sobota, 25 lutego 2017

Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół Nadgoplański" 1893-2017 r.

Jednym z najstarszych stowarzyszeń na Kujawach jest niewątpliwie założone 16 kwietnia 1893 r. w Kruszwicy Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół Nadgoplański”. W roku 2017 Sokolstwo Polskie obchodzi 150. lecie, śmiało więc można rzec, że jest najstarszą polską organizacją sportową i patriotyczno-wychowawczą zarazem. 

Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” powstało w 1862 r. w Czechach, zaś w Polsce zostało założone w 1867 r. we Lwowie. Rozpowszechniło się na wszystkich ziemiach polskich pod zaborami, a także na emigracji w Niemczech, USA, Francji i Wielkiej Brytanii oraz innych krajach. Sokolstwo polskie miało i ma na celu rozwój tężyzny fizycznej, popularyzację masowego sportu, szczególnie gimnastyki zgodnie z hasłem „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Do 1939 r. sokolstwo rozwinęło większość dyscyplin sportowych. Sokoli walczyli o niepodległość Polski, w latach 1913-1921 zorganizowali Sokole Drużyny Polowe, które walczyły w Legionach Polskich i innych formach Wojska Polskiego, szczególnie „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera.

Sokolstwo wychowało młode kadry wojska, policji i administracji II Rzeczypospolitej. W okresie międzywojennym sokolstwo polskie rozwinęło masowy sport, przysposobienie wojskowe oraz swoje idee patriotyczno-wychowawcze. W latach II wojny światowej sokoli wzięli czynny udział w walkach o wolność. Wielu z nich zginęło na frontach, bądź zostało zamordowanych przez reżym hitlerowski i komunistyczny. Do 1988 r. komuniści nie pozwolili na działalność sokolstwa. Działaczy szykanował komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa, wielu przywódców „Sokoła” zostało uwięzionych w komunistycznych więzieniach. W latach 1939-1988 sokolstwo polskie w kraju przeszło do konspiracji. Natomiast jawnie działało w USA, Francji i Wielkiej Brytanii. Dzięki solidarnościowym przemianom w 1989 r. w Polsce i Europie oraz demokratyzacji kraju ponownie zaczęły rejestrować Gniazda Sokole. W 1900 r. wznowił działalność Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce. Sokolstwo zajmowało się pracą wychowawczo-patriotyczną. Rozwojem sportu i rekreacją wśród dzieci i młodzieży. Członkami honorowymi ZTG „Sokół” byli od 1991 r. Prymas Polski ks. Józef Kardynał Glemp, a od 1997 r. Ojciec Święty Jan Paweł II.

Zarząd Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół Nadgoplański" dwudziestolecie międzywojenne

Kruszwicki „Sokół” nosi nazwę: Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” Nadgoplański Kruszwica, prezesem był Dariusz Witczak – burmistrz Kruszwicy, zastąpił go na stanowsiku Krzysztof Paczkowski, obecny prezes kruszwickich sokolników. Towarzystwo Gimnastyczne w Kruszwicy powstało 16.04.1893 r., ostatnia rejestracja gniazda odbyła się 19.02.1990 r., do krajowego rejestru sądowego wpisany 5.10.2001 r. W 2003 r. gniazdo liczyło 11 druhów,1 druhnę i 10 sokoląt, czyli 32 członków.

W skład pierwszego zarządu weszli: prezes – Jan Kozłowski, z-ca prezesa – Walenty Hartwich, sekretarz – Kazimierz Kerber, skarbnik – Bolesław Dankowski, bibliotekarz – Roman Sępowski i naczelnik – Franciszek Drozdowski. Współzałożycielami gniazda byli również: Jan Białecki, Józef Gregorowicz, Walenty Grześkowiak, Władysław Heinricht, Józef Jańczak, Albin Knoll, Tomasz Rojewski i Stanisław Weinert.

Sokolnictwo kruszwickie oferowało spory zakres ćwiczeń gimnastycznych: szermierka, jazda na rowerach i koniach, wiosłowanie i strzelanie do tarczy. Członkiem organizacji mógł zostać każdy, „nieposzlakowanej czci, po ukończeniu 18 lat”. Statut dzielił członków na czynnych, nieczynnych i honorowych. Miesięczna składka członkowska wynosiła dla członka 15 fenygów, a dla nieczynnych 30 fenygów.

W sierpniu 1898 r. odbył się w Kruszwicy zlot sokoli. W zlocie, obok miejscowego gniazda, wzięły także udział towarzystwa gimnastyczne z Mogilna, Strzelna, Gniezna, Witkowa i Inowrocławia. Uczestniczyło około 60 sokołów. W programie były: pokazy gimnastyczne, przejażdżka po jeziorze Gople, przedstawienie amatorskie, pt. „Bilecik miłosny” i zabawa taneczna. W tym samym roku organizacja sokoła skupiła 31 członków. Skład społeczny członków przedstawiał się następująco: 1 urzędnik leśny, 2 kupców, 3 urzędników wiejskich, 1 drobny przemysłowiec i 24 rzemieślników. „Sokół Nadgoplański” był więc w 77 procentach organizacją rzemieślnicza.

Sokół był uważana w tym czasie za organizacje polityczną. W 1900 r. sąd skazał ówczesnego prezesa, Stanisława Bednarskiego na 50 marek grzywny za to, że zwoływał posiedzenie i przyjmował nowych członków bez powiadomienia o tym policji pruskiej. W pięć lat później niemiecki burmistrz miasta Kruszwicy zabronił uczestniczyć w przedstawieniach amatorskich kobietom i dzieciom.

Prezesem w 1900 r. był Stanisław Bednarski, z-ca prezesa – Władysław Heinricht, sekretarzem – Wilchelm Weinert, naczelnikiem i skarbnikiem – Bronisław Janowski i bibliotekarz – Władysław Kaczmarek. W następnym roku wskutek pruskiej represji funkcja prezesa nie została obsadzona, a liczba członków organizacji znacznie zmalała i wynosiła 17 osób.

Sokolnicy nadgoplańscy zajmowali się także działalnością kulturalną. Polegała ona na organizowaniu wieczornic narodowych i przedstawień amatorskich, którym towarzyszyły pokazy gimnastyczne. Oto niektóre tytuły sztuk teatralnych: „Kiliński”, „Miodowe miesiące”, „Farblarze”, „Zagroda Sobkowa”, „Ciocia Femcia”, „Ogniem i Mieczem”. W 1904 r. istniał w ramach towarzystwa oddział kolarzy, liczący około 20 osób.

Przemarsz "Sokoła Nadgoplańskiego" w Kruszwicy - 1939 r. Naczelnik Edmund Borałkiewicz, prezes Alfons Bożejewicz, Adam Grześkowiak, Józef Mróz

W latach 1903-1906 funkcje prezesa pełnił dr Michał Laskowski. W 1906 r. na czele „Sokoła Nadgoplańskiego” stali: prezes – Walerian Raszewski, z-ca prezesa – Michał Lemański, sekretarz – Wincenty Radtke, skarbnik – Roman Majewski, bibliotekarz – Józef Kasprzak oraz ławnicy – Feliks Buza i Władysław Heinricht. W tym czasie towarzystwo zrzeszało 31 członków, a w roku 1907 – 28 członków. Na początku lipca 1908 r. podczas popisów gimnastycznych i zabawy letniej wprowadzono loterie fantowe i gry towarzyskie. Fundatorami nagród fantowych byli polscy kupcy.

W 1909 r. do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” należało tylko 10 członków czynnych i 20 nieczynnych. Skład zarządu składał się z” prezesa – Walerian Raszewski, sekretarza – Jan Białecki, skarbnika – Michał Lemański oraz członków rady – Ignacy Rojewski i August Grzędziela. Naczelnikiem był Kazimierz Kościanowski, a podnaczelnikiem – Franciszek Nowicki, który później został naczelnikiem.

Pierwsza wojna światowa przerzedziła załogę sokolą w Kruszwicy. Pod koniec 1918 r. chłopcy wracali z frontu, często w mundurach i pełnym uzbrojeniu i wstępowali do tworzących się polskich pododdziałów walczących w Powstaniu Wielkopolskim.

Po latach „Dziennik Kujawski” pisał” „(...), kiedy to zabrzmiał złoty róg, a wszystko spieszyło w szeregi tworzących się bojowników „za wolność waszą i naszą” drużyna sokola nawet już wiekiem podeszła, pierwsza stanęła do walki z odwiecznym wrogiem pruskim, pierwsza też pod swym naczelnikiem p. Franciszkiem Nowickim stanęła do walk o oswobodzenie Kruszwicy, a później i Inowrocławia”.

W latach 1919-1920 na czele Towarzystwa gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” stał prezes – Roman Majewski – mistrz piekarski, a potem prezes Michał Stankiewicz. W 1919 r. urządzono „Wieczór Kilińskiego”, w 1921 r. zorganizowano przedstawienia amatorskie pt. „Tajemnica starego miasta” i „Werbel domowy - obrazek miejski” oraz ćwiczenia wolne sokołów. 3 maja 1922 r. urządzono wieczornicę w programie której były śpiewy, odczyt, pokazy gimnastyczne i przedstawienie pt. „Trafiła kosa na kamień”. Wspomniane wyżej imprezy odbywały się w Hotelu „Gopło” Stanisława Daleszyńskiego.

Od 1922 do 1929 r. funkcje prezesa Towarzystwa pełnił Tadeusz Karłowski, a sekretarza – Adam Kędzierski. W 1923 r. w związku z 30 rocznicą założenia gniazda sokolego, prasa kujawska pisała: „Sokolstwo polskie ma ważne zadanie w obronie kraju. Jest ono szkołą przedstępną naszej armii, przysparzającą jej zdrowego fizycznie i duchowo żołnierza. Sokół nasz obecny z służbową karnością czując patriotyczne rozumując interes państwowy, nie zawiedzie jako żołnierz zaufania narodu do armii naszej”.

Członkowie "Sokoła" Kruszwica lata 30-te XX w.

Celem zorganizowania uroczystości jubileuszowych powołano Komitet Obchodów 30 lecia „Sokoła Nadgoplańskiego” z burmistrzem Józefem Rosińskim i komisarzem obwodowym Juliuszem Czosnowskim na czele. Uroczystości rocznicowe odbyły się 19 sierpnia 1923 r. i połączone były ze zlotem okręgowym „Sokoła”. W kościele pokatedralnym poświęcono sztandar „Sokoła Nadgoplańskiego”. Chrzestnymi sztandaru byli: ówczesny premier rządu RP, Wincenty Witos, z prezesową Karłowską z Kruszwicy i Juliusz trzciński z Ostrowa nad Gopłem z burmistrzową Rosińską z Kruszwicy.

Podczas uroczystego posiedzenia prezes Okręgu kujawskiego „Sokoła”, Maksymilian Gruszczyński z Inowrocławia, mówił o znaczeniu i dalszych celach Sokolstwa Polskiego, a sekretarz miejscowego gniazda, Adam Kędzierski, odczytał sprawozdanie z 30-letniej działalności gniazda. Na tym samym spotkaniu Maksymilian Gruszczyński otrzymał dyplom prezesa honorowego, a zasłużonym działaczom towarzystwa: Tomaszowi Rojewskiemu, Albinowi Knollowi i Walentemu Grześkowiakowi wręczono dyplomy członków honorowych. Potem odbyły się popisy gimnastyczne drużyn męskich i żeńskich. Zlot jubileuszowy, w którym brało udział 17 gniazd, zakończyła zabawa taneczna.

Według urzędowego sprawozdania w 1924 r. „Sokół Nadgoplański” zrzeszał 25 członków. Zebrania i lekcje gimnastyczne odbywały się się w sali Stanisława Daleszyńskiego, gdyż organizacja nie posiadała własnego lokalu i boiska sportowego.

Polsko, dla Ciebie nasz trud i poświęcenie” - hasło przewodnie TG „Sokół” Kruszwica 1934 r.

W 1928 r. prezesem sokolim był tadeusz Karłowski, w marcu 1929 r. obrano nowego prezesa – Hilary Fedkowicz, zastępował go Walenty Grześkowiak, sekretarzem został Marian Tymkowski, z-ca sekretarza – Józef Wesołowski, skarbnik – Chmielewski, gospodarz i bibliotekarz – Dionizy Wojtaszek i naczelnik – Zygmunt Andryszak. Okres prezesury nowo wybranego przewodniczącego trwał do 1934 r. W tym czasie zarząd sokoli się zmieniał. Każdego roku Rada Miejska w Kruszwicy przyznawała organizacji sokolej subwencje. Wynosiła ona około 200 zł i przeznaczona była na działalność sportową. TG organizowało występy teatralne, a także zawody sportowe tj. strzeleckie w 1931 r. o nagrodę Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół nadgoplański”. W 1933 r. Sokół w Kruszwicy obchodził swoje 40-lecie i z tej okazji odbyły się zawody, capstrzyk, defilada i uroczyste posiedzenie członków gniazda i zaproszonych gości. W tym czasie gniazdo liczyło 40 członków.

Na przełomie lat 1933/1934 z funkcji prezesa zrezygnował Hilary Fedkowicz. Nowym prezesem został Tadeusz Gościniak, gniazdo zrzeszało wówczas 92 członków. Gościniak prezesował do 1938 r.

W styczniu 1939 r. wybrano nowy i ostatni przed II wojną światową zarząd gniazda „Sokoła Nadgoplańskiego”. Prezesem został Alfons Bożejewicz, wiceprezesem – Hilary Fedkowicz, sekretarzem – Adam Grześkowiak, skarbnikiem – Tadeusz Gościniak oraz 8 członków zarządu. Do władz weszli ludzi młodzi mający wnieść większą aktywność w „Sokole”. Na 12 marca omawianego roku przygotowano przedstawienie pt. „Ku Ojczyźnie”. W zawodach o mistrzostwo drużynowe miasta Kruszwicy w tenisie stołowym na rok 1939 drużyna „Sokoła Nadgoplańskiego” po raz drugi zdobyła I miejsce przed szkołą Dokształcającą i drużyną harcerską. Ostatni publiczny występ TG „Sokół Nadgoplański” odbył się 2 lipca 1939 r. W tym dniu cała organizacja wymaszerowała z miasta przy dźwiękach orkiestry na „Letnisko” nad Gopłem, gdzie odbył się koncert, popisy gimnastyczne i występy artystyczne, a na zakończenie odbyła się zabawa taneczna.

Komitet organizacyjny reaktywujący działalność Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół Nadgoplański" w Kruszwicy. Stoją od lewej: druh Witold Kowalewski, Henryk Łada i Henryk Zajączkowski. Siedzą od lewej: druh Ryszard Zalewski, Dariusz Witczak, Stanisław Kawczyński.

Dnia 30 lipca 1993 r. mieszkańcy podjęli się reaktywacji „Sokoła Nadgoplańskiego”. Minęło 100 lat od daty powstania stowarzyszenia kruszwickiego. W skład zarządu weszło wówczas 7 członków: Henryk Łada, Witold Kowalewski, Dariusz Witczak, Ryszard Zalewski, Stanisław Kawczyński, Henryk Zajączkowski oraz Jerzy Stanny. W grudniu tego roku dołączyli do organizacji: Leon Grzybowski, Andrzej Bogucki, Władysław Śmiłowski, Kazimierz Somiński, Adam Grześkowiak, Lidia Pietrzak, Elżbieta Borzyszkowska, Jadwiga Mikołajczak, Kajetan Kędziora, Wiesław Szymański, Andrzej Kaczmarek, Bogumił Pronobis, Lech Sobecki, Tadeusz Gawrysiak, Henryk Kopeć, Henryk Zajączkowski, Witold Kowalewski, Mirosława Micek, Stanisław Kawczyński oraz Krzysztof Paczkowski obecny prezes.

Dnia 7 lutego 2017 r. przypada rocznica Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Sejm uczci 150. rocznicę powstania towarzystwa. Narodowy Bank Polski z tej okazji wyemitował okolicznościowe monety – 20 tys sztuk, o nominale 20 złotych, a 10 lutego do obiegu wpuścił banknot o nominale 500 złotych. Prezentacja monety odbyła się 1 lutego w Rzeszowie.

Obchody zapowiadają się niezwykle uroczyście, program obchodów przewiduje uchwałę okolicznościową Sejmu i Senatu, okolicznościową wystawę, konferencję naukową na Uniwersytecie Jagielońskim, a także zlot Polowych Drużyn Sokolich i pielgrzymkę Sokolstwa Polskiego na jasną Górę. 150 lat „Sokoła” druhowie świętować będą pod hasłem „Czołem Ojczyźnie Szponem Wrogowi!”


Na 20 kwietnia 2017 r. zaplanowano ceremonie odznaczeń najbardziej zasłużonych działaczy sokolich. Wręczenia orderów i odznaczeń dokona Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.  

Opracowanie Bartłomiej Grabowski, źródła:
  1. 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993; fot. z książki - druhowie kruszwiccy;
  2. A. Bogucki, Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce 1998-2002, Bydgoszcz 2005;
  3. A. Bogucki, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” na Pomorzu 1893-1939, Bydgoszcz 1997;
  4. 125 lat Sokolstwa Polskiego 1867-1992, Warszawa-Inowrocław 1992;
  5. Fot. sokołów z lat 30-tych, archiwum rodzinne p. P. Gościniak, na zdjęciu pierwszy od prawej w garniturze ojciec Leon Gościniak. trzeci z opaską na ramieniu wujek Tadeusz Gościniak.

czwartek, 23 lutego 2017

Franciszek Zieliński (1883-1948)

Franciszek Zieliński – mistrz rzeźnicki, ur. 28 stycznia 1883 r. w Szymborzu koło Inowrocławia. Syn Wojciecha i Marianny z domu Perlińskiej. Ożeniony z Joanną Stanną. Mieszkał i pracował w Kruszwicy. Był współzałożycielem i wiceprezesem Towarzystwa Przemysłowego, długoletnim członkiem zarządu Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański”, członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej i starszym Cechu Rzeźnickiego. Zmarł 29 listopada 1948 r. w Kruszwicy.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

środa, 22 lutego 2017

Stefan Świątek (ur. 1903)

Stefan Świątek – cieśla, ur. 30 lipca 1903 r. w Kruszwicy. Syn Antoniego i Franciszki z domu Krokos. Jako harcerz uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim. Długoletni członek, podnaczelnik Sądu Honorowego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” oraz członek Ochotniczej Straży Pożarnej i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. Odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym i Kawalerskim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski.


Do służby powstańczej przystąpił 2 stycznia 1919 r. jako młodociany, członek drużyny harcerskiej i bierze czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim przy oswobodzeniu Kruszwicy i okolicy w charakterze gońca dowództwa. Służył pod dow. Kapitana Dratwińskiego (Baon Nadgoplański). W roku 1922 przystąpił do służby poborowej w 59 Pułku Piechoty Wielkopolskiej, po odbytej służbie znajduje zatrudnienie w Cukrowni „Kruszwica” na różnych stanowiskach, również jako kierownik produkcji. Działacz społeczny, członek Związku Bojowników o Wolność i Demokracje.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993; Lista odznaczonych Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. http://kruszwicahistoria.blogspot.com/2015/12/powstancy-wielkopolscy-z-naszych-okolic.html

poniedziałek, 20 lutego 2017

Tadeusz Karłowski (1870-1930)

Tadeusz Karłowski – kupiec, działacz społeczny, ur. 2 czerwca 1870 r. w Giżewie koło Kruszwicy. Syn Teodora i Mirosławy z domu Zawadzkiej. Ożeniony z Teodozją Bogusławską. Od 1909 r. mieszkał w Kruszwicy. Uczestnik Powstania Wielkopolskiego, długoletni prezes i członek honorowy Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański”, członek Rady Miejskiej i przewodniczący Koła Przyjaciół Harcerzy. Wyróżniony Odznaką Sokolą Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce. Zmarł 12 kwietnia 1930 r. w Kruszwicy.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

niedziela, 19 lutego 2017

Cienki lód na Gople - przestroga z 1894 r.

Korespondencja Dziennika Kujawskiego znad Gopła, luty 1894 r.

Publikacja z 1894 r. dotyczyła przestrogi dla mieszkańców gminy Kruszwicy. Autor pisał o cienkim lodzie na jeziorze Gopło „dla wszystkich, którzy tak śmiało przez Gopło i inne wody puszczają się po lodzie”. Ostrzegał przed niebezpieczeństwem, jakie stanowi przechodzenie przez zamarznięte wody, zwłaszcza w miejscu gdzie wpada rzeka Mątwa, gdyż w tym miejscu lód był najsłabszy „woda płynąca tak go wymyła, iż tylko skorupa cienka pozostała”.

Pomiędzy Rożniatami, a Szarlejem – jak pisał autor publikacji – zdarzył się wypadek, przez lód przechodził bliżej nieznany człowiek przez Gopło. Mieszkańcy wsi wywozili tego dnia mierzwę nad rzekę i widząc niebezpieczeństwo próbowali przestrzec tego człowieka aby wrócił, bo nie przejdzie, ale on odkiwnął kijem, że przejdzie. Zaledwie kilka kroków dalej trafił na koryto rzeczne i wpadł do wody. Kilka razy wypływał na wierzch i wołał o ratunek, jednak mieszkańcy nie zdołali pomóc, jak się później okazało robotnikowi z Królestwa Polskiego. Poszukiwania topielca trwały dość długo, woda przeniosła ciało nieszczęśnika w inne miejsce.

„Ileż to takich przypadków bywa! A jednak ludzie nie zważają na niebezpieczeństwo swego życia. Przechodząc przez Kruświcę, widziałem na własne oczy, jak całemi gromadkami ludzie z kościoła przechodzili przez Gopło do miasta, oszczędzając tę parę kroków do mostu, a nie zważając na niebezpieczeństwo, jakie ich spotkać może” - pisał autor artykułu, który mówił dalej o tym, że dziwi go reakcja rodziców, którzy beztrosko puszczają dzieci na lód w tej właśnie okolicy.

„Patrząc na to aż mię dreszcz przechodził, popatrzyłem chwilę za niemi i pomyślałem, że to wszystko winni rodzice temu i opiekunowie. […] radzę wam, zatem z swojej strony, abyście troskliwie czuwali nad dziatkami wam powierzonymi i przestrzegali przed podobnemi wypadkami, jakie się często wydarzają – S. L. z Szarleja.

Opracowanie Bartłomiej Grabowski, źródło Dziennik Kujawski luty 1894 r. MojaKruszwica, WOPR Kruszwica.



Adam Grześkowiak (ur. 1920)

Adam Grześkowiak – urzędnik, urodzony 18 grudnia 1920 r. w Kruszwicy. Syn Walentego i Joanny z domu Grześkowiak. W okresie międzywojennym pracował w Zarządzie Gminy Kruszwica. Od 1937 r. członek, a w 1939 r. wybrany został sekretarzem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański:. Po wojnie pracował jako sekretarz w Radzie Miejskiej a później jako kierownik Urzędu Stanu Cywilnego. Odznaczony Kawalerskim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski i wyróżniony Złotą Odznaką Społecznego Komitetu Opieki Społecznej.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

sobota, 18 lutego 2017

Kapral Bronisław Bednarski (1915-1991) zapomniany bohater Bitwy nad Bzurą

... moim czy naszym – rodzinnym zadaniem jest dobijać się o prawdę. Nie zawsze prawda ta była i jest miła. Ale w Austrii widziałem w każdej wiosce pomnik poległych z I i II wojny światowej. Oni też nie zawsze szli z prądem historii. Mimo to wszyscy są upamiętnieni.” - fragment listu przesłanego przez p. Stanisława Bednarskiego (syna uczestnika kampanii wrześniowej 1939 r. kaprala Bronisława Bednarskiego 4 Pal Inowrocław) do Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego.1

Kapral Bronisław Bednarski, rolnik, żołnierz, syn Michała i Marianny z domu Kozubowskiej, ur. 2 kwietnia 1915 r. w miejscowości Florianowo powiat Nieszawa. W wojsku od 1938 r. Skończył szkołę podoficerską w stopniu kaprala. W drugim roku służby, dnia 1 września 1939 r. przydzielony do 4 PAL Inowrocław, wymarsz w sierpniu na front do Jabłonowa (4 DP/4 PAL), przeszedł szlak bojowy wraz z armią Pomorze, został ranny w czasie walk 18 września 1939 r. pod Sochaczewem, przeniesiony do lazaretu wojennego, skąd ucieka do domu w Karsku (powiat inowrocławski). Tymczasem rodzina Bednarskich zostaje wysiedlona z gospodarstwa w Karsku (lipiec 1940 r.), Bronisław nie był obecny, uniknął wywózki. Z powodu ran nie mógł kontynuować walki w konspiracji, przebywał i pracował na terenie Kujaw, we wsi Szarlej oraz Lubostów, jako rybak, listonosz i pracownik cukrowni w Mątwach. Do rodzinnego Karska powrócił w lutym 1945 r. Po wojnie awansowany do stopnia plutonowego. Dnia 27 października ożenił się z Reginą Jaworską, przejął gospodarstwo po ojcu Michale we wsi Karsk. Działał społecznie, pełnił wiele funkcji, był między innymi radnym gminy Chelmce. Zmarł 11 czerwca 1991 r. w wieku 76 lat w Karsku, spoczywa na cmentarzu parafialnym w Brześciu nad Gopłem.2 Pośmiertnie odznaczony Złotym Medalem za Obronność Kraju.

Fragment opowiadania p. Stanisława Bednarskiego „Wspomnienia o Bronku”

Bo choć był piękny jesienny zachód słońca jadąc musiałem uważać na drogę.3 Myślami jednak powracam dalej na pole walki. Oczyma wyobraźni widzę łunę pięknie zachodzącego słońca nad Sochaczewem. Jednak to nie łuna zachodzącego słońca mnie tak oślepia, to Sochaczew płonie jak wielka pochodnia a tutaj w około sterczące zwały żelastwa coś jakby armaty, działa, tak to kiedyś był 4Pal Kujawski z Inowrocławia. Był, bo zostały tylko poszarpane od wybuchów bomb ogromne leje i morze krwi i poszarpane żelastwo. Rozszalałe, obłąkane od wybuchów konie po utracie jeźdźców rozbijają się o drzewa jakoby nie było już dosyć nieszczęścia.„Szrapnele” wyjące w powietrzu jak wataha wilków dopadają swe ofiary. Nad tym rumowiskiem żelastwa, ludzkich ciał i koniny, anioł śmierci zbiera swoje żniwo.

Widzę jak młody żołnierz trafiony szrapnelem spada z konia i oszalały z bólu pełza, gdzieś w kartoflisko. Takie myśli nabiegły mnie gdy dwa tygodnie wcześniej po raz pierwszy przejeżdżałem przez te okolice i niespodziewanie zobaczyłem napis „Sochaczew”: wyobrażałem sobie leżącego rannego młodego kaprala, polskiego żołnierza leżącego na polu i bezsilnego na przemoc jakiej doznał. Po kilku godzinach po polu bitwy będzie przetaczało się „Toten Komando” komando śmierci wyszukując jeszcze żywych i rannych żołnierzy aby strzałem z pistoletu ulżyć im w cierpieniu. Pomyśleć można jak oni o wszystko starają się zadbać, nawet rannym udzielają pierwszej pomocy, choć tylko doraźnej bo kula w łeb. Ranny kapral Bronek widząc nadchodzącego oficera niemieckiego wraz z adiutantem bełkoczącym w niezrozumiałym niemieckim języku po akcencie można było wyczuć, że był to węgierski lekarz wcielony do armii niemieckiej.

A co z tym kapralem Herr Major no ten, który leży tam o tam w kartoflisku jest tylko ranny w rękę.- Lasslo-Ich habe schon hundertmal gesagt zu dir - Wir Deutschen brauchen nur gesunde Arbeitskräfte. Kranken und invaliden, sind für uns nur last. Der Krieg ist schon vorbei - wir haben gewonnen. Schisst Du ihm nieder, sonst mache ich das selbst- verstanden. Herr Major er ist nur leicht verwunden er kann noch brauchbar sein für unsere Vaterland. Wir werden brauchen viele Arbeitskräfte in Osten. Ja er kann bald gesund werden. Lasslo - Lasslo Ich habe oft gehört dass „Polen–Ungarn wie zwei Brüder“ Ja–Ja schickst du ihm ins Lazarett nach Sochaczew vielleicht brauchen Wir im noch später.

I tak węgierska dusza jak na razie uratowała swego prawie brata od pewnej kuli. Następnie zbierano tych co w przyszłości mogą jeszcze służyć Rzeszy do Lazaretu.

Był to budynek szkoły w Sochaczewie zamieniony na wojskowy lazaret. W środku budynku pościelono trochę słomy na podłodze i tam rzucono tych wszystkich rannych razem na ten barłóg. Oczywiście panował ogromny chaos brak personelu i środków opatrunkowych wielu leżało tutaj już od kilku dni. Obrzydliwy fetor rozkładających się żywych trupów, ranni żołnierze dnia pozostawieni tylko sami sobie. Czasami tzw. dobrzy ludzie przychodzili dokarmiać głodujących rannych. Ale oprócz strawy potrzebne były opatrunki – lekarstwa i personel medyczny.

Niemcy nie byli zainteresowani uzdrawianiem polskich żołnierzy, przecież wojnę już wygrali. Kto się wyliże będzie żył a reszta no cóż – nam Niemcom oni są niepotrzebni, niepracujący zjadacze chleba.

Sytuacja była tragiczna, beznadziejna, przekraczająca ludzkie siły. W tym całym morzu cierpienia znaleźli się tzw. „dobrzy ludzie” myślący trzeźwo i do przodu. Zdawali sobie sprawę ,że jeśli ktoś wydobrzeje zostanie wysłany do stalagu (jeniecki obóz dla żołnierzy). Ale obozy te nie były jeszcze gotowe więc grano na czas.

Jedna z wolontariuszek, jakaś Pani „Dziedzic” z okolic Sochaczewa zainteresowała się Bronisławem - Słuchaj jak masz na imię młody człowieku? -„Bronek”w następnych dniach Niemcy mają was wywieść do stalagu w głąb Rzeszy. Sam widzisz, że na pomoc nie masz co liczyć wczoraj chcieli Tobie amputować tą rękę, ale ty możesz chodzić więc jeszcze dziś w nocy uciekaj bo jurto będzie już za późno. - Skąd pochodzisz? - jestem z Kujaw okolice Piotrkowa Kuj. - Wiesz mam znajomego, który może ci pomóc dostać się do Inowrocławia. - Och! Inowrocław to dobre miejsce tam mieszka moja rodzina ze strony mojego ojca, siostry syn. - Słuchaj Bronek, my tutaj nie wiemy jak długo Niemcy zechcą tolerować moje wizyty, jeszcze dziś w nocy musisz opuścić to miejsce. Dziś nad ranem za rogiem ulicy będzie czekał na Ciebie mój człowiek z furmanką, która zawiezie Ciebie na dworzec kolejowy i pociągiem dojedziesz się do Inowrocławia, dalej nich Cię Bóg prowadzi.



Dziękuję serdecznie „Jaśnie Pani Dziedzic” tak to już dziś w nocy tylko nie prześpij okazji-niech Cię Bóg poprowadzi bezpiecznie do domu. O tak w Inowrocławiu mam rodzinę dam sobie radę. Powodzenia Bronek i nie dziękuj, jesteś młody i musisz żyć.

Nad ranem skok przez okno i podróż do Inowrocławia. Dalej stryj Jaśiński zorganizował konną powózkę i tak Bronek dotarł do domu w Karsku. Było już bardzo zimno koniec Października. W domu oczywiście wielka radość i zarazem strach co powiedzą Niemcy, jak go zobaczą.

W rodzinnym domu rana zaczęła się lepiej goić, powoli siły i zdrowie również powracały-choć koszmar kontuzji nie dawał mu jeszcze długo spać po nocach i towarzyszył już przez całe życie.”


Opracowanie Bartłomiej Grabowski, Stanisław Bednarski, źródła:

1List opublikowany na fanpagu Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego.
2Na podstawie relacji syna Stanisława Bednarskiego, wspomnienia ojca Bronisława i matki Reginy.
3Fragment opowiadania p. Stanisława Bednarskiego „Wspomnienia o Bronku” 16.02.2017 r.
Bitwa nad Bzurą Okupacja Niemiecka w Kruszwicy Przygotowania obronne Kujawy Działania wojenne Kujawy Skany archiwum rodzinne p. Bednarskich, archiwum Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego. 

czwartek, 16 lutego 2017

Aleksander Grocholski (1867-1941)

Aleksander Grocholski – kierownik parowozu, ur. 8 sierpnia 1867 r. w Liszkowie pow. Inowrocław. Syn Andrzeja i Prewidencji z domu Gałązka. Ożenił się z Bronisławą Perlińską. Mieszkał i pracował w Kruszwicy. Uczestnik Powstania Wielkopolskiego 1919 r., prezes Towarzystwa Powstańców i Wojaków, członek zarządu Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” i wiceprezes Chrześcijańsko-Narodowego Stronnictwa Pracy. Zmarł 12 lipca 1941 r. w Kruszwicy.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

wtorek, 14 lutego 2017

Tadeusz Gościniak (1903-1958)

Tadeusz Gościniak – ślusarz, ur. 6 lutego 1903 r. w Kruszwicy. Syn Józefa i Józefy z domu Grobeckiej. Zawodowo pracował w Cukrowni „Kruszwica”. Długoletni członek, a w latach 1934-1938 prezes Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” i członek Stronnictwa Narodowego. Okres okupacji hitlerowskiej spędził w obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec. Po II wojnie światowej pracował jako kierownik kotłowni w miejscowej cukrowni. Zmarł 24 lutego 1958 r. w Inowrocławiu, pochowany w Kruszwicy.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

niedziela, 12 lutego 2017

Zabawa kruszwiczan w Ostrówku 1894 r.

Czasy zaborów nie były okresem dla Kruszwicy, w którym mógł zniknąć w mieszkańcach duch kujawskiej zabawy. Ludzie umilali sobie życie zabawą, śpiewem i tańcem. Szczególnie latem miejscowe Towarzystwa zajmowały się organizowaniem życia społecznego. Stowarzyszenie zrzeszające przemysłowców zaplanowało kilka wycieczek połączonych z tańcami i występami.

Do jednej z takich imprez doszło w lipcu 1894 r. Za cel Towarzystwo Przemysłowców obrało sobie wycieczkę w okolicę parafii ostrowskiej (nadbrzeże goplańskie). Dnia 15 lipca kruszwiczanie szykowali się na wycieczkę do Ostrówka, choć sami członkowie Towarzystwa nie mieszkali nad Gopłem. Miejsce było bajeczne, otoczone zielenią, ze staropolskimi obyczajami, licznymi pamiątkami tradycji kujawskiej.

Do tego pięknego miejsca przypłynęli goście z Kruszwicy parowcem. Wycieczkę prowadził ksiądz prałat Goebel, członek Towarzystwa przemysłowego. Rejs trwał trzy godziny, po czym parowiec zawinął do przystani Ostrówka ciągnąc za sobą dwa olbrzymie statki zapełnione gośćmi. Goście wyszli na brzegi przy dźwiękach muzyki-orkiestry i skierowali się przed dwór pp. Milickich. W imieniu p. Władysława Milickiego dziedzica Ostrówka, który był nieobecny ze względu na wyjazd w celach leczniczych, powitał gości p. Jarosław Żółtowski. W kilku krótkich, serdecznych i treściwych słowach, podziękował za wybranie Ostrówka na cel przechadzki i zabaw, oddał ogród do zabaw i zastawę, na co dwór wiejski był latem przygotowany. Natomiast ks. prałat podziękował serdecznie gospodyni domu, zaznaczając że nie może znaleźć słów wdzięczności dziedzicowi.

Na powitanie gości kruszwickich przybyli niemalże wszyscy z sąsiedztwa. Nie zabrakło państwa Trzcińskich z Ostrowa i z Popowa, stawili się również Mliccy z Leszczy, ks. prob. Pasztalski z bratem z Ostrowa, gospodarze z żonami, synami i córkami.

Dziennik Kujawski pisał: „...przemysłowcy kruświccy znaleźli w Ostrówku uznanie dla ich pracy i dla szlachetnych zabiegów. Przyjęto ich otwartem sercem i tem czem chata bogata tem rada”. Zabawa trwała cztery godziny od 4 do 8-smej. Rozbrzmiewała po Gople muzyka i okrzyki za serdeczną gościnność pani Mlickiej, wszyscy doskonale się bawili, tańcząc i śpiewając.

Pod koniec zabawy, zgodnie z planem przemysłowców – organizatorów zabawy, przemówił ks. Prałat, ówczesny prezes Towarzystwa, zaznaczając, że podstawą pracy jest religia, że na jej podstawie rozwija się każde towarzystwo, tj. Przemysłowe. Dodał, że "ważne aby we wszystkich towarzystwach była zgoda, jedność i miłość, aby ci, co mienią się być wyższymi, i którym z prawa się ta wyższość należy, nie uznawali się od tej braci, która, choć nie zawsze wykształceniem może wyższym sprostać, uznanie znaleźć powinna”.

Za szczere słowa podziękował Prałatowi ks. prob. Pasztalski, wznosząc trzykrotny okrzyk na cześć jego” Niech żyje. Następnie p. Józef Trzciński odezwał się z uznaniem dla przemysłowców, wykrzykując „Niech żyją przemysłowcy”.

Za zakończenie, na życzenie pań, muzycy z Towarzystwa odśpiewali jeszcze kilka pieśni, które zrobiły spore wrażenie. Ksiądz Prałat ostatni raz wzniósł okrzyk na cześć pani Milickiej, który powtórzyli zgromadzeni. Zabrzmiał bęben i jańczary, odezwał się marsz i odchodzili goście w kierunku statków. Odpływając, goście krzyczeli „Niech żyją” na co nad brzegami Gopła odzywały się podobne okrzyki mieszkańców Ostrówka.

Opracowanie Bartłomiej Grabowski, na podstawie Dziennika Kujawskiego z roku 1894.





sobota, 11 lutego 2017

Hilary Fedkowicz (ur.1886)

Hilary Fedkowicz – urzędnik, działacz społeczny, urodzony 8 października 1886 r. Mieszkał i pracował w Cukrowni w Kruszwicy. Powstaniec Wielkopolski, członek Rady Miejskiej i Magistratu, prezes Towarzystwa Nadgoplańskiego Śpiewu, prezes Ligi Obrony Powietrznej Państwa, w latach 1929-1933, prezes towarzystwa Gimnastycznego „Sokół Nadgoplański” i wiceprezes kujawskiego Okręgu „Sokół” w Inowrocławiu oraz członek zarządu Związku Hallerczyków w Kruszwicy. Za działalność społeczną odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi i sokolim Dyplomem Zasługi. Zmarł po II wojnie światowej.

Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

wtorek, 7 lutego 2017

Alfons Bożejewicz (1910-1986)


Alfons Bożejewicz - kupiec, ur. 3 maja 1910 r. w Poznaniu. Syn Bronisława i Heleny z domu Bossarde. W 1936 r. zamieszkał w Kruszwicy, gdzie prowadził sklep papierniczy. Od wczesnej młodości należał do "Sokoła". Na początku 1939 r. wybrany został prezesem Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół Nadgoplański" w Kruszwicy. Ponadto był członkiem Stronnictwa Narodowego, Towarzystwa Przemysłowców, Towarzystwa Nadgoplańskiego Śpiewu i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. Brał udział w wojnie obronnej 1939 r. Okres okupacji hitlerowskiej spędził w obozach jenieckich. Po II wojnie światowej pracował w Kujawskiej Wytwórni Win, a później w Kujawskich Zakładach Tłuszczowych. Odznaczony Medalem "Za udział w wojnie obronnej 1939 r." i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Zmarł 27 listopada 1986 r. w Kruszwicy.





Źródło: 100 Lat Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Nadgoplański w Kruszwicy, oprac. H. Łada, D. Witczak, Inowrocław 1993.

niedziela, 5 lutego 2017

Kilka słów o historii Ochotniczej Straży Pożarnej w Ostrówku

Jednostka Ochotniczej straży Pożarnej w Ostrówku została założona w 1948 roku przez młodzież zamieszkującą Półwysep Potrzymiech. Wśród założycieli był Józef Derenda, który przez pierwsze lata istnienia jednostki był zarówno prezesem jak i naczelnikiem OSP w Ostrówku. W późniejszych latach funkcję po Nim przejął Władysław Dylas.
Na początku działalności straży zebrania oraz zebrania członków jednostki musiały odbywać się w dworze (dziś już obiekt nie istnieje, został on opuszczony przez ostatnich lokatorów w 1970 r.), a sprzęt przechowywany był w szopie przy obecnej remizie, która powstała w miejscu uprzednio zasypanego stawu.
Pierwszym pojazdem OSP w Ostrówku był wóz konny, który zdobi strażnice OSP w Ostrowie do dzisiejszego dnia. Woźnicami tego pojazdu byli Stefan Grobelski oraz Jan Dylas. Początkowym wyposażeniem strażaków z Ostrówka były popularne węże tzw. "sikawki" i pompa ręczna (przechowywana do dziś jest w PSP w Inowrocławiu).



Począwszy od 1948 roku do dnia dzisiejszego naczelnikami OSP byli:
druh Józef Derenda
druh Władysław Dylas
druh Stanisław Kowalski
druh Adam Kowalski
druh Roman Ziemkiewicz
druh Tomasz Kowalski
- Janusz Kowalski (obecny naczelnik).
Funkcję prezesa kolejno pełnili:
- Józef Derenda,
- Władysław Kowalski,
- Bogusław Młodzikowski,
- Paweł Drzewiecki (obecny prezes).
W późniejszym czasie jednostka miała takie wozy jak:
- Dodge,
- Lublin,
- Żuk,
- Honker,
- Star 244 ( został przekazany w 2008 r. od OSP w Kruszwicy).
Warto zaznaczyć, że kierowcami tych pojazdów byli odpowiednio:
- Edward Kujawa,
- Roman Łęczycki,
- Janusz Kowalski (obecny kierowca).

Obecna remiza została oddana do użytku w czerwcu 1979 roku, plany pojawiły się już w latach 1973-1974. Pomysłodawcami byli: ówczesny prezes Władysław Dylas, naczelnik Stanisław Kowalski i sołtys Mieczysław Kujawa, a wspierał ich prezes gminny Antoni Łój oraz władze gminy. Mieszkańcy wsi z takim poparciem nie bacząc na wszelkie trudności ochoczo zabrali się za budowę strażnicy, a głównym wykonawcą budowy był Antoni Łój.

W ciągu tych prawie 70-ciu lat istnienia strażacy z Ostrówka, strażacy wielokrotnie wykazali się odwagą, udowodnili, że życie ludzkie, ich dobytek, ochrona nadgoplańskiej przyrody jest dla Nich rzeczą najwyższą. Jednostka bierze czynny udział w różnego rodzaju zawodach sportowo-pożarniczych odnosząc sukcesy (3 miejsce w powiatowych zawodach sportowo-pożarniczych w Inowrocławiu w 2015 roku).

Opracowanie Arkadiusz Derenda, źródło: Kronika Ochotniczej Straży Pożarnej w Ostrówku i przekazy mieszkańców. Fot. przedstawiają strażaków z OSP Ostrówek, pochodzą z kroniki.





sobota, 4 lutego 2017

Wspomnienia powstańca wielkopolskiego kapitana Jana Głowackiego

Jan Głowacki (ur. 1889.08.31) był powstańcem wielkopolskim z Pieck, pod Inowrocławiem. Syn Jana i Józefy z domu Brózdy, wraz z braćmi Leonem i Marcinem pomagali w wyzwoleniu Kujaw w czasie zaborów. Jan był twórcą oddziału powstańczego w naszych okolicach w grudniu 1918 r. Brał udział w zdobyciu Strzelna w dniu 2.01.1919 r; oswobodzeniu Kruszwicy i w walkach o Inowrocław.; podjazdy z patrolami niemieckimi pod Gniewkowem, Tarkowem, Płonkowem i Brzozą pod Bydgoszczą. Był w składzie dowództwa Pawła Cymsa w czasie akcji zbrojnych w Bydgoszczy, Gniewkowie i Toruniu, a także w marszu do Złotnik Kujawskich. W Wojsku Polskim awansowany do stopnia kapitana i dowódcy batalionu baterii zap. 15 P.A.C. Zwolniony do służby cywilnej w 1923 r. pracował w sądzie. W czasie drugiej wojny światowej wywieziony i przetrzymywany w Poznaniu, a później również w Krakowie, gdzie pracował jako księgowy. Po wojnie pracował jako radca prawny.1 Jan Głowacki został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym.

Zapiski Jana Głowackiego opisują walki na terenie Kujaw, wejście oddziałów do Strzelna, a także do Kruszwicy i późniejsze walki o Inowrocław. Publikacja ukazała się w 1978 r. nakładem Wydawnictwa Poznańskiego, materiały zebrali panowie Lesław Tokarski i Jerzy Ziołek.2

„Program wojsk niemieckich w latach 1914-1918 spowodował ogólny zamęt w Niemczech, ucieczkę cesarza Wilhelma II z kraju i utworzenie rad robotniczych i żołnierskich. Wszystkie te trzy trzy okoliczności osłabiły siłę władzy państwowej w sposób wprost niebywały, co odbiło się na sprężystości jej wykonywania.

Gdy doszły do nas ponadto wiadomości o zniknięciu wojsk niemieckich z ulic Poznania do koszar i otoczeniu tychże przez polskie oddziały powstańcze, dalej – o oswobodzeniu Gniezna, oraz luźne wieści o zbliżających się w nasze strony polskich wojskach ochotniczych, wówczas wprost samorzutnie zrodziła się w nas wszystkich myśl, żeby stworzyć własny oddział powstańczy i współdziałać z nadciągającymi ochotnikami w zdobyciu władzy i wypędzeniu pruskiego zaborcy.

Ta świadomość pchnęła nas wszystkich do działania, mnie, oficera wyszkolonego w wojsku niemieckim, do dania inicjatywy ruchowi powstańczemu. Rzuciłem więc w dniu 2 stycznia 1919 r. hasło: „Do broni za wolność Polski” wśród następujących okoliczności: W tym dniu usłyszeliśmy około godziny piętnastej dość silną strzelaninę z karabinów, a później doszły do nas ze Strzelna, oddalonego o 7 km, wieści, że Polacy ochotnicy z Gniezna, Wrześni i Trzemeszna zbliżający się tam od strony pogranicza (Grenzschutz) przeciwstawili się tej akcji, jednak już po krótkiej, bezkrwawej walce uciekli, rozpraszając się częściowo w mieście, częściowo zaś po zabudowaniach podmiejskich rolników niemieckich. Tak zaczęła się pod moją komendą pierwsza spontaniczna, patriotyczna akcja.

Na dwie godziny przed tą chwilą zwołałem z mojej wioski wszystkich chętnych do walki. Zgłosiło się około 25 młodych, w tym dwóch moich młodszych braci, Leon i Marian, którzy rozdzielili z mego skromnego magazynu wszelką broń i amunicję – było coś około 10 karabinów różnego kalibru – zdobycz z frontu. Reszta zabrała czy to własną broń, czy przedmioty, które mogły zastąpić broń. W pospiesznym marszu przez wioski Kijewica i Młyny podążaliśmy od strony południowej do Strzelna. Po drodze przyłączyło się do nas jeszcze około 60 powstańców. Mijane domostwa Niemców przeszukiwaliśmy za bronią, a około godziny siedemnastej podchodziliśmy pod Strzelno. W mieście strzelanina tymczasem ustała. Miejscowi Polacy donieśli mi, że większa część żołnierzy niemieckich błąka się po drogach, częściowo kwaterując u Niemców tuż pod Strzelnem. Natychmiast obstawiłem podmiejskie osiedla i przeszukiwałem wszelkie niemieckie domostwa. W ten sposób wpadło nam w ręce około 30-40 żołnierzy niemieckich, którzy oddali broń i amunicję, w tym dwa ciężkie karabiny maszynowe, co stanowiło dla nas ogromną zdobytych, i od tej chwili wiedzieliśmy, że mamy pewną przewagę nad Niemcami.

Jan Głowacki - dowódca Szwadronu Nadgoplańskiego

Dalszego oporu już nie napotkałem, a jeńców odstawiłem do miasta i oddałem ich do dyspozycji Pawła Cymsa, który już przed jakąś godziną wszedł tam i wraz z wojskiem odpoczywał. Od niego dowiedziałem się, że Gniezno, Trzemeszno i Mogilno są już obsadzone przez Polaków, że zamyśla w dalszym ciągu uwalniać od Niemców Kujawy – i prosił mnie o dalszą współpracę i pomoc, powierzając mi zastępstwo nad wszystkimi ochotnikami. Z pełną gotowością i chętnie przyjąłem powyższą propozycję Cymsa, gdyż odpowiadała ona moim zamiarom.

Od chwili uwolnienia Strzelna rozpoczęliśmy wspólny marsz do okolic Inowrocławia, drogą przez Kruszwicę i Mątwy. W późniejszych godzinach wieczornych zabrałem swoje oddziały ze Strzelna do Młynów, gdzie rozkwaterowałem się w gospodzie Rogodzińskiego, rozstawiając silne posterunki, żeby ewentualnie powstrzymać nieoczekiwany atak ze strony maruderów niemieckich lub drugiego oddziału Grenzschutzu, który ulokował się we Wronowach, oddalonych od Młynów o 2 km, a od Strzelna o 6 km. Nikt z ochotników nie porzucił swej formacji, a odwrotnie – do gospody przybyło mnóstwo innych ochotników, którzy chcieli z nami podjąć wspólny marsz.

Noc upłynęła spokojnie, a ja widząc, że napływ ochotników stale się zwiększa, oddałem dowództwo nad nowo tworzonym oddziałem piechoty Owczarskiemu, który też poprowadził ten oddział na Inowrocław i dzielnie się przyczynił do przegnania Niemców z inowrocławskiego dworca do koszar. Poza tym zatrzymałem wszystkich ochotników, którzy przybyli końmi, aby utworzyć oddział kawalerii, mający utrzymywać nadzór nad zapleczem. Szefem tego oddziału jazdy został mój brat Leon. Jego też wysłałem nad ranem wraz z piećioma innymi kawalerzystami do Wronowów, gdzie miał właśnie tylko stwierdzić, ilu Niemców - żołnierzy – kwateruje we Wronowach i czy chcą ewentualnie dobrowolnie się poddać. Po dwóch godzinach patrol wrócił do Młynów, prowadząc cały oddział Grenzschutzu, a było a było ich około 60- 80 chłopa, którzy oddali swe uzbrojenie.

To poddanie się połowy kompanii bez strzałów było zdumiewające – myśmy byli przygotowani do ostrego natarcia, a tu przyprowadza się nam jeńców! Z tych dwóch faktów poddania się bez wystrzału, tj. pod Strzelnem i obecnie pod Wronowami, wypłynęło przekonanie, że byli to chłopcy bez przygotowania żołnierskiego, aczkolwiek dobrze uzbrojeni i wyekwipowani. Natomiast wojsko pozostałe w koszarach było zdyscyplinowane i posiadało praktykę, i ducha bojowego, co okazało się przy natarciu na Inowrocław. Nie mogę na tym miejscu pominąć nadzwyczajnej gościnności, jakiej doznaliśmy od restauratora Rogozińskigo, który prócz noclegu dla około 100 ochotników dał nam do dyspozycji wszystko, co posiadał. Skutek zresztą był taki, że gdy rano zapytałem czy wszyscy chcą pozostać jako ochotnicy w mojej formacji. Nikt z moich „druhów” (jak się nazywaliśmy) nie zgłosił swego odejścia. Ten drugi oddział jeńców odesłałem komendantowi Strzelna, który przeprawił ich wszystkich przez Poznań do Berlina.

Po tej likwidacji niemieckich wojsk pogranicza odczekaliśmy przybycia Cymsa wraz z jego oddziałem do młynów i stąd około godziny dwunastej 3 stycznia wyruszyliśmy wspólnie, częściowo konno, częściowo na wozach gospodarskich, w kierunku Gopła i do Kruszwicy.

Po drodze spotkaliśmy dużo zasiedziałych niemieckich rolników i właścicieli ziemskich. Moje patrole konne przeszukiwały ich domostwa za bronią wojskową i palną bronią myśliwską. Nie doszło nigdzie do strzelaniny lub jakiegokolwiek oporu. Po czterogodzinnej podróży dotarliśmy około godziny szesnastej w okolicę Kruszwicy i tu spotkało mnie może najbardziej wzruszające przeżycie, bo fakt wywieszenia narodowych flag na Mysiej Wieży. Cały oddział przystanął i podumał nad doczekaniem do tej chwili, o której latami marzyliśmy. W oczach licznych powstańców widziałem łzy.

Kruszwica rozbrzmiewała gwarem mieszkańców miasta i okolicznych wsi. Wszyscy ustawili się na rynku, który wypełnił się całkowicie. Przywitał nas ziemianin Trzciński, na które to powitanie odpowiedziałem, siedząc na koniu. Radości nie było końca, gdy zapewniłem słuchaczy, że wyruszymy bez dalszej zwłoki na Inowrocław, aby dokończyć rozpoczęte dzieło oczyszczania Kujaw. Dopiero potem postanowiliśmy pomyśleć o odpoczynku. Wszystkie oddziały – a było ich osiem – rozlokowaliśmy po mieście, a dowódców zabrał do siebie na kwaterę dzierżawca Gopła, Ryczek, który nas gościł przez całe 30 godzin pobytu w Kruszwicy.

Atak ze strony Niemców nam nie groził, bo garnizon niemiecki z Inowrocławia nie był przygotowany do wszczęcia natarcia, o czym wiedzieliśmy. Tak więc odpoczęliśmy w spokoju, ale i też w intensywnej pracy wewnętrznej nad formowaniem oddziałów, punktu sanitarnego, który przejął z Kruszwicy-Wsi r Sylwester Szwarc, oraz sporządzeniem imiennych spisów wszystkich ochotników w poszczególnych oddziałach. Poza tym trzeba było te oddziały należycie uzbroić i wyekwipować oraz podzielić. Odmarsz na Inowrocław został wyznaczony na następny dzień na godzinę dwudziestą i to możliwie kolejką cukrowni kruszwickiej, gdyż kolej państwowa nie funkcjonowała, częściowo na wozach i konno.

Mój oddział konny, liczący około 30 jeźdźców, został z okazji pobytu w Kruszwicy nad Gopłem nazwany „Szwadronem Nadgoplańskim”.Przy wkroczeniu do Inowrocławia liczył on już około 60 jeźdźców, a potem w koszarach artylerii około 125 konnych (szabel), ogółem zaś około 200 chłopa. Na czas ataku konie pozostawały u gospodarzy, a po ukończeniu potyczki jeźdźcy wracali po nie.

Tu też omówiliśmy atak na Inowrocław, który miał odbyć się w ten sposób, że poszczególne odziały miały zasadniczo atakować grupami, a w linii tylko tam, gdzie Niemcy utworzyli zorganizowaną obronę. Ustaliliśmy sposób ustawienia oddziałów naokoło miasta, co miało się rozpocząć o godzinie piątej rano, a zakończyć około godziny szóstej. Do Mątew przybyliśmy około godziny dwudziestej trzeciej.” 

Fot. M. Mocek, http://mm-foto.eu/szwadron nadgoplański 1920 r. Fot. 2. Jan Głowacki, archiwum Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego.
1Uchwała Rady Państwa nr: 04.04-0.118 z dnia 1958-04-04. http://powstancy-wielkopolscy.pl/
2L. Tokarski, J. Ziołek, Wspomnienia Powstańców Wielkopolskich, Szwadron Nadgoplański w walkach o oswobodzenie Kujaw, opowiada J. Głowacki, Poznań 1978, s. 57-66.