskiego w głąb Europy. Zysk z handlu i obsługi szlaku przyniósł mieszkańcom tych terenów znaczne dochody. W rejonie Nadgopla istniały doskonałe warunki do rozwoju osadnictwa. Wynikało to z jego położenia nad jeziorem, które stanowiło ważny węzeł komunikacyjny przy jednoczesnym funkcjonowaniu tu równie ważnego szlaku lądowego.

Nazwa miejscowości pochodzi od zawodu łagiewnika polegającego na wyrabianiu drewnianych lub glinianych naczyń, zajęcie bardzo powszechne we wczesnym średniowieczu. W okresie piastowskim w XII i XIII wieku, łagiewnicy (lagenarii ampullarii) wchodzili w skład ludności służebnej, byli ministreriales książęcymi czy biskupimi i posiadali swoje prawo grupowe. Samo słowo łagiewnik wywodzi się z łacińskiego słowa – łagiew, oznaczającego puchar, flaszkę, naczynie podróżne. Na ziemiach polskich słowo zostało zmiękczone. Zawód praktykowany był w specjalnie do tego celu zakładanych osad służebnych, znajdujących się w pobliżu grodów.

Jak stary jest ten zawód świadczy o tym dokument z lat 1123-1125 (dyplom legata Idziego dla Tyńca, w którym wymienia się służbę piekarzy i łagiewników). W późniejszym okresie średniowiecza łagiewnicy zakładali cechy rzemieślinicze. Określani byli jako wytwórcy naczyń klepkowych.

To właśnie w Łagiewnikach w czasie powstania wielkopolskiego 1918/1919 zapalono stóg siana, dając sygnał do ataku oddziałom powstańczym z Kruszwicy i okolic.

Pomnik w Łagiewnikach

Odebrano Nam życie pozostawiamy Wam pamięć- widnieje napis wyryty na czarnej płycie pomnika. My mieszkańcy Kruszwicy pamiętamy o tamtych wydarzeniach, o zbrodni, która na zawsze zapisała się w naszej świadomości.

Z 6 na 7 IX 1939 r. ostatnie oddziały polskie opuściły Kruszwicę, wysadzając równocześnie dwa mosty na Gople. Wraz z wojskiem opuściły miasto miejscowe urzędy i część ludności polskiej. Pierwsze oddziały wojsk niemieckich pojawiły się 9 IX 1939 r. Dnia 12 IX 1939 r. przybyły do Kruszwicy oddziały SS i SA, a w ich szeregach można było zobaczyć miejscowych Niemców, którzy przed wrześniem 1939 r. uciekli do Gdańska lub na tereny III Rzeszy.

Z przybyciem wojsk niemieckich wiąże się powstanie miejscowych urzędów niemieckich. Pierwszym burmistrzem Kruszwicy został Wiktor Ortwig, który przed wojną był głównym księgowym w Kobylnikach.

Tuż po wybuchu II wojny światowej mieszkańcy Kruszwicy oraz okolic zostali boleśnie doświadczeni przez hitlerowców. 76 lat temu, właśnie z rozkazu ówczesnego burmistrza Kruszwicy Wiktora Ortwiga, odczytany został wyrok na obywateli naszego regionu.

Straceni byli najpierw więzieni w Inowrocławiu, skąd po przesłuchaniu połączonych z torturami przewieziono ich do Kruszwicy, a stamtąd do Łagiewnik. Egzekucję przeprowadziło 12 żołnierzy Wermachtu, którym asystował burmistrz Kruszwicy Ortwig.

Dnia 24 września 1939 r. grupa żołnierzy niemieckich aresztowała dwunastu przypadkowych Kruszwiczan. Zapędzili ich na pola w Łagiewnikach, gdzie pod przymusem musieli wykopać 15 metrowy grób, o głębokości 1,5 m i szerokości 2 m. Musieli się spieszyć, gdyż wyznaczono im na tą pracę tylko dwie godziny. W chwili, gdy praca była już na ukończeniu - w kierunku rowu prowadzono 36 zmaltretowanych, pokrwawionych ledwo żywych ludzi, w tym młodego duchownego katolickiego. Tuż za nimi postępował pluton egzekucyjny, składający się z 12 żołnierzy i oficera. Towarzyszyli im miejscowi Niemcy. Więźniów ustawiono dwunastkami niedaleko rowu, a burmistrz Ortwig odczytał ich wyrok śmierci. Bezpośrednio po tym rozpoczął się akt egzekucji, którego przebieg wyglądał następująco: żołnierze przy pomocy bagnetów wepchnęli skazańców do dołu i na rozkaz oficera strzelali swoim ofiarom w twarze i szyje. Podobnie postąpili z drugą grupą. Trzecia grupa skazanych uklękła na krawędzi grobu prosząc zbrodniarzy o litość. Jednak również i ich wepchnęli bagnetami. Jako ostatni wpadł do dołu Grojnowski z Kruszwicy. Zdążył wykrzyknąć “Niech żyje Polska”. Bezpośrednio po tym ugodziła go śmiertelna salwa z pistoletu dowódcy plutonu egzekucyjnego, a wściekli żołnierze dodatkowo przebili go bagnetami. Następnie żołnierze polecili grabarzom wejść do dołu i ułożyć ciała pomordowanych. Niejedna ofiara dawała jeszcze znaki życia, otwierając usta, z których bryzgała krew. Żołnierze przynaglali grabarzy w zasypywaniu grobu, sami zaś przyglądali się tym czynnościom, palili papierosy i raczyli się winem – opowiadali grabarze, świadkowie całego zajścia.

Na płycie pomnika w Łagiewnikach wyryto jedenaście nazwisk: Jaworski Jan, Kulicki Stanisław, Musiałowski Antoni, Sowiński Leon, Zieliński Antoni, Borowicz Józef, Derenda Kazimierz, Grojnowski Dawid, Groblewski Ignacy, Groblewski Stanisław i Jabłoński Jan, pozostałych zabitych nie ustalono. Kamienny pomnik, z żelaznym krzyżem na górze, w niewielkim zagajniku otoczonym płotem, stoi na środku pola, niedaleko jeziora Gopło i przypomina nam o zbrodni hitlerowskiej i na naszych rodakach. Ich szczątki zostały przeniesione na cmentarze w Kruszwicy i Bydgoszczy. Z upływem lat ogrodzenie zostało częściowo zniszczone, jednak za sprawą mieszkańców pomnik utrzymał się w dobrym stanie.

Hitler chciał wysiedlenia Polków i osiedlenia w ich miejsce Niemców. Stosowano także politykę eksterminacji wobec narodu polskiego. Po przeprowadzeniu w pierwszych miesiącach masowych egzekucji nastąpiło powolne i systematyczne niszczenie narodu polskiego. Polityka hitlerowska dążyła nie tylko do wyniszczenia biologicznego ludności polskiej, ale objęła również dzielnicę życia gospodarczego i kulturalnego.

Nazistom nigdy nie udało się złamać ducha polskości w kruszwiczanach. „Niech żyje Polska” brzmiały ostatnie słowa Dawida Grojnowskiego, pamiętajmy, że w tym dniu zginęli nasi rodacy. Zapłacili krwią za opór wobec ideologii faszystowskiej.

Na terenie Łagiewnik, w miejscu gdzie dziś stoi stadion kruszwickiego klubu sportowego, w czasie II wojny światowej obozowała jednostka niemiecka 4/32 RAD (służba pracy dla Rzeszy). Junacy z jednostki postawili kilka baraków

Opracowanie Bartłomiej Grabowski na podstawie źródeł i przekazów:
1. Jantarowe szlaki, nr 6, Gdańsk 1974.
2. Słownik geograficzny..., t. V, s. 573. Łagiewniki.
3. Zarys Monograficzny, pod red. Jana Grześkowiaka, Toruń 1965, s. 283.
4. Jan Sziling, Okupacja Hitlerowska w Kruszwicy w latach 1939-1945.
5. E. Callier, Kruszwica, Dziennik Kujawski, XIX w.

I Marsz Patriotyczny Kruszwica-Łagiewniki

Blisko dwieście osób wzięło udział w upamiętnianiu ofiar tragicznych wydarzeń z września 1939 roku. 76 lat temu na łagiewnickich polach śmierć ponieśli mieszkańcy Kruszwicy oraz okolic.
O tragedii w Łagiewnikach mówi się ciągle za mało. Zwłaszcza gdy chodzi o upamiętnianie tragicznego miejsca.

Nadgoplańskie Towarzystwo Historyczne i Patriotyczna Kruszwica wraz z parafią św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Kruszwicy oraz parafią św. Piotra i Pawła zorganizowały I Marsz Patriotyczny do miejsca straceń. Msze św. polową poprowadził ks. Łukasz Staniszewski oraz ks. Maciej Jasiński.

Marsz rozpoczął się na tzw. Starym Rynku o godzinie 13:00. Stamtąd uczestnicy pochodu ruszyli w stronę ulicy Żeglarskiej, a następnie wzdłuż jeziora Gopła do miejsca pamięci.Uczestnicy uroczystości zatrzymali się także przy zorganizowanym przez NKWD obozie dla Niemców w latach 1945-1946. Przytoczono również słowa, których autorem był ks. Stanisław Pohl. Dotyczyły one pojednania między narodami Polski i Niemiec.

-24 września doszło do tragicznych wydarzeń. Ofiarom zabrano godność. Rozsiewana przez propagandę, a także powtarzana po wojnie plotka jakoby mord był uzasadniony, bo spotkał bandytów i pospolitych przestępców nie jest prawdą. Na łagiewnickich polach ponieśli śmierć ludzie niewinni. W dzisiejszym marszu oraz modlitwie chcemy oddać im pamięć, oraz zwrócić godność- mówił Przemysław Bohonos, prezes Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego w Kruszwicy.

Głos w imieniu Patriotycznej Kruszwicy zabrał również Mariusz Łęczycki -Bez pamięci o przeszłości nie ma przyszłości. Do Was mówię szczególnie młodzi, abyście dbali o pamięć i nosili ją w sercach. W całym współczesnym świecie historia jest jedynym punktem stałym i godnym odniesienia.

Przed złożeniem kwiatów i zniczy na miejscu straceń uczestnicy marszu wzięli w przygotowanej przez organizatorów Mszy św. -Naszą powinnością jest, aby dbać o lokalny patriotyzm. W Łagiewnikach zginęli również inowrocławianie. Stąd też decyzja o udziale w uroczystościach członków Narodowego Inowrocławia- mówił Mateusz Surmacewicz przedstawiciel organizacji, która wraz z Młodzieżą Wszechpolską wzięła udział w I Marszu Patriotycznym.

W organizację uroczystości zaangażowało się również Liceum Ogólnokształcące Mundurowe w Kruszwicy. Uczniowie od rana trzymali wartę w miejscu stracenia. W marszu uczestniczyli samorządowcy, placówki szkolne, wychowawcze oraz mieszkańcy Kruszwicy. Po uroczystości został rozdany biuletyn Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego "Gazeta Nadgoplańska" opisująca przebieg wydarzeń z września 1939 roku.

Nadgoplańskie Towarzystwo Historyczne


Zbrodnie komunistyczne – źródło: Instytut Pamięci Narodowej


"Śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez stworzenie im warunków życia grożących biologicznym wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych racji żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły, przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i umieszczenia ich w oddzielnym obozie (S 71/01/Zk).

Zostało ono wszczęte w dniu 7 czerwca 2001 r. Podstawą podjęcia tej decyzji było zawiadomienie obywatela Niemiec Wernera Schacka zawierające informacje o tym, że w tym obozie w wyniku zbrodni popełnionych na Niemcach zmarło około 2-3 tysięcy osób. Obóz Pracy w Kruszwicy utworzono w I kwartale 1945 r. i istniał on do stycznia 1946 r. W nim osadzono Niemców zamieszkujących okoliczne miejscowości, głównie starców, kobiety i dzieci. W toku śledztwa na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w: Archiwach Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w Bydgoszczy, Archiwum Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków, w tym także przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej w Niemczech i w Kanadzie - byłych jego więźniów, ustalono: położenie obozu, stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz panujące w nim warunki bytowe i sposób postępowania z osadzonymi. Potwierdzono dużą śmiertelność więźniów, głównie osób starszych i dzieci, ale równocześnie nie potwierdzono przypadków dokonywania zabójstw więźniów i przymusowego oddzielania dzieci od rodziców. Także w prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad obozem były prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia ludności niemieckiej.

Złe warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane głównie trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej. Dodać należy, iż przed rozpoczęciem postępowania były prowadzono na terenie obozu prace ekshumacyjne, podczas których odkryto szczątki 867 osób. W dniu 31 stycznia 2005 r. umorzono śledztwo w sprawie wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa"

Obóz dla Niemców 1945-1946 - źródło: MojaKruszwica.pl, autorem tekstu jest Przemysław Bohonos, prezes NTH


"Wraca temat obozu dla Niemców w Łagiewnikach w latach 1945-1946. Jego przyczyną są dwie audycje Żanety Walentyn z radia PiK oraz spekulacje w przestrzeni internetowej.

Temat obozu dla Niemców po raz pierwszy poruszony został prawie 15 lat temu. Wtedy to zaangażowani Niemcy wraz z fundacją „Pamięć” wpłynęli na rozpoczęcie prac archeologicznych na obszarze dzisiejszego boiska sportowego przy ul. Poznańskiej.
Obóz „przejściowy” został założony w 1945 w pierwszej połowie roku po wyzwoleniu Kruszwicy. Prowadzony przez Rosjan (to oni też najprawdopodobniej zabrali wszystkie dokumenty w tej sprawie) i NKWD przetrwał do stycznia 1946 roku przez cały czas będąc filią Centralnego Obozu Pracy w Potulicach. Niewykluczone, że wcześniej mógł być zarządzany również przez Milicję Obywatelską.

Przeprowadzone przez Pracownię Archeologiczno-Konserwatorską w Poznaniu w tym Henryka Klundera badania trwały ponad miesiąc i przyniosły odkopanie 867 szkieletów ułożonych w jednej zbiorowej mogile. Wykopaliska wykazały również, że ciała były zakopywane poza terenem obozu. Ludzie w przeważającej większości umarli w sposób naturalny, a wśród szczątków dorosłych mężczyzn znaleziono również szkielety kobiet. Szczątki te jak ustalił Ilustrowany Kurier Polski, zostały przeniesione na Śląsk i spoczęły pod monumentem upamiętniającym śmierć osób narodowości niemieckiej.

Jeszcze w czerwcu 2001 roku śledztwo w tej sprawie rozpoczął Instytut Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Obiektem zainteresowania historyków oraz instytucji było dotarcie do informacji czy na terenie obozu gdzie przetrzymywano niemieckich uchodźców, mogło dojść do aktów ludobójstwa. Do współpracy zaproszono również Urząd Ochrony Państwa oraz niemiecki wymiar sprawiedliwości. W kręgu zainteresowań prowadzonego postępowania konieczne było, aby znaleźć odpowiedzi na dwie kwestie: Jaki wpływ na wyniszczenie Niemców miały minimalne racje żywnościowe przydzielane przez władze obozu oraz dlaczego oddzielano w obozie dzieci od matek. Ten proceder bowiem mieli uprawiać strażnicy i administracja obozowa. Prokuratorem prowadzącym śledztwo z ramienia IPN został wówczas Bernard Miszewski.

Sprawa musiała budzić wątpliwości skoro jeszcze w marcu 2001 roku Maciej Schultz z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku zapowiedział, że śledztwo ruszy wtedy, jeśli znalezione materiały dowodowe będą wystarczające do rozpoczęcia postępowania.

Badania prowadzone od marca 2001 roku do czerwca 2001 roku przyniosły analizę dokumentów spływających do IPN oraz świadectw osób, które obóz pamiętały lub posiadały na jego temat wiedzę. Owocne okazały się również dokumenty znalezione w Archiwum Państwowym. Dzięki nim ustalono, że w obozie przebywało jednorazowo około tysiąca osób. Niewykluczone, że więcej szczegółowych informacji mogło znaleźć się również w materiałach UOP. Mowa tu o ściśle tajnych dokumentach tej instytucji.

Jedną z pierwszych osób, które miały zostać przesłuchane przez IPN został Werner Schack mieszkaniec Hamburga , który przez kilkanaście lat dopominał się o prawa rodzin niemieckich do prawdy na terenie obozu w Łagiewnikach. W zawiadomieniu o popełnieniu przestępstw Werner Schack zawarł stwierdzenie, że w obozie w wyniku zbrodni zginęło około 2-3 tysięcy osób.

Do kontrowersji doszło jeszcze latem 2001 roku gdy Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku prokurator Maciej Schultz wyjaśnił,że świadek nie stawił się w Delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Swoją absencję tłumaczył koniecznością szybkiego powrotu do Niemiec. W efekcie przesłuchania świadka w późniejszym terminie dokonać musiała już strona niemiecka.

Kwestią, która podzieliła społeczeństwo oraz stronę niemiecką i polską stał się napis umieszczony na tablicy postawionej nieopodal grobu Powstańców Wielkopolskich. Długotrwałe negocjacje między Wernerem Schackiem, a Parafią pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w tym ks. Stanisława Pohla przyniosły ustalenie napisu: „Pamiętamy o członkach naszych rodzin, którzy zmarli w Łagiewnikach i w Kruszwicy. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Pragniemy się modlić, pracować i żyć by Polacy i Niemcy byli dla siebie braćmi i w zjednoczonej Europie znaleźli wspólną ojczyznę. Niech Bóg nam w tym pomaga".

Strona niemiecka w późniejszym czasie chciała doprowadzić do zmiany zapisu. Zażyczył sobie tego m.in. Werner Schack, który stwierdził, że Niemcy zginęli (a nie umarli w sposób naturalny-przyp.red) w obozie zorganizowanym przez Polaków . Sprawę napisu komentowała prasa, przedstawiając go jako sztukę kompromisu, która w sposób wyważony i dyplomatyczny uczciła pamięć zmarłych Niemców. Zwłaszcza, że rzeczą nieodpowiedzialną zarówno z punktu widzenia prawdy historycznej, jak i bezpieczeństwa państwa jest mówienie o aktach ludobójstwa bez konkretnych materiałów dowodowych i precyzowania źródeł.

W Niemczech sprawę komentowała natomiast Erika Steinbach szefowa niemieckiego Związku Wypędzonych. Krytykowała ona stronę niemiecką za brak zainteresowania sprawą obozu w Łagiewnikach, a jej organizacja planowała zostać stroną w toczącym się śledztwie i zastąpić Wernera Schacka.

Ogromną rolę w wyjaśnianiu przeszłości obozu odegrały zeznania Johanna Eberharta Fredricha von Cube. Była to jedna z osób, która obóz w Łagiewnikach przeżyła, o czym przypomniał jeszcze w 2001 roku redaktor Jacek Kowalski. Von Cube z urodzenia Estończyk w 1945 r został zatrzymany przez Armię Czerwoną i umieszczony w obozie Łagiewniki.

"Więźniowie umierali głównie dlatego, że brakowało odpowiedniej opieki. Warunki higieniczne były nie do opisania i brakowało pomocy lekarskiej. (...) Członkowie polskiej policji byli w przeważającej części lojalni, poza małymi wyjątkami. Ja sam nie widziałem żadnego zabójstwa, jednakże mój zmarły przyjaciel opisał taki wypadek w swoim zeznaniu. Warunki bytowe były niedopuszczalne. Panował tyfus i zapalnie opon mózgowych"- zeznawał von Cube, który miał również przekazać stronie polskiej nazwiska kolejnych świadków w tej sprawie.

Śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych w Obozie Pracy w Kruszwicy w latach 1945-1946 na więźniach narodowości niemieckiej, poprzez stworzenie im warunków życia grożących biologicznym wyniszczeniem, między innymi wskutek przyznawania głodowych racji żywnościowych, zmuszania do świadczenia pracy ponad siły, przymusowego odbierania rodzicom dzieci w wieku 1 - 10 lat i umieszczenia ich w oddzielnym obozie po blisko 4 latach pod koniec stycznia 2005 roku zostało umorzone.

W toku śledztwa na podstawie oględzin dokumentów odnalezionych w: Archiwach Państwowych w Bydgoszczy i Inowrocławiu, KWP w Bydgoszczy, Archiwum Akt Nowych i innych oraz zeznań świadków, w tym także przesłuchanych w drodze międzynarodowej pomocy prawnej w Niemczech i w Kanadzie-byłych jego więźniów, ustalono: położenie obozu, stan osobowy załogi, ilość osadzonych oraz panujące w nim warunki bytowe i sposób postępowania z osadzonymi. Potwierdzono dużą śmiertelność więźniów, głównie osób starszych i dzieci, ale równocześnie nie potwierdzono przypadków dokonywania zabójstw więźniów i przymusowego oddzielania dzieci od rodziców. Także w prowadzonym śledztwie nie ujawniono żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że działania funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa sprawujących bezpośredni nadzór nad obozem były prowadzone z zamiarem bezpośrednim wyniszczenia ludności niemieckiej. Złe warunki bytowe panujące w obozie były spowodowane głównie trudnościami w aprowizacji i brakiem środków w pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz