ZBIGNIEW GRZYBOWSKI - urodził się 11 kwietnia 1911r. w Kruszwicy. Rodzicami Jego byli Jan i Franciszka zd. Mróz. Ojciec pracował w kruszwickiej cukrowni jako cieśla, a matka zajmowała się gospodarstwem domowym. Mieszkali wówczas przy ulicy Nowej 1, po wojnie Marchlewskiego, a po 1989r. komandora Przybyszewskiego.
Miał kilka lat, kiedy to 21 maja 1915r., a następnie 4 marca 1916r. zginęli we Francji podczas I wojny światowej Jego najstarsi bracia – Stanisław i Władysław. Była to wielka tragedia dla całej rodziny Grzybowskich. Miał jeszcze rodzeństwo: Marię, Pelagię, Czesława, Teodora oraz Jakuba, który zmarł w dwa dni po urodzeniu w 1909r. Zbigniew z całego rodzeństwa był najmłodszy. Od 13 kwietnia 1917r., w wieku 6 lat rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Kruszwicy, z tego dwa lata początkowe w szkole niemieckiej do 1918r.
W dniu 25 czerwca 1922r. ukończył szkołę. Po ukończeniu siedmiu klas uczęszczał do szkoły wydziałowej dla chłopców w Inowrocławiu, gdzie skończył cztery klasy z promocją do następnej, ale z powodu złych warunków materialnych rodziców, musiał przerwać naukę. W dniu 26 czerwca 1921r. w kościele kolegiackim pw. Św. Piotra i Pawła w Kruszwicy przystąpił do I Komunii Św. W latach szkolnych wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego Hufca inowrocławskiego w drużynie im. PIASTA w Kruszwicy.
W kilka lat później będąc dorastającym młodzieńcem rozpoczął pracę , od 1 grudnia 1926r. do 30 listopada 1929 r. jako elew- uczeń, a następnie od 1 grudnia 1929r. do 30 kwietnia 1934r. został zredukowany w firmie zbożowej „A. Koczorowicz i Ska- Dom Rolniczo-Handlowy” z siedzibą w Kruszwicy. Pragnąc dalej zdobywać wiedzę, od 11 stycznia 1927r. do 28 czerwca 1928 r. uczęszczał do Dokształcającej Szkoły Zawodowej w Kruszwicy w klasie przemysłowo - dokształcającej.
Pracując i ucząc się w w/w firmie poznał dokładnie całokształt handlu hurtowo - detalicznego oraz księgowość, którą prowadził wzorowo i nienagannie, za co pracodawca polecał go każdej innej firmie jako sumiennego i uczciwego pracownika. W latach nauki dostawał comiesięczne wynagrodzenie - w pierwszym roku 30zł., w drugim 40zł. , w trzecim 50 zł. Następnym miejscem jego pracy była firma Rolnik w Kruszwicy - była to Spółdzielnia Rolniczo - Handlowa.
Od 1 września 1934r. zajmował stanowisko magazyniera/kupca zbożowego w Ziemiańskim Młynie Parowym w Kruszwicy, którego właścicielem była Eleonora Twardowska. I tu także dał się poznać jako człowiek zaradny i energiczny, ale w skutek koniecznej redukcji zatrudnienia został zwolniony 31 stycznia 1935r. W 1936r. podjął pracę w przedsiębiorstwie „Powiatowa Szkółka Hodowli Drzew Owocowych i Dziczków” w Kruszwicy, która trwała do 2 kwietnia 1937r. Pracując oraz ucząc się, działał też na niwie kulturalno- sportowej, należąc do Nadgoplańskiego Towarzystwa Śpiewu oraz do Klubu Wioślarskiego ,,GOPŁO”, obydwa z siedzibą w Kruszwicy. W trudnych czasach na rynku zatrudnienia dalej poszukiwał pracy.
Powiat mogileński ogłosił konkurs na stanowisko w administracji szpitalnej w Strzelnie. Po wygraniu konkursu, od października 1937r. został zatrudniony na stanowisku intendenta Szpitala Powiatowego w Strzelnie. Rozpoczął współpracę z pielęgniarkami – siostrami zakonnymi ze zgromadzenia sióstr Elżbietanek w Strzelnie. Wstąpił też w szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej. Rok później, 29 października 1938r. w kościele parafialnym w Murzynnie koło Gniewkowa zawarł związek małżeński z Sabiną Bagińską, również kruszwiczanką, która to w 1936r. przeprowadziła się wraz z rodzicami i siostrami do wsi Kijewo koło Gniewkowa.
Po ślubie małżonkowie ,,Zbyszek i Żabcia” - tak to pieszczotliwie mówili do siebie - przeprowadzają się do służbowego mieszkania Zbigniewa w Strzelnie przy ul. Młyńskiej 2, obecnie Powstania Wielkopolskiego. Tam 17 sierpnia 1939r. urodził się im syn Janusz Stefan - a za dwa tygodnie rozpoczęła się II wojna światowa - tragiczny okres okupacji hitlerowskiej.
Tuż przed wybuchem wojny, dyrektor szpitala doktor Antonii Gościński przeprowadził z personelem szpitala dyskusje uświadamiające nową sytuację polityczną w jakiej znajdzie się Polska i zarazem Strzelno. Po wkroczeniu Niemców do Strzelna, we wrześniu zaczęły się represje Polaków. Dużą rolę odegrały tu siostry Elżbietanki m. in.: Cezaria, Marcelina, Nemezja, Bolesława, Jarogniewa, Lutgarda, Aleksandra, Maksymiljana, Konrada, Fabiana, Marta poprzez Szare Szeregi na czele z druhem Bernardem Adamczakiem ps. Nurek oraz wspólnie z intendentem Zbigniewem Grzybowskim, w udzielaniu pomocy poszkodowanym podczas przesłuchań Polakom i ich rodzinom; leczonym polskim żołnierzom w szpitalu, a następnie organizowaniu im nowych dokumentów i wyekwipowaniu już jako cywilne osoby w podróż do domu po kampanii wrześniowej.
Przez okres wojny w szpitalu pod tzw. okiem intendenta w szpitalu działała lokalna konspiracja. Zaangażowanie oraz Jego rozwaga pomagała w działalności konspiracyjnej tak, aby Niemcy nie zorientowali się na rzeczy.
Żona Zbigniewa Sabina, urodzona w USA 1 września 1915r. będąc obywatelką Polski jak i Ameryki miała możliwość wyjazdu wraz z mężem do USA, aby bezpiecznie przeczekać czas okupacji, ale nie skorzystała z tego, gdyż Niemcy nie dali zgody na wyjazd męża, toteż pozostali w okupowanej Polsce.
Wrześniowy przypadek pierwszego realnego kontaktu z Niemcami mógł się tragicznie skończyć dla Zbigniewa Grzybowskiego. Mianowicie grupa kilkunastu żołnierzy Werhmachtu opanowała nieopodal Strzelna wieś Markowice, gdzie kilku żołnierzy zginęło z rąk broniącej się miejscowej ludności, a kilku zostało rannych. Wtedy to intendent Grzybowski otrzymał telefon od oficera niemieckiego z rozkazem wysłania karetki pogotowia, aby ratować rannych żołnierzy niemieckich, na co ten odpowiedział, że nie ma takiego pojazdu od początku wojny. Niemiec wpadł we wściekłość i przyjechał do Strzelna, gdzie chciał osobiście wydać Zbigniewa w ręce gestapo, za niewykonanie polecenia. W tej sytuacji natychmiast musiał się ratować, zapewne przed niechybnym aresztowaniem lub śmiercią, chowając się pod warstwą koksu opałowego w szpitalnej kotłowni u pana Skoniecznego, który to mieszkał w suterenie i był palaczem, a zarazem pracownikiem gospodarczym szpitala. I tak oto za Jego przyczyną, intendent został uratowany gdzie w godzinach wieczornych mógł dopiero opuścić kotłownię i wrócić cały ubrudzony do domu. Ta sprawa jakoś szczęśliwie ucichła i nie została zgłoszona na gestapo przez tegoż oficera.
W grudniu 1939r. dyrektorem szpitala został Niemiec doktor Georg Bergman, który przybył z Łotwy i zastąpił na tym stanowisku doktora A. Gościńskiego, który po krótkim czasie został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Mathausen-Gusen, na terenie wówczas anektowanej Austrii, gdzie m in. znaleźli się też strzelnianie: Ignacy Przybylski, Marian Lipiński, Michał Malicki - tzw. królik doświadczalny, na którym to robiono pseudo-doświadczenia medyczne. Właśnie to oni po wojnie wyrażali się z najwyższym uznaniem dla doktora, który uratował życie wielu współwięźniom. Podczas pobytu w obozie dr. Gościński wielokrotnie korespondował listownie ze Zbigniewem Grzybowskim, ale żadne listy z tego okresu się nie zachowały. Po wojnie dr. A. Gościński pracował w prywatnej klinice w Belize, w Ameryce Łacińskiej tam też zmarł.
W dniu 1 stycznia 1941r. urodziła się małżonkom Grzybowskim córka Elżbieta Franciszka, a 7 września 1943r. na świat przyszedł syn Zbigniew Czesław. Dzień przed wkroczeniem sowietów rodzina Grzybowski została ograbiona z prywatnych rzeczy we własnym mieszkaniu przez miejscowych Niemców, którzy uciekali na zachód. Natomiast szpital został obrabowany z produktów żywnościowych. Dzień 21 stycznia 1945r., przyniósł upragnione oswobodzenie spod hitlerowskiego jarzma. Zbigniew Grzybowski był świadkiem tego, co zaszło w tym czasie.
Późnym popołudniem do Strzelna wjechały czołgi armii sowieckiej, od strony Kruszwicy i szosy konińskiej. Główny bój rozgrywał się przed i w samym szpitalu. Do dziś są widoczne na ścianie szpitala otwory postrzałowe. Niemieccy żołnierze schowali się w szpitalu w łóżkach, udając chorych. Po krótkich walkach zdobyto szpital, a resztę Niemców czerwonoarmiści rozstrzelali przed budynkiem, gdzie przez kilka dni pozostawiono trupy na mrozie. Pochowano ich potem w mogile zbiorowej na cmentarzu ewangelickim w Strzelnie, a kilku zabitych Rosjan pochowano w zbiorowej mogile na Nowym cmentarzu w Strzelnie. Sam Zbigniew Grzybowski także padłby ofiarą wyzwalania. Sowieci widząc dobrze wyglądającego pracownika szpitala wzięli Go za Niemca i chcieli rozstrzelać. Intendent tłumacząc się został uderzony w twarz rękojeścią pistoletu przez żołnierza. Pan Kopeć, który znał język rosyjski, wybawił Go z tej opresji mówiąc że jest On Polakiem.
Z początkiem wolności na rodzinę Grzybowskich naszły kolejne nieszczęścia. W dniu 9 czerwca 1945r., Zbigniew Grzybowski doznał złamania obu kości podudzia lewego, jadąc służbowo konnym wozem do miejscowości Kuśnierz, co na jakiś okres czasu wykluczyło Go z pracy.
W Kruszwicy 28 listopada 1946r. zmarła Jemu matka Franciszka Grzybowska, natomiast 16 lutego 1947r. umarła w Szczytnie Julianna Bagińska - matka Jego żony.
Lecz był też i radosny moment w życiu rodzinnym - 12 lipca 1947r. urodziła się Im córka Urszula. Lata powojenne to lata stalinizmu i wszelkiej podejrzliwości. Rozpoczęła się walka z kościołem, co też dotyczyło strzeleńskiego szpitala, w którym to przez długie lata pełniły ofiarną służbę chorym siostry elżbietanki. Z protokołu z dnia 5 lutego 1951r. w zaleceniach Kierownika Wydziału Zdrowia Jana Ostrowskiego wynikało, że intendent był zobowiązany do zastępowania wykształconego i doświadczonego personelu szpitala jakimi były siostry , cywilnymi osobami. Zapewne nie było to łatwe do wykonania ze względu na lata owocnej i dobrej współpracy, zwłaszcza w czasie okupacji hitlerowskiej.
Było też takie zdarzenie gdzie Zbigniew Grzybowski zwrócił uwagę pewnej kucharce, która wynosiła produkty żywnościowe z kuchni dla swoich potrzeb, że nie będzie tolerował takiego czynu. Wtedy ta właśnie kucharka zadenuncjowała intendenta na milicję iż obywatel Grzybowski słucha Radia Wolna Europa, (co było przez komunistyczne władze zakazane), a zasłyszane informacje przekazuje
pracownikom szpitala. Z tego powodu musiał się tłumaczyć milicji.
Zbigniew Grzybowski w środowisku cieszył się dużym poważaniem jak i szacunkiem. Jak sam wspominał w piśmie do Obywatela Przewodniczącego Rady Szpitalnej Szpitala Powiatowego w Mogilnie, z dnia 5 marca 1947r. - Funkcję tą (intendenta) spełniałem również w czasie okupacji, jednakże jako Polak. Korzystając z zajmowanego stanowiska, starałem się zawsze i na każdym miejscu być Polakom pomocnym, mając również na uwadze dobro szpitala.Jako dobrego człowieka wspomina Go strzelnianka Janina Kopczyk zd. Skonieczna, która jako córka palacza w szpitalnej kotłowni mieszkała w suterenie i widziała działalność Zbigniewa Grzybowskiego wraz z lekarzami polskimi i z siostrami oraz młodzieżą z Szarych Szeregów. Szpital wówczas był takim miejscem spotkań podziemia oraz wymiany ważnych informacji, tajnych gazetek, podejmowaniu decyzji itp. Z zapasów medycznych szpitala organizowało różnoraką pomoc dla polskich chorych strzelnian i ich rodzin tak, aby Niemcy się nie zorientowali w tej konspiracyjnej działalności. Pieczę nad tym wszystkim sprawował intendent szpitala.
Życzliwy wobec ludzi - tak wspomina Go senior strzeleńskiego harcerstwa druh Gwidon Trzecki, który jako 13-letni chłopiec doznał wypadku urwania części nogi, podczas prac przy obsłudze kieratu, co przyczyniło się do spędzenia kilku miesięcy w szpitalu. To właśnie wspomniani już doktor Bergman, siostra Cezaria oraz Zbigniew Grzybowski mieli duży wpływ w leczeniu tego młodzieńca, a wiadomo, że była wojna i większą opiekę wówczas zapewnianą mieli Niemcy.
Szanowany w strzeleńskim środowisku, dalej pracował dla dobra strzeleńskiego szpitala, zapewniając tym samym rodzinie utrzymanie. Wiosenny dzień 9 kwietnia 1963r. skończył się niespodziewaną tragedią dla Zbigniewa Grzybowskiego i Jego rodziny. Podczas spożywania posiłku połknął kawałek patyczka stosowanego do zawijania mięsa (rolada), który przebił jelito co dalej spowodowało zapalenie otrzewnej i zgon. W dniu swoich 52. urodzin odbył się pogrzeb na Starym cmentarzu w Strzelnie, gdzie rodzina, przyjaciele, znajomi, delegacje wraz z delegacją ze strzeleńskiego szpitala i Urzędu powiatowego w Mogilnie, odprowadzili na
wieczny spoczynek już śp. Zbigniewa Grzybowskiego.
Wnuczka
Irena Rymaszewska
zd. Ziarek
Piękna wzruszająca historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNasza rodzinka ciocia irenka pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń